piątek, 2 września 2011

Monkova dolina (1/2)


Kto przy zdrowych zmysłach, mając urlop, wstaje o 6 rano i gna na dworzec autobusowy? Tak, widzę ten las rąk. I żeby tylko na samej tej zwariowanej pobudce się skończyło. Ale nie, będąc w pełni świadoma (yyyy....) tego, co robię, namówiłam męża na trasę z Monkovej doliny (ze Zdiar) na Kopske sedlo.

A trzeba było posłuchać taty, że to sakramenckie podejście. Wiedział, co mówił...

Góry kocham, kondycji jednak do nich nie mam za dobrej. Może kiedyś, jak byłam młodsza (tak, to doskonała wymówka, wiekiem się zasłaniać...). Dawniej miałam jednak więcej czasu, by w ciągu roku ćwiczyć, biegać, jeździć na rowerze... Teraz jest kiepsko, kiepściutko. Szanowny małżonek, patrząc jak się męczyłam pod górkę, kilka razy chciał, żebyśmy zawrócili.

Ale jestem równie uparta co marudna. Wiedziałam, że warto.

Zdjęć z samego podejścia mam mało. Raz, że bateria w aparacie była na wyczerpaniu (nie zauważyłam tego wcześniej), dwa - nie miałam głowy do robienia zdjęć, skupiając się na każdym kolejnym kroku.

Sapałam, jęczałam cicho to znów całkiem głośno, mruczałam wszystkie znane mi przekleństwa, a nawet wymyśliłam sobie kilka nowych... Uf... Pamiętam, że było naprawdę ciężko. Pamiętam, ale... dziś wspomnienie tego potu już się rozmyło, za to królewski widok z góry - wciąż jest jak żywy pod moimi powiekami.


Jeszcze jeden krok. I następny. O, na tamten kamień, dasz radę. Byle do zakrętu, tam odpoczniesz. Widzisz, dałaś radę, to odpoczniesz na następnym. Jeszcze jeden krok.

Co mi kuźwa do głowy strzeliło, żeby wybrać ten szlak? Mało to w Tatrach innych urokliwych miejsc?? Musisz zawsze wpakować się na coś takiego... Nigdy więcej, nawet przemocą mnie tu nie zaciągną... Jeszcze jeden krok, rany, nie mam już siły...


Jak długo jeszcze? Cholewka, czemu to wydaje się jeszcze tak daleko... Nie, nie, nie. Nie patrz w górę, to nic nie daje. Ciągle będzie daleko, a taki widok bardzo zniechęca. Małe kroczki, rytmicznie. Powoli, ale bez przystawania. Raz, i jeszcze raz. Nie zatrzymuj się, myśl pozytywnie. Plaża, palmy, na leżaku obok Edward... Nie, stój, wróć. Na leżaku obok mężuś, a Edward podaje nam drinki... I jeszcze jeden krok.


Gdzieś w oddali wydziera się świstak, przedrzeźniając moje stękanie. Ponad ostrymi, wysokimi turniami, krążą kruki, a skalne echo niesie ich złowieszcze nawoływania.


Ku... Ile jeszcze?


A bo to mi źle było na dole? Trzeba było jechać dziś do którejś z jaskiń... albo po Raju jeszcze połazić...


Już niedaleko, przecież ten szlak musi się kiedyś skończyć.


I kolejny krok. Dlaczego te buty zrobiły się taki ciężkie? Przysięgam, że gdy je ubierałam, ważyły mniej... I jeszcze krok. I teraz druga noga. Może mały popas? Żeby łyknąć kawy? Nie, dziś w termosie mam kawę, niestety. Ale w sumie to też dobry pretekst.


Na tej łące było tyle kwiatów... Gdybym tylko nie była potwornie zmęczona i nie mielibyśmy takiego opóźnienia w stosunku do planowanego czasu przejścia (jeszcze noc nas w górach zastanie!), chętnie spędziłabym tam godzinę czy dwie, uwieczniając te cudeńka na zdjęciach.

A tak... nawet nie chciało mi się schylić. No i bateria migała już na czerwono. W kamerze zresztą też...


W tej okolicy niemal zawsze udaje się wypatrzeć jakieś kamziki. To też dobry pretekst, by przystanąć, wlepiając oczy w zielone zbocza. O, są! Tu z daleka, ale spróbuję później wkleić filmik, jak przebiegały przez przełęcz.


No i co - czyż nie było warto?

Nogi od razu przestają boleć :) I nawet bateria jakoś tak odżyła.


To są właśnie Tatry Belianske (Tatry Bielskie) - łagodne, zielone zbocza.

Wyszliśmy ze Zdiar, ok 880 m.n.p.m. Sirokie sedlo to 1826 m.n.p.m., a jeszcze trzeba później kawałeczek podejść na Vysne Kopske sedlo, 1934 m.n.p.m. (co ciekawe, polska nazwa tej przełęczy to Szalony Przechód), po drodze schodząc w dół co najmniej kilkanaście metrów.

Dalej jednak jest już z górki.



Dla takich widoków warto było się pocić...Właśnie dlatego kocham góry - pozwalają pokonać słabość, zachęcają do tego, by lepiej siebie samego poznać, a jednocześnie uczą szacunku, niemal przytłaczając swoim majestatem.


W oddali widać ostre szczyty Vysokich Tatr.


Te maleńskie domki w dole to Zdiar. Stamtąd ruszyliśmy...


Nigdy nie zrozumiem, jak można wybierać morze zamiast gór :D Takie płaskie i monotonne. Ale to dobrze. Jeźdźcie, jeźdźcie nad morze. W górach będzie luźniej :)

Zdjęcie poniżej trochę oddaje skalę - jak się dobrze przyjrzeć, w lewej górnej części widać cieniuteńką kreskę ścieżki i małe postaci na niej...






Żeby zrobić to zdjęcie, trzymałam aparat niemal pionowo w dół. Tam było naprawdę stromo.

To co? Z górki na pazurki? Meta parę kilometrów dalej, w Tatrzanskiej Jaworzynie.



UWAGA! Ważna wskazówka dla osób, które zdecydują się jechać na Słowację. Sprawdźcie przepisy dotyczące tego, co należy mieć w samochodzie (apteczka o dokładnie określonej zawartości, kamizelki odblaskowe w kabinie samochodu, zapasowe żarówki). Słowacka policja nie zna się na żartach i lubi przeprowadzać drobiazgowe kontrole. A mandaty są dość wysokie.

2 komentarze :

  1. Bardzo tam pięknie, a może to przez te zdjęcia mi się tak dobrze na duchu zrobiło?
    Za granica byłam tylko na Litwie... Tam policja jest także bezwzględna...

    Pozdrawiam ;)

    P.S.
    Kiedy dodasz następny rozdział Bandyty?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowacja to prawie jak w kraju ;) Rozumiesz, co dookoła Ciebie mówią, a góry - równie piękne jak nasze polskie. Chciałabym kiedyś zwiedzić Litwę...

    Bandyta... Nie wiem, pewno na dniach. Nie mogę się zmobilizować, by skończyć rozdział :/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...