Od kilku dni mam nastrój taki, że najchętniej zamieszkałabym w pustelni. Mogłaby to być taka na ponurym, skalistym wybrzeżu, smagana lodowatym wiatrem. Chciałabym zostać sama, z nikim nie rozmawiać, nikogo nie oglądać.
Nie mam ochoty zajmować się kwiatami, piec ani nawet pisać...
Nie mam ochoty zajmować się kwiatami, piec ani nawet pisać...
A już ostatnie, czego potrzebuję, to by ktoś próbował na siłę poprawić mi humor.
to chyba tak jak ja dzisiaj....
OdpowiedzUsuń