Trafiłam we wczorajszych "Wysokich Obcasach" na ciekawy tekst - "4800 rzeczy, których nie musisz mieć". Kolejny głos w coraz popularniejszym nurcie nawołującym, by nie dać się zwariować dyktatorom nowych trendów ani kultowi idealnie szczupłej sylwetce (hmm... to chyba nieprecyzyjne, bo mój wzór szczupłej sylwetki różni się od tych z wybiegów czy okładek).
"Pierze się mózgi kobiet, każąc im, żeby były wiecznie młode i wiecznie piękne. Media pokazują kobiety do trzydziestki, a jeśli starsze, to tak wyfotoszopowane, żeby wyglądały na mniej. Trzeba być chudym, bo rozmiar powyżej 38 oznacza porażkę życiową."
Przesadzone? Dla mnie nie. Wiadomo, że nie każda kobieta z zapałem śledzi nowe trendy, ale wystarczy rozejrzeć się dookoła, zerknąć na widoczne wszędzie reklamy...
"Wiem, że projektanci mody też nie godzą się na pokazywanie ubrań na kobietach w rozmiarze powyżej 38. Bo ich nie sprzedadzą, to proste. Ubranie wygląda dobrze tylko na chudej."
To nie tylko kwestia ślepego kopiowania czyjegoś stylu, naśladownictwa, nie tylko kwestia dążenia za wszelką cenę (również głodówki) do uzyskania figury modelki... Wiele można byłoby na ten temat napisać, nie byłoby to jednak nic nowego.
Aby oddać sprawiedliwość również innym głosom - również mężczyźni poddawani są pewnej presji.
Pamiętam ze swojej praktyki z agencji reklamowej, jak tamtejsi graficy opowiadali o współpracy ze znaną firmą produkującą bieliznę. W sesji zdjęciowej uczestniczyły młodziutkie modelki, zdaniem tych panów- idealnie zbudowane. Widziałam to zresztą na zdjęciach. A mimo to przedstawicielka firmy kazała grafikom dodatkowo je wyszczuplić... Czemu ma to służyć?
Najprościej byłoby więc podsumować - grunt to nie dać się zwariować, jak długo śledzenie trendów tudzież kreowanie własnego stylu sprawia nam przyjemność - to doskonale. Gorzej - jeśli stajemy się przez "nakazy" mody zniewolone, nawet sobie tego nie uświadamiając...
A jednak...
Chociaż uważam samą siebie za osobę świadomą, mającą dystans do samej siebie (i własnego wyglądu, wad czy słabości), przyznaję, że zdarza mi się ulec tej atmosferze - kiedy się napatrzę przy takiej czy innej okazji na piękne fotografie, przede wszystkim przeglądając różne galerie portretów, później... przykro patrzeć w lustro ;) I tym chętniej sama sięgam po photoshopa.
Polecam również, w tym samym numerze "WO", rozmowę o filmie "Wstyd" oraz o seksoholizmie. Zawsze mnie to intrygowało, jak zawiłe są przyczyny różnych ludzkich zachowań - tak często zdarzenia czy doświadczenia leżące u podstawy problemu pozornie nie mają żadnego związku z tym, jak problem się objawia.
Tak łatwo kogoś osądzić tylko po tym, co demonstruje na zewnątrz.
No i kroi się nam choróbsko. Skrzat od nocy gorączkuje, dziś pojawił się brzydki kaszel. A tak długo już był zdrowy, dopiero na przedwiośniu coś go dopadło :/ Serce się kraje, kiedy leży to maleństwo takie zmarnowane...
Kawałek na dziś: Leonard Cohen "Dance Me To The End Of Love".
Aby oddać sprawiedliwość również innym głosom - również mężczyźni poddawani są pewnej presji.
Pamiętam ze swojej praktyki z agencji reklamowej, jak tamtejsi graficy opowiadali o współpracy ze znaną firmą produkującą bieliznę. W sesji zdjęciowej uczestniczyły młodziutkie modelki, zdaniem tych panów- idealnie zbudowane. Widziałam to zresztą na zdjęciach. A mimo to przedstawicielka firmy kazała grafikom dodatkowo je wyszczuplić... Czemu ma to służyć?
Najprościej byłoby więc podsumować - grunt to nie dać się zwariować, jak długo śledzenie trendów tudzież kreowanie własnego stylu sprawia nam przyjemność - to doskonale. Gorzej - jeśli stajemy się przez "nakazy" mody zniewolone, nawet sobie tego nie uświadamiając...
A jednak...
Chociaż uważam samą siebie za osobę świadomą, mającą dystans do samej siebie (i własnego wyglądu, wad czy słabości), przyznaję, że zdarza mi się ulec tej atmosferze - kiedy się napatrzę przy takiej czy innej okazji na piękne fotografie, przede wszystkim przeglądając różne galerie portretów, później... przykro patrzeć w lustro ;) I tym chętniej sama sięgam po photoshopa.
Polecam również, w tym samym numerze "WO", rozmowę o filmie "Wstyd" oraz o seksoholizmie. Zawsze mnie to intrygowało, jak zawiłe są przyczyny różnych ludzkich zachowań - tak często zdarzenia czy doświadczenia leżące u podstawy problemu pozornie nie mają żadnego związku z tym, jak problem się objawia.
Tak łatwo kogoś osądzić tylko po tym, co demonstruje na zewnątrz.
No i kroi się nam choróbsko. Skrzat od nocy gorączkuje, dziś pojawił się brzydki kaszel. A tak długo już był zdrowy, dopiero na przedwiośniu coś go dopadło :/ Serce się kraje, kiedy leży to maleństwo takie zmarnowane...
Kawałek na dziś: Leonard Cohen "Dance Me To The End Of Love".
Biedactwo, Oby szybko zdrowie powróciło.
OdpowiedzUsuń..
JA się z Tobą Aniu w 100% zgadzam. Trzeba rozróżnić chęć upodobnienia się do modelki z plakatu, od dbania o własne ciało i urodę. Bo przyjemnie samej dla siebie poćwiczyć, założyć sukienkę, która nie opina, kobieta czuje sie wtedy bardziej kobieco. Co innego katowanie siebie dietami, siłowniami po kilka godzin dziennie. Ja mam czas kiedy np. tak jak teraz idzie wiosna i chciałabym zrzucić te 2 kg, co by znów zmieścić się w sukienki które są w szafie.