No, prawie...
- Ale muszą chodzić do pracy - ripostuję. - Nie mają tyle czasu dla siebie, co dzieci.
Chwila milczenia, rozmyśla.
- Najlepiej to ma paradziadek. Nie musi chodzić do pracy, a dostaje emeryturę.
- Zgadza się. Ale zobacz, jaki on jest schorowany. Trudno mu chodzić, nie pojeździ już sobie na rowerze, nie pobiega za piłką.
- Wiesz co, mama? Najlepiej byłoby, gdyby emeryturę dostawali młodzi, a starzy chodzili do pracy.
Oj tak, synek, to jest pomysł :)
*
- Mama, nie mogę się doczekać czwartku! - wykrzykuje z niezwykłym jak na poniedziałkowy ranek entuzjazmem.
Próbuję powstrzymać ziewnięcie. Niestety, dorośli często nie dostrzegają oczywistych związków, więc ciągle muszą się dopytywać.
- Dlaczego?
- Bo po czwartku jest piątek!
*
- To niesprawiedliwe!
Pełna oburzenia zmarszczka przecina czoło, usta wykrzywiają się na znak protestu. Brakuje jeszcze skrzyżowanych na piersi ramion. O, już są.
- Co się stało?
- To niesprawiedliwe, że jest więcej dziewczyńskich gazetek niż takich dla mężczyzn!
*
- Mama, kiedy będę już dorosły, to znaczy kiedy będę taki duży, że nie mieszka się już z rodzicami, to wyprowadzę się do dziadków.
*
- Bawiliśmy się dzisiaj w wojnę! Tłukliśmy Niemców i Japończyków!
Zamykam oczy. To wyjaśnia, dlaczego pani w świetlicy wyglądała na tak udręczoną. Zanim mogę cokolwiek odpowiedzieć, znów szarpie mnie za rękę.
- Mama, a jak się skończyła druga wojna światowa?
- Alianci wygrali - odpowiadam ostrożnie.
- A, no właśnie. U nas też oni wygrali.
*
- Bawiliśmy się dzisiaj w wojnę! Tłukliśmy Niemców i Japończyków!
Zamykam oczy. To wyjaśnia, dlaczego pani w świetlicy wyglądała na tak udręczoną. Zanim mogę cokolwiek odpowiedzieć, znów szarpie mnie za rękę.
- Mama, a jak się skończyła druga wojna światowa?
- Alianci wygrali - odpowiadam ostrożnie.
- A, no właśnie. U nas też oni wygrali.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz