czwartek, 4 września 2014

Recenzja: "Siewca wiatru", M.L. Kossakowska



„Siewcę Wiatru” Mai Lidii Kossakowskiej czytałam już wiele, wiele lat temu, teraz jednak z przyjemnością przypomniałam sobie tą pozycję. Raz jeszcze wciągnęłam się w niezwykły świat Królestwa, z całym (imponującym!)  bogactwem zamieszkujących go istot, ze złożoną polityką, zawiłymi intrygami oraz niebezpieczeństwem, które może położyć kres istnieniu całego Stworzenia. Choć zakończenie się nie zmieniło, od kiedy czytałam je po raz pierwszy, to i tak z niecierpliwością wczytywałam się w kolejne strony.


"Bóg umarł - stwierdził filozof. A może odszedł? - zapytała pisarka. I postawiła BezPańskie anielskie zastępy w obliczu Armagedonu.
To drugie wydanie książki, w polskiej angelologicznej fantastyce prekursorskiej i już klasycznej. Zawiera opowiadania z "anielskiej serii", pisanej przez Kossakowską na przestrzeni lat 2000-2003.
Jej anioły są niepokojąco ludzkie. Palą, piją, piorą się po pyskach, bywają w burdelach, mają niewyparzone gęby, cierpią "na samotność", są po naszemu pazerne. Jak zauważył recenzent Elkandera: autorka pokazuje, do jakich rzeczy zdolny jest człowiek, który sięgnął po władzę. A fakt, że za przykład służą archaniołowie - aniołowie szczególnie umiłowani przez Boga - świadczy, że stoczyć może się nawet najszlachetniejszy...
A wszystko dlatego, że Pan, stwarzając świat, zapowiedział ostateczną walkę ze Złym. Nikt oprócz Niego nie wie kiedy przyjdzie czas. A Pan odszedł. Archaniołowie utrzymują Jego nieobecność w tajemnicy. Czy nie zniszczy ich władza? Czy zdołają ocalić dzieło Pana i siebie samych przed Antykreatorem? Jak walczyć z Siewcą Wiatru bez Pana, gdy Abbadon, wybrany i wskrzeszony Anioł Zagłady, bez Jego dotknięcia jest bezradny.. Nie ma już wybranych i odrzuconych, Niebios i Otchłani. Jest tylko Dzieło Pana i Antykreator, Siewca Wiatru, nicość i pustka... I cień. Coraz bliżej.."

Nastrój opowieści jest raczej ponury, skrzydlaci muszą zmierzyć się z potężnym przeciwnikiem oraz z wrogiem we własnych szeregach, lecz wyjątkowy styl autorki sprawia, że czyta się to lekko i przyjemnie. W książce nie brakuje humoru – nie sposób nie uśmiechnąć się, gdy np. (archanioł) Gabryś zwraca się do swego byłego kolegi, Lucyfera, per Lampka. Do tego dodać trzeba przyjemność czytania w języku rodzimym autora, piękny, bogaty język oraz bajeczne opisy. 

Zwykle nie przepadam za krótkimi scenami, szybkimi przeskokami, które sprawiają wrażenie, jakby autorowi szkoda było czasu na ich dopracowanie, lecz w tym przypadku te króciutkie pomagają zorientować się w sytuacji, a jednocześnie – dzięki nim tekst nie stracił lekkości, a akcja tempa.

"Pan porzucił Królestwo. Odszedł, zabierając z sobą serafinów, kilku proroków, patriarchów i świętych oraz Metatrona—Wretila, swego ulubionego anioła, który śpiewając na cześć Majestatu pieśni pochwalne, potężnym głosem powoływał do życia nowych skrzydlatych. Z tego powodu do lat na świecie nie narodził się żaden anioł. Wraz z Panem odeszła też Królowa, a moc tchnięta w Królestwo wyczerpywała się powoli, lecz równomiernie, gdyż Duch Pański przestał je przenikać. Z biegiem czasu co wrażliwsi aniołowie zaczęli odczuwać niedosyt Jasności i tęsknota za Panem. Narastał niepokój, burzono się, szemrano."

Parę rzeczy mnie drażniło: przede wszystkim brakowało mi kompletnego opisu wykreowanego przez autorkę świata. Choć bez wątpienia był on mocno rozbudowany, pani Kossakowska w treść wplotła niezwykłą liczbę istot, symboli z kultury judeochrześcijańskiej (i nie tylko), miałam wrażenie, jakbym prześlizgiwała się jedynie po powierzchni tego wszystkiego – anioły był tak zapracowane, ale czym konkretnie się tym zajmowały? W treści pada wiele pojęć – jako choćby eony, demiurgowie – są one jednak wspomniane tak pobieżnie, bez bliższego wyjaśnienia, jaką rolę odgrywali w tamtych odległych czasach. Chwilami trudno było się połapać, jak wyglądała hierarchia, kto na ile mógł sobie pozwolić. Akcja podążała ściśle za grupą bohaterów, lecz nie wiadomo było, co w tym czasie działo się dookoła, jak w ogóle wyglądała konstrukcja tego Wszechświata (Królestwa / Otchłani / Sfer poza czasem / ziemi / etc.) – postaci przenoszą się z miejsca na miejsce, lecz moja wyobraźnia nie zawsze nadążała za nimi. Irytowały też powtórzenia, powracające w kolejnych rozdziałach wyjaśnienia wydarzeń, które miały miejsce w tej samej książce, zupełnie jakby poskładana ona została z kilku osobnych opowiadań. Dla odmiany – niektóre wątki  przedstawione zostały bardzo pobieżnie (jako chociażby ten dotyczący Daimona i Hiji), niemalże tylko zasugerowane. Lubię niedopowiedzenia, w tym przypadku jednak brakowało mi choć kilku scen więcej, tak, by wyjaśnić czy może uwiarygodnić zachowanie bohaterów.

"Jest wcieloną Mądrością Pańską, więc nie ma nic wspólnego z miłosierdziem."

Mimo to „Siewca” wciąga, i to bardzo.  Opowiedziana historia – oryginalna i śmiała – wydaje się nawet hm… prawdopodobna? :) Bo czemu by nie? Temat, który kiedyś był zastrzeżony wyłącznie dla religii, został przedstawiony zupełnie inaczej. Anioły, stworzone by wielbić Pana i realizować jego plany, prowadzą własne gierki, gubią się na ścieżkach służby oraz własnych ambicji. Jakież to ludzkie! Niektóre fragmenty – o celach w życiu, wartościach czy przyjaźni – skłaniają do refleksji ;)

"- Nie tak to miało wyglądać, nie tak się skończyć! Głębia miała stać się krainą wolności i sprawiedliwości. Miejscem, gdzie każda istota jest równa wobec prawa, wobec innych, wobec powinności i przywilejów. Bez hierarchii, bez wszechwładzy urzędników, wysoko urodzonych i bogaczy. I, na litość, bez upokarzającego systemu kast! Ścisły podział na chóry! Na Otchłań, jakże go nienawidziliśmy, Azazel, Belial, Mefistofeles, ja, wszyscy sprzymierzeni aniołowie. Lepsi i gorsi skrzydlaci pod sztandarem tej samej Jasności! Zakazane strefy, do których zwykli poddani Królestwa nie mają wstępu. Wiesz, jak to wygląda? Żaden skrzydlaty poniżej chóru Potęg nie może wejść wyżej niż do Czwartego Nieba, bo tam mieszczą się wszystkie potrzebne urzędy! Urzędy, rozumiesz?! Pieprzony aparat ucisku! A ci nadęci biurokraci, chamscy, wrzeszczący, wymachujący milionami glejtów, nakazujących natychmiast zejść im z drogi! Istna zaraza. Kto ich zwolnił z podstawowych zasad uprzejmości, na Jasność? Następna kolekcja świstków z pieczęciami? Chcieliśmy stworzyć lepszy świat, krainę prawości i sprawiedliwości, a zbudowaliśmy...

— Piekło— podsumował Asmodeusz.

Lucyfer umilkł, zmieszany. Spojrzał w zmrużone, fiołkowe oczy przyjaciela.

— No tak— przyznał.— Na to wyszło."

Do tego dochodzi jeszcze Daimon Frey, jedyny w swoim rodzaju. Tańczący na Zgliszczach, Anioł Zagłady, Abbadon. Fajny facet – ze wszystkich postaci akurat on wzbudził we mnie największą sympatię.  Wydawał się taki… realny? Trzeźwo nastawiony do świata, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę, że nie miał lekko. To nic miłego „umierać po wielekroć” i być wskrzeszanym, by dalej służyć jako Niszczyciel zdolny przeciwstawić się Cieniowi ;)

"Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to otrzymać."

Pomimo wspomnianych przeze mnie niedociągnięć – wyjątkowo lubię tą książkę i teraz, przypomniawszy ją sobie, zamierzam zapolować na "Zbieracza burz" :)

"- Puść trony!
- Utknęły!
- Chalkedry?
- Walczą ze smokami!
- Kurwa!
-
Kurew też nie mam! - wrzasnął wściekle Gabriel, a oko zachrzęściło i zamarło.
- Fajnie - mruknął Pan Zastępów.
"

Moja ocena: 7/10.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...