„Siewcę Wiatru” Mai
Lidii Kossakowskiej czytałam już wiele, wiele lat temu, teraz jednak z
przyjemnością przypomniałam sobie tą pozycję. Raz jeszcze wciągnęłam się w niezwykły
świat Królestwa, z całym (imponującym!) bogactwem zamieszkujących go istot, ze złożoną
polityką, zawiłymi intrygami oraz niebezpieczeństwem, które może położyć kres
istnieniu całego Stworzenia. Choć zakończenie się nie zmieniło, od kiedy
czytałam je po raz pierwszy, to i tak z niecierpliwością wczytywałam się w
kolejne strony.
"Bóg umarł - stwierdził filozof. A może odszedł? - zapytała pisarka. I postawiła BezPańskie anielskie zastępy w obliczu Armagedonu.
To drugie wydanie książki, w polskiej angelologicznej fantastyce prekursorskiej i już klasycznej. Zawiera opowiadania z "anielskiej serii", pisanej przez Kossakowską na przestrzeni lat 2000-2003.
Jej anioły są niepokojąco ludzkie. Palą, piją, piorą się po pyskach, bywają w burdelach, mają niewyparzone gęby, cierpią "na samotność", są po naszemu pazerne. Jak zauważył recenzent Elkandera: autorka pokazuje, do jakich rzeczy zdolny jest człowiek, który sięgnął po władzę. A fakt, że za przykład służą archaniołowie - aniołowie szczególnie umiłowani przez Boga - świadczy, że stoczyć może się nawet najszlachetniejszy...
A wszystko dlatego, że Pan, stwarzając świat, zapowiedział ostateczną walkę ze Złym. Nikt oprócz Niego nie wie kiedy przyjdzie czas. A Pan odszedł. Archaniołowie utrzymują Jego nieobecność w tajemnicy. Czy nie zniszczy ich władza? Czy zdołają ocalić dzieło Pana i siebie samych przed Antykreatorem? Jak walczyć z Siewcą Wiatru bez Pana, gdy Abbadon, wybrany i wskrzeszony Anioł Zagłady, bez Jego dotknięcia jest bezradny.. Nie ma już wybranych i odrzuconych, Niebios i Otchłani. Jest tylko Dzieło Pana i Antykreator, Siewca Wiatru, nicość i pustka... I cień. Coraz bliżej.."
Nastrój opowieści jest
raczej ponury, skrzydlaci muszą zmierzyć się z potężnym przeciwnikiem oraz z
wrogiem we własnych szeregach, lecz wyjątkowy styl autorki sprawia, że czyta
się to lekko i przyjemnie. W książce nie brakuje humoru – nie sposób nie
uśmiechnąć się, gdy np. (archanioł) Gabryś zwraca się do swego byłego kolegi,
Lucyfera, per Lampka. Do tego dodać trzeba przyjemność czytania w języku
rodzimym autora, piękny, bogaty język oraz bajeczne opisy.
Zwykle nie przepadam za
krótkimi scenami, szybkimi przeskokami, które sprawiają wrażenie, jakby
autorowi szkoda było czasu na ich dopracowanie, lecz w tym przypadku te
króciutkie pomagają zorientować się w sytuacji, a jednocześnie – dzięki nim
tekst nie stracił lekkości, a akcja tempa.
"Pan porzucił Królestwo. Odszedł, zabierając z sobą
serafinów, kilku proroków, patriarchów i świętych oraz Metatrona—Wretila, swego
ulubionego anioła, który śpiewając na cześć Majestatu pieśni pochwalne,
potężnym głosem powoływał do życia nowych skrzydlatych. Z tego powodu do lat na
świecie nie narodził się żaden anioł. Wraz z Panem odeszła też Królowa, a moc tchnięta w Królestwo
wyczerpywała się powoli, lecz równomiernie, gdyż Duch Pański przestał je
przenikać. Z biegiem czasu co wrażliwsi aniołowie zaczęli odczuwać niedosyt Jasności i
tęsknota za Panem. Narastał niepokój, burzono
się, szemrano."
Parę rzeczy mnie
drażniło: przede wszystkim brakowało mi kompletnego opisu wykreowanego przez
autorkę świata. Choć bez wątpienia był on mocno rozbudowany, pani Kossakowska w
treść wplotła niezwykłą liczbę istot, symboli z kultury judeochrześcijańskiej
(i nie tylko), miałam wrażenie, jakbym prześlizgiwała się jedynie po
powierzchni tego wszystkiego – anioły był tak zapracowane, ale czym konkretnie
się tym zajmowały? W treści pada wiele pojęć – jako choćby eony, demiurgowie – są
one jednak wspomniane tak pobieżnie, bez bliższego wyjaśnienia, jaką rolę
odgrywali w tamtych odległych czasach. Chwilami trudno było się połapać, jak
wyglądała hierarchia, kto na ile mógł sobie pozwolić. Akcja podążała ściśle za
grupą bohaterów, lecz nie wiadomo było, co w tym czasie działo się dookoła, jak
w ogóle wyglądała konstrukcja tego Wszechświata (Królestwa / Otchłani / Sfer
poza czasem / ziemi / etc.) – postaci przenoszą się z miejsca na miejsce, lecz
moja wyobraźnia nie zawsze nadążała za nimi. Irytowały też powtórzenia,
powracające w kolejnych rozdziałach wyjaśnienia wydarzeń, które miały miejsce w
tej samej książce, zupełnie jakby poskładana ona została z kilku osobnych
opowiadań. Dla odmiany – niektóre wątki
przedstawione zostały bardzo pobieżnie (jako chociażby ten dotyczący
Daimona i Hiji), niemalże tylko zasugerowane. Lubię niedopowiedzenia, w tym
przypadku jednak brakowało mi choć kilku scen więcej, tak, by wyjaśnić czy może
uwiarygodnić zachowanie bohaterów.
"Jest wcieloną Mądrością Pańską, więc nie ma nic wspólnego z miłosierdziem."
Mimo to „Siewca”
wciąga, i to bardzo. Opowiedziana
historia – oryginalna i śmiała – wydaje się nawet hm… prawdopodobna? :)
Bo czemu by nie? Temat, który kiedyś był zastrzeżony wyłącznie dla religii,
został przedstawiony zupełnie inaczej. Anioły, stworzone by wielbić Pana i
realizować jego plany, prowadzą własne gierki, gubią się na ścieżkach służby
oraz własnych ambicji. Jakież to ludzkie! Niektóre fragmenty – o celach w
życiu, wartościach czy przyjaźni – skłaniają do refleksji ;)
"- Nie tak to miało wyglądać, nie tak się skończyć!
Głębia miała stać się krainą wolności i sprawiedliwości. Miejscem, gdzie każda
istota jest równa wobec prawa, wobec innych, wobec powinności i przywilejów.
Bez hierarchii, bez wszechwładzy urzędników, wysoko urodzonych i bogaczy. I, na
litość, bez upokarzającego systemu kast! Ścisły podział na chóry! Na Otchłań,
jakże go nienawidziliśmy, Azazel, Belial, Mefistofeles, ja, wszyscy
sprzymierzeni aniołowie. Lepsi i gorsi skrzydlaci pod sztandarem tej samej
Jasności! Zakazane strefy, do których zwykli poddani Królestwa nie mają wstępu.
Wiesz, jak to wygląda? Żaden skrzydlaty poniżej chóru Potęg nie może wejść
wyżej niż do Czwartego Nieba, bo tam mieszczą się wszystkie potrzebne urzędy!
Urzędy, rozumiesz?! Pieprzony aparat ucisku! A ci nadęci biurokraci, chamscy,
wrzeszczący, wymachujący milionami glejtów, nakazujących natychmiast zejść im z
drogi! Istna zaraza. Kto ich zwolnił z podstawowych zasad uprzejmości, na
Jasność? Następna kolekcja świstków z pieczęciami? Chcieliśmy stworzyć lepszy świat,
krainę prawości i sprawiedliwości, a zbudowaliśmy...
— Piekło— podsumował Asmodeusz.
Lucyfer umilkł, zmieszany. Spojrzał w zmrużone,
fiołkowe oczy przyjaciela.
—
No tak— przyznał.— Na to wyszło."
Do tego dochodzi
jeszcze Daimon Frey, jedyny w swoim rodzaju. Tańczący na Zgliszczach, Anioł
Zagłady, Abbadon. Fajny facet – ze wszystkich postaci akurat on wzbudził we
mnie największą sympatię. Wydawał się
taki… realny? Trzeźwo nastawiony do świata, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę,
że nie miał lekko. To nic miłego „umierać po wielekroć” i
być wskrzeszanym, by dalej służyć jako Niszczyciel zdolny przeciwstawić się
Cieniowi ;)
"Zastanówcie się, o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to otrzymać."
Pomimo wspomnianych
przeze mnie niedociągnięć – wyjątkowo lubię tą książkę i teraz, przypomniawszy ją sobie, zamierzam zapolować na "Zbieracza burz" :)
"- Puść trony!
- Utknęły!
- Chalkedry?
- Walczą ze smokami!
- Kurwa!
- Kurew też nie mam! - wrzasnął wściekle Gabriel, a oko zachrzęściło i zamarło.
- Fajnie - mruknął Pan Zastępów."
- Utknęły!
- Chalkedry?
- Walczą ze smokami!
- Kurwa!
- Kurew też nie mam! - wrzasnął wściekle Gabriel, a oko zachrzęściło i zamarło.
- Fajnie - mruknął Pan Zastępów."
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz