Na tekst Ruthie Knox ("Writing reality") trafiłam przypadkiem, poprzez link z innego bloga. Przeczytałam uważnie - jak zawsze ciekawa tematów związanych z książkami, pisarstwem, etc. - i... jestem w szoku :)
Co prawda już dawno straciłam złudzenia, że to, co zalega na półkach w księgarniach, to starannie wyselekcjonowane, interesujące i wartościowe opowieści. Nie dziś, nie w tych czasach, gdy wszystko jest na sprzedaż. Mimo to bardzo często wiadomości wyciekające z rynku wydawniczego wywołują u mnie spory dyskomfort. Tak było i tym razem.
Zdarzało mi się już tutaj narzekać na schematy powtarzające się nieprzyjemnie często w romansach, na wyidealizowanych i dość podobnych do siebie bohaterów czy oklepane wątki. Tyle książek zamknęłam nie doczytawszy nawet połowy.
I co?
Okazuje się, że autorzy publikujący w tym właśnie gatunku często dostają od swoich wydawców żądania, by ugładzić tekst, usunąć niepasujące do obowiązującej linii elementy (typu: nieschematyczna bohaterka, niedoskonały bohater). "Bo nie tego chcą czytelnicy". Ugh... Szczęka mi opadła :)
Cytat z bloga Wonk-o-Mance:
"We get edits that say women don’t fall in love with men who cry.
Edits that say women don’t masturbate.
We get edits that say heroes don’t have to go out and buy condoms, ever, because the fantasy is that the men we want to fuck are so sexually active already, they have condoms on hand at all times. They have them in their wallets. They carry them in their back pockets, for Pete’s sake, even though, dude, that is not a good idea.
We get edits that say women with unapologetic sexual agency are sluts, so can you make it so she’s been in love with him forever, maybe? Or else have her thinking about how she doesn’t usually get horny like this, but this guy is special?
We get edits that say people who have been sexually assaulted aren’t okay. They can’t be portrayed as okay, because they have to be broken, and then they have to be redeemed by the love of their partner, who is the only person who thinks they are okay.
We get edits that say penises must be very very large, and vaginas must be very very tight, and very very wet, but not in a gross way. Never in a gross way. Here is the list of things that are gross. Note the placement of armpit hair (female)."
Dzięki tego typu polityce "pilnowania porządku" mamy dziesiątki dopieszczonych książek, poprawnych pod każdym względem, szczególnie - marketingowym. Bo skoro czytelnicy tego właśnie chcą (a chcą - czego dowodzą przytoczone na innym blogu (gdzie pojawiło się echo tej dyskusji) fragmenty recenzji - wielu/większość? czytelników romansów odrzuca te pozycje, które... nie wpasowują się w bezpieczne, sprawdzone schematy), trzeba więc zadbać, by to dostali. Sprzedaż przede wszystkim, wyniki sprzedaży są najważniejsze.
A ja naiwnie myślałam, że powieść od początku do końca jest wytworem weny autora :D
Rozstrzygnięcie, czy to faktycznie czytelnicy chcą książek "ładnych" i przewidywalnych, czy też wydawnictwa nauczyły ich tego oczekiwać - pozostawiam specjalistom od tego rynku. Dla mnie... to dość ponura, nieprzyjemna praktyka. Ograniczająca kreatywność, narzucająca określoną (i raczej nieodpowiadającą tkwiącej we mnie feministce) wizję świata. Z tego, co przeczytałam w komentarzach innych autorów, akceptowana przez wydawnictwa linia promuje przede wszystkim bohaterki grzecznie "czekające wiernie na tego jedynego" (doświadczonego już i zwykle dominującego) mężczyznę, by w nim mogły się do szaleństwa zakochać, przeżyć niezwykłą zmysłową inicjację. Ughh... Kopciuszek w wersji dla dorosłych :/ Nawet jeśli rozsądne czytelniczki zdają sobie sprawę z tego, że książki są oderwaną od rzeczywistości fikcją, to przecież... tak wykreowany świat zawsze ma na nie jakiś tam wpływ, choćby i nieuświadamiany.
A parcie na sprzedaż, na zyski - sprawia, że większość tytułów utrzymywać się będzie w tych właśnie ramach.
A parcie na sprzedaż, na zyski - sprawia, że większość tytułów utrzymywać się będzie w tych właśnie ramach.
Na pociechę pozostaje nadzieja, że zdarzają się bardziej otwarte wydawnictwa, odważne i skłonne zaryzykować, by dostarczyć coś dla bardziej wymagających czytelników. Coś innego, odbiegającego od schematu. Takich książek będę szukać :)
Biorąc pod uwagę popularność ffów/opowiadań autorskich na całym świecie wierzę, że jednak są ludzie, którzy chcą czytać książki bez tych utartych przez wydawnictwo schematów. Jestem przekonana, że wiele z tych ffów nie przeszłoby bez ostrej cenzury wydawcy. Czytając taką Twórczość przynajmniej wiem, że jest ona w 100% wytworem autora, a nie wielu przeróbek jego wydawcy. agnieszka326
OdpowiedzUsuńNa pociechę myśl o tym, że do wartościowej twórczości można dotrzeć też bez pomocy wydawnictw - magia Internetu ;)
OdpowiedzUsuń