Przyznaję, lubię tzw. literaturę kobiecą (to pojęcie ma szersze znaczenie i brzmi lepiej niż po prostu "romanse"). Zazwyczaj zapewnia komfort, iż na ostatnich stronach bohaterów nie czeka jakaś straszliwa tragedia, że inaczej niż w życiu można liczyć na szczęśliwe zakończenie. Choć... W ramach tego gatunku wybieram historie rozgrywające się w realiach innych niż nasza rzeczywistość - najlepiej z elementami paranormalnymi lub historyczne - i zapewne to ma jakiś wpływ na moje dalsze rozważania.
Zastanawiałam się nad charakterami bohaterów książek, jakie ostatnio przechodzą mi przez ręce. Lubię myśleć o sobie jako o kobiecie świadomej siebie, idącej z duchem czasu, ale... po tej analizie trochę w to zwątpiłam ;)
Bo co my tu mamy?
1) szara, przeciętna kobieta, której dopiero mężczyzna otwiera oczy na to, jak można żyć? (a jeszcze lepiej: "wyzwala jej głęboko skrywaną namiętną naturę" - och, już mam dreszcze),
2) bohaterka, której "wydawało się", że jest niezależna (a nawet z początku wykazuje się pewnym hartem ducha, zdrowym uporem), lecz w końcu i tak rozpływa się uległa i zadowolona w ramionach dominującego mężczyzny (ewentualnie - pod nim), a on z tym wszystko wiedzącym uśmiechem pobłażliwie czasem pozwoli jej poczuć trochę wolności,
(staram się ograniczać długość postów, więc pozostańmy przy tych dwóch, uogólnionych przykładach)
O całym tym cyrku wokół dziewictwa tudzież kobiecej "niewierności" (=różni partnerzy) nie wspominając... Bo prawdziwy mężczyzna to wiadomo - tylko ten, który ma już bogate doświadczenie. I niezależnie od tego, co sam robi/robił, jako 100% samiec ma prawo wybuchać świętym oburzeniem albo urządzać sceny zazdrości (nawet w książkach rozgrywających się współcześnie - w inny sposób, ale opowiedziane jest to samo).
Kopciuszek, Ośla Skórka i co my tam jeszcze mamy... Schemat mocno wyrył się w głowie i nawet jeśli świadomie wiem, że to bajki, to podświadomie... Gdzieś tam jest ta tęsknota za wyidealizowanym światem? Piękna, wrażliwa kobieta, którą ktoś powinien się zaopiekować?
Hola, zbuntowana i feministyczna część mojej duszy protestuje :) Bo gdy się zastanowię - to dla mnie taki akurat świat wcale wyidealizowany nie jest. Nie chcę być delikatnym Kopciuszkiem ani czekać na księcia z bajki, to nie jestem ja!
Co o mnie świadczy, że mimo to dobrze się bawię przy tych książkach (jakich bohaterów sama kreuję?)? Że pociągają mnie fantazje o tych facetach, którzy w gruncie rzeczy są aroganckimi dupkami? (hah, czasem się "nawracają" i może na to czekamy...) Za dużo myślę, co? ;)
Może jednak Machiavelli miał rację :/
1) szara, przeciętna kobieta, której dopiero mężczyzna otwiera oczy na to, jak można żyć? (a jeszcze lepiej: "wyzwala jej głęboko skrywaną namiętną naturę" - och, już mam dreszcze),
2) bohaterka, której "wydawało się", że jest niezależna (a nawet z początku wykazuje się pewnym hartem ducha, zdrowym uporem), lecz w końcu i tak rozpływa się uległa i zadowolona w ramionach dominującego mężczyzny (ewentualnie - pod nim), a on z tym wszystko wiedzącym uśmiechem pobłażliwie czasem pozwoli jej poczuć trochę wolności,
(staram się ograniczać długość postów, więc pozostańmy przy tych dwóch, uogólnionych przykładach)
O całym tym cyrku wokół dziewictwa tudzież kobiecej "niewierności" (=różni partnerzy) nie wspominając... Bo prawdziwy mężczyzna to wiadomo - tylko ten, który ma już bogate doświadczenie. I niezależnie od tego, co sam robi/robił, jako 100% samiec ma prawo wybuchać świętym oburzeniem albo urządzać sceny zazdrości (nawet w książkach rozgrywających się współcześnie - w inny sposób, ale opowiedziane jest to samo).
Kopciuszek, Ośla Skórka i co my tam jeszcze mamy... Schemat mocno wyrył się w głowie i nawet jeśli świadomie wiem, że to bajki, to podświadomie... Gdzieś tam jest ta tęsknota za wyidealizowanym światem? Piękna, wrażliwa kobieta, którą ktoś powinien się zaopiekować?
Hola, zbuntowana i feministyczna część mojej duszy protestuje :) Bo gdy się zastanowię - to dla mnie taki akurat świat wcale wyidealizowany nie jest. Nie chcę być delikatnym Kopciuszkiem ani czekać na księcia z bajki, to nie jestem ja!
Co o mnie świadczy, że mimo to dobrze się bawię przy tych książkach (jakich bohaterów sama kreuję?)? Że pociągają mnie fantazje o tych facetach, którzy w gruncie rzeczy są aroganckimi dupkami? (hah, czasem się "nawracają" i może na to czekamy...) Za dużo myślę, co? ;)
Może jednak Machiavelli miał rację :/
Na drugim biegunie pojawiają się (stopniowo... coraz liczniej...) bohaterki, które twierdzą, że mężczyźni im do szczęścia potrzebni nie są (ta opcja wydaje się popularna w wielu powieściach paranormalnych czy urban fantasy - szczególnie, gdy bohaterka jest współczesną wojowniczką, twardą, zimną babką z jajami). Nie jestem pewna, co o tym sądzę (nie o jakości literatury, tylko o podejściu do życia).
Raz po raz wracam do planów, by napisać bajki dla "nowoczesnych" dziewczynek, zaglądam do notatek, w których wciąż pusto - bo przygody prosto jest wymyślać, trudniej zaproponować nowy model, pomysł na życie - jak uciec od starych schematów i opowiedzieć dzieciom o tej wizji równości, wzajemnym szacunku... Czego sama bym chciała? Co dla mnie jest ważne?
Hmm... Tyle na temat samoświadomości. Muszę jeszcze pomyśleć.
Raz po raz wracam do planów, by napisać bajki dla "nowoczesnych" dziewczynek, zaglądam do notatek, w których wciąż pusto - bo przygody prosto jest wymyślać, trudniej zaproponować nowy model, pomysł na życie - jak uciec od starych schematów i opowiedzieć dzieciom o tej wizji równości, wzajemnym szacunku... Czego sama bym chciała? Co dla mnie jest ważne?
Hmm... Tyle na temat samoświadomości. Muszę jeszcze pomyśleć.
Haha, bardzo trafnie określiłaś te bohaterki Słonko :) Czyżbym wyczuwała nutę feminizmu? :) Mnie one kompletnie nie przeszkadzają, pod warunkiem, że pozostają w książkach :)
OdpowiedzUsuńZamotałam się chyba w tym poście :/ Chodziło mi przede wszystkim o to, że zachwycam się historiami, które - biorąc pod uwagę wybory życiowe bohaterek, postawę bohaterów - powinny budzić mój niesmak. Przynajmniej w świetle moich własnych, "feministycznych" deklaracji. To tak jakbym głosiła jedno, a faktycznie myślała coś innego.
OdpowiedzUsuńNawet tylko w książkach - mój wybór lektur coś tam o mnie mówi.
Czytać, o ile książka jest dobrze napisana, ale krzywić się na zachowanie postaci?