Wydawało mi się, że mniej teraz piszę, a tu jednak... 500 post. Czas leci (za szybko). Wolne chwile staram się ostatnio spędzać jak najdalej od komputera, zajęć nie brakuje: trochę eksperymentów z fotografią, trochę testowania nowej maszyny do szycia, to znów - szkice do opowiadań, etc. Zawsze znajdzie się coś ciekawego do zrobienia, nawet jeśli doba byłaby dwa razy dłuższa. Za PTA ciągle nie mogę się zabrać, lecz kończę właśnie inny tekst, niespodziankę, do której nie mogłam się zmobilizować od miesięcy. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać :)
***
Pod jego stopą niespodziewanie
zaskrzypiał stopień rozdzierając ciszę nieprzyjemnym dźwiękiem. Alec zamarł,
lecz Edward, który znajdował się wyżej, skoczył zwinnie do przodu i przylgnął
do ściany tuż obok wyjścia na korytarz. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Sekundę później drzwi się uchyliły, by wypuścić mężczyznę z twarzą przesłoniętą
ciemną chustką. Graham nie miał okazji mu się przyjrzeć, gdyż uwaga
skupił na rewolwerze wycelowanym w jego pierś. Nie potrafił powiedzieć, co
się później wydarzyło. Edward poruszył się zbyt szybko, by dało się śledzić
jego ruchy, a w następnej sekundzie zamaskowany napastnik osuwał się na ziemię w
ramionach miedzianowłosego. Pierś mężczyzny mieniła się świeżą, pulsującą
czerwienią.
- Jezu Chryste… – wymamrotał
Alec.
Z oddali dobiegło ich niewyraźne
wołanie, przypominające „ratunku”.
Graham poczuł, jak zawartość
żołądka podchodzi mu go gardła, chciał coś zrobić, działać, lecz paraliżowała
go świadomość braku odpowiednich umiejętności. Jego towarzysz tymczasem przeciągnął
ciało na schody, ułożył z boku, po czym nie zwracając uwagi na gubernatora
wyjrzał ostrożnie na korytarz. W międzyczasie Alec zdołał nieco odzyskać
panowanie nad sobą i pokonał ostatnie stopnie z nadzieją, że żaden z nich
już go nie zdradzi.
Gdzieś na dole schodów kobiecy
głos zaczął przeraźliwie krzyczeć.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz