Za oknem ponury listopad, ziiiimny (dzisiaj w niektórych regionach Polski podobno spadł śnieg - brrr....) i szary, jedyna nadzieja w ciepłym kocu i kubku herbaty. Ba, żeby tylko mieć jeszcze czas i spokojnie zwinąć się na kanapie - nie wiem, kiedy dni uciekają... Trzy godziny spędzone w samochodzie pozwoliły mi nieco uporządkować zaległe zdjęcia - te są mniej więcej z połowy października: to był taki piękny słoneczny dzień, las zalany był słońcem. I ciepło, spacerowałam w krótkim rękawku. Ech...
Teraz pora myśleć o prezentach świątecznych, szykować się do Świąt. A myślami wybiegam już ku wiośnie, kwiatom, jakie zasadziłam w ogródku, planom wycieczkowym... Tak, ku zdecydowanie cieplejszym dniom.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz