Rozkoszując się spokojem, podczas gdy Skrzat zamęcza dziadków w górach (hehe, myśleli, że to oni będą go zabierać na szlak, tymczasem ledwo za nim nadążają), zrobiłam rachunek sumienia i spróbowałam krytycznie spojrzeć na moje podejście do dziecka. Skrzat jest skorpionem, już teraz zdecydowanie bardziej uparty niż ja, narzucanie innym swojej woli traktuje jako coś naturalnego.
Czy mi kiedyś się wydawało, że wychowywanie polega na przekazywaniu wartości? Tak, może to jest ważne, najpierw jednak trzeba sobie wypracować autorytet, a okazuje się, że mama wcale nie ma go tak z założenia. I te rozmowy wcale nie są łatwe - że kłamstwo różni się od "zwykłego" opowiadania bajek, że rodziców trzeba słuchać, zawsze, że jedno "przepraszam" nie wymaże całego niegrzecznego zachowania, etc. Jestem przyzwyczajona do używania najróżniejszych argumentów, na tym w dużej mierze polega moja praca, lecz w konfrontacji z dziecięcą logiką i kreatywnością, tudzież niekończącą się energią - muszę się mocno napocić, by nie przegrać z kretesem.
Zastanawiałam się nad tablicą "motywacyjną" - z systemem ocen, mam jednak opory przed uczeniem takiego sposobu myślenia: "dobre zachowanie się opłaca, bo dostanę nagrodę; ale jeśli nagroda mnie chwilowo nie interesuje, to nie muszę się starać". Być może w ten sposób właśnie funkcjonuje wielu ludzi, mi to nie odpowiada.
Nie wspominając o tym, iż Skrzat zapewne szybko znalazłby sposób na naciągnięcie najbardziej precyzyjnych zasad. Tak, jak kiedy powiedziałam mu, że bajka będzie dopiero (!) o dziewiętnastej - przesunął krzesło, wdrapał się do góry i przestawił zegar. A co.
Nie wspominając o tym, iż Skrzat zapewne szybko znalazłby sposób na naciągnięcie najbardziej precyzyjnych zasad. Tak, jak kiedy powiedziałam mu, że bajka będzie dopiero (!) o dziewiętnastej - przesunął krzesło, wdrapał się do góry i przestawił zegar. A co.
Pozostaje cierpliwość i rozmowy, rozmowy, raz jeszcze rozmowy. I zaufanie w zdrowy rozsądek.
Boję się. Znów czeka mnie kilka dni nerwówki, która skończy się kolejnym głębokim dołkiem :/
Aniu.. chcę napisać bądź dzielna!.. ale nie właśnie! .. bo ile można!!??.. chcę napisać wypłacz! wysmutkuj się!.. ale w sumie tego też Ci nie życzę.. więc po prostu przytulam..
OdpowiedzUsuńPomysłowość i dziecięca logika to jest coś, co i mnie zaskakuje nieustannie i zadziwia, i zostawia pod wielkim wrażeniem :) ja do rozmów dodaję konsekwencję, a za którymś razem faktycznie pojawiają się efekty ;)) choć nic nie zastąpi sprawiedliwego traktowania i prawdy, tylko one mogą zaprocentować zaufaniem, a to podstawa...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest. Nie doświadczyłam jeszcze tego, gdy spryt dziecka powoduje moją bezradność...jednak wierzę Ci Aniu, dzieci potrafią naprawdę wiele, trzeba się nagłowić by dotrzeć do tej małej główki, która po swojemu rozumuje :)
OdpowiedzUsuńSkrzat zatem na wakacjach z dziadkami....przecież on to ma w genach, a że najmlodszy to nadaje rytm marszowi :)