Dwa dni w domu pomogły, wiem, że niektórych spraw nie powinno się lekceważyć, szczególnie, gdy za oknem zimno. Nie miałabym nic przeciwko zagrzebaniu się pod kocem w każdy inny weekend tej dziwnej zimy, niekoniecznie jednak w ten jedyny chyba śnieżny. Przez kolejne dwa będę poza domem, a potem pewno już śniegu nie zaznam... Trudno :/
Tęsknię za wiosną, ilekroć jednak pomyślę sobie o... Znów czuję w sercu ten chłód, znów ogarnia mnie żal. Nie, nie chcę myśleć. Dziś mam zdecydowanie smętny wieczór, ale wiem, że to fizjologia i nie mam na to wpływu; tym razem (znów) byłam przygotowana.
Znalazłam kolejną stronkę z podpowiedziami, jak zabrać się za uszycie historycznego stroju - odzywa się we mnie ta mała, głęboko uśpiona dziewczynka, która zawsze marzyła o kostiumie księżniczki. Nie wyobrażam sobie, żebym miała cierpliwie odrysowywać szablony, kroić, fastrygować, szyć, pruć i znów szyć... Ale marzy mi się taki strój (można kupić, jasne..). Może spróbuję chociaż ze starym prześcieradłem? Póki co znalazłam na allegro taką właśnie samoróbkę z wiśniowej koronki, cudna jest, tylko dekolt muszę obszyć (w związku z czym robótka od tygodnia leży napoczęta na stole), zaplanowałam to niej halkę, ale jak pomyślę o marszczeniu 9-metrowych pasów tiulu... Ok, kiedyś to zrobię, do czasu wiosennych wypadów do lasu może zdążę.
***
Szperałam ostatnio po różnych forach literackich w poszukiwaniu adresów, trafiłam na dyskusję o coraz bardziej popularnych wydawnictwach, reklamujących się jako "wspierające debiutantów". Oferta na stronie brzmi zwykle bardzo zachęcająco, ale... Firmy te niewiele różnią się od zwykłych drukarni, wydają praktycznie każdego autora, który za to zapłaci (abstrahując od tego, że nierzadko autorzy muszą później w sądzie dochodzić honorarium).
Poczułam się dziwnie nieswojo. Bo wystarczyłoby zapłacić nie aż tak wielką kwotę i proszę - miałabym wydaną książkę. Fajnie, co?
Zwolennicy tej metody twierdzą, że oczywiście to dopiero pierwszy krok, że potem trzeba się samemu zareklamować i to rynek/czytelnicy wyłaniają najlepszych. Owe "wydawnictwa" nie robią w tym zakresie prawie nic poza reklamą na swojej stronie. Mam bardzo ambiwalentne uczucia. Bo to świetnie, że każdy może mieć szansę, wielu uznanych (po latach) autorów miało trudne początki, było odrzucanych przez tradycyjne wydawnictwa, a jednocześnie...
W księgarniach jest tak wiele nowych tytułów, że łatwo dostać oczopląsu, a znacznie trudniej wyłowić coś wartego uwagi. Nie wspominając o tym, że coraz mniej jest wznawianych wydań klasyków (a ja mam ambicję zbudować własną, klasyczną biblioteczkę). Do tej pory jednak wydawało mi się, że pozycje, które się tam pojawiają, przeszły jakieś sito selekcji (mniejsza o kryteria), porządną korektę i decydując się na coś płacę za jakąś jakość... Raz jeszcze okazało się, iż byłam bardzo naiwna, a w dzisiejszym świecie wszystko można sobie kupić.
Powyższe to z punktu widzenia czytelnika, natomiast patrząc na temat jako "autorka" - piszę opowiadania, ponieważ sprawia mi to ogromną przyjemność (zarówno samo budowanie historii, jak i żywy kontakt z czytelnikami). Nigdy nie miałam wielkich ambicji, nie ważyłabym się nazwać moich tworów literaturą. Naprawdę mam do tego zdrowy dystans... Ale też nie byłabym do końca szczera twierdząc, że ani przez moment nie zagościła w mojej głowie myśl, iż przyjemnie byłoby uzyskać taką "oficjalną" aprobatę. I we mnie jest ta odrobina próżności. To cichutkie pragnienie dotyczy jednak uznania, nie popularności. Za tym ostatnim nigdy nie goniłam, nie brałam się za te mainstreamowe tematy. Tak mi się przynajmniej wydaje? To tylko hobby. I teraz mogłabym sobie względnie łatwo kupić "sukces"? Nie cieszyłby mnie. Wręcz przeciwnie, na samą myśl czuję... właściwie to zniechęcenie :/
No nic, podobno życie co krok uczy nas czegoś nowego. Będę dalej pisać, raz po raz może i znów spróbuję szczęścia, jednak tradycyjną drogą, nie licząc na powodzenie.
Odeszła Whitney, kolejna artystka zbyt wrażliwa, aby poradzić sobie z życiem. Słuchając jej nieraz miałam w oczach łzy...
***
Są jeszcze ludzie wielcy duchem, którzy nie tylko mówią, ale i potrafią wiele z siebie dać, aby pomóc innym. Polecam serdecznie rozmowę z Martą Kaszubską z PAH.
***
Kiedy mam wybrać coś z twórczości Okudżawy, kończy się odsłuchaniem co najmniej kilkunastu kawałków. Poezja jako taka nigdy do mnie nie przemawiała, jednak ta śpiewana... Te melodie są wyjątkowo przejmujące. Naprawdę nie mogę się zdecydować: "Trzy miłości" w wykonaniu Anatola Borowika, "Związek przyjacielski" w wykonaniu Sławy Przybylskiej czy "Panie, panowie" w wykonaniu Krystyny Sienkiewicz i Piotra Fronczewskiego?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz