Czasem mam ochotę uciec.
Zapomnieć o wszystkim, przestać się przejmować, wyrzucić z głowy te wszystkie troski - obiad, zaległe sprzątanie, codzienne zakupy, praca moja i męża, przedszkole, opiekunka (tudzież jej brak), lekarze, samochód, etc.etc.etc.
Poczuć pod stopami trzeszczącą miękkość ściółki, wciągnąć w płuca świeże, żywiczne powietrze. Zamknąć oczy, wsłuchując się w łagodny szept wiatru ocierającego się o korony drzew i świergot ptaków, chwalących kolejny dzień. Las jest miejscem, w którym ogarnia mnie spokój. Niewzruszony, a jednocześnie pełen życia. Tajemniczy w swej niepoznanej przestrzeni, a jednocześnie budzący we mnie zaufanie.
Chciałabym usiąść, opierając się plecami o pień drzewa. Położyć dłonie na ziemi szukając jej tętna i zamknąć oczy. Pozwolić, by moje zmysły połączyły się z otaczającą mnie przyrodą, poczuć tą kojącą jedność, znów poczuć się częścią tego świata.
Kiedyś więcej czasu spędzałam w sadach i odpowiadałam bez wahania. Dziś muszę się cofnąć o krok, spojrzeć na liście, korę, całe drzewo i dopiero mogę sobie westchnąć... To grusza.
Pod pretekstem uprzejmej ciekawości niektórzy zadają zbyt osobiste, choć pozornie niewinne pytania. Pytania, które przypominają o tym, co odsuwa się jak najdalej poza codzienną świadomość. Potulnie wyjaśnić, co i jak? Zmienić temat, dyskretnie dając do zrozumienia, iż to sprawa prywatna? Niegrzecznie burknąć, że nic im do tego? Niezależnie od tego, jak odpowiem, mój żołądek kurczy się nieprzyjemnie, a w oczach pojawia się wilgoć.
Rozsiadłam się wśród kwitnących pigwowców, szukając odpowiedniego światła, kiedy nadleciał obżarty kolega... Buczał na mnie i fuczał, marudził, że wszystko już opylone... Raz tylko śmignął mi przed obiektywem i znikł za horyzontem następnego krzaczka, brutalnie przerywając naszą cichą rozmowę.
Umawiamy się tak: ja Ci załatwię dzień wolny w lesie, albo nawet sad zasadzę jak będzie trzeba, a w zamian chcę więcej drzew na zdjęciach. Buzi buzi
OdpowiedzUsuń