Wiosnę zaczyna falowanie kolorów. Nieśmiałą zieleń poprzedza biały i żółty, jasnymi plamkami znacząc szarość przedwiośnia. Z każdym dniem przybywa kolorów, faktur, lśniących w słońcu barwnych przestrzeni...
I wtedy to pojawiając się zapachy. Nie ten wilgotny, pierwotny aromat wiosennej ziemi, ale subtelne, czasem trudne do uchwycenia nutki, które wabią, kuszą, zawracają w głowie.
Pierwsze pojawiają się ze śnieżną bielą kwiatów śliwy. Choć tak lekkie, to powodują, iż się zatrzymuję, by napełnić płuca ich ożywczą mocą. Znak, że przyroda rozpoczyna nowy cykl. W sadach, przydrożnych rowach rozwijają swoje uroki jabłonie, grusze, lecz to wszystko jest bardzo niewinne, dopóki do gry nie wejdą bzy. Liliowy atak jak zawsze zaskoczy mnie i całkowicie oszołomił. Ich subtelna siła będzie wodzić mnie za nos, zmuszać, by szukać, pilnować gron uwodzicielskich kwiatów. Trudno oderwać od nich wzrok, jeszcze trudniej jednak wstrzymać oddech.
Będę jeszcze chodziła zniewolona ich urokiem, gdy w powietrze wzniesie się biała słodycz akacji. Ich smukłe, długie ramiona rozpuszczą wonne smugi po mieście, każąc przystanąć i chłonąć ten niemożliwy do opisania zapach. Jak tylko ich czar zacznie ustępować, przypomną o sobie jaśminy. Najpierw nieśmiało, tylko wieczorami, po cichu omotają mnie, nie pozwalając ochłonąć.
W to całe aromatyczne zamieszanie wbiją się lipy. Ich ciężki, miodowy zapach otuli mnie, spychając w słodki narkotyczny niebyt. Będę się włóczyć w ich objęciach, niczym lunatyk, kojąc się tym szaleństwem.
I z każdej już strony nawoływać będą coraz to nowe wonie, odcienie i niuanse kwietnych aromatów, przenikające się i splatające w oszałamiającym tańcu, coraz głośniejszej melodii, która wkrótce już zabrzmi symfonią lata.
Smutek nie ma zapachu ani koloru. Jest niczym gruba szyba z brudno-mętnego szkła, oddzielająca mnie od świata. Tłumi jasne promienie słońca, tłumi śmiech. Przytłaczający ciężar na piersi, który nie pozwala odetchnąć, wysysa z serca wszelką radość, pozostawiając zimną, obcą pustkę. Każdego poranka potrzeba włożyć wiele sił, by wstać, przybrać pogodną minę i iść naprzód.
Dostałam dziś piękną niespodziankę. Ktoś bardzo mi bliski, choć z mojej winy daleki, przesłał mi dziś prezent, śliczne prace, od których poczułam więcej ciepła, niż od kwietniowego słoneczka. Włożone w nie praca i serce wiele dla mnie znaczą.
Dziękuję, G. :)
Chyba jest pełnia. Wilkołaki grasują pod oknami i spać nie dają... To wiele wyjaśnia.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz