wtorek, 5 maja 2015

A w lesie głębokim... czyli o "Into the Woods".


Nie przepadam za filmami, wolę w tym czasie poczytać książkę. Te tzw. "ambitne" filmy zwykle mnie nudzą, a te "nie-ambitne", czysto rozrywkowe, po prostu męczą. Tyle ciekawych rzeczy można zrobić zamiast siedzieć i gapić się w ekran! Kiedy już zdarzy mi się coś oglądać, może kilka razy do roku, to najprawdopodobniej będzie to coś... dziwnego.

Tym razem upatrzyłam sobie musical, "Into the Woods" (polski tytuł "Tajemnice lasu").

To nie tak, że w sposób szczególny lubię musicale :) Raczej ich unikam, w tym jednak przypadku zainteresował mnie opis. Musical, wystawiany od lat 80-tych w Old Globe Theather i na Broadwayu, został zaadaptowany przez studio Disneya, a jego premiera miała miejsce 25 grudnia. Kino familijne? Heh, swojemu dziecku nie pozwoliłabym tego oglądać, przynajmniej jeszcze nie przez dobrych kilka lat. 

Sam pomysł nie jest może oryginalny. Postacie ze znanych wszystkim bajek spotykają się w tytułowym lesie, by opowiedzieć historie - każdy swoją, ale i wszyscy razem - nową, wspólną. Choć mogłoby się wydawać, że Kopciuszek czy Czerwony Kapturek niczym już nas nie zaskoczą, to jednak reżyserowi udało się spleść bajkowe wątki w całość, która zmusza do refleksji: nad relacjami dzieci i rodziców, nad różnymi postawami wobec rodzicielstwa, dorastania, nad odpowiedzialnością za swoje działania czy nad poszukiwaniem własnej drogi. Czasem dobrze jest się zatrzymać i spróbować uświadomić sobie, co tak naprawdę jest ważne. Niektóre "życiowe mądrości" zostały podane może w sposób jak dla mnie zbyt łopatologiczny, chwilami zbyt wiele było może patosu (ale przecież to baśń i do tego musical!)... Johnny Depp jako wilk był bardzo sugestywny i to był chyba jedyny moment, kiedy ścisnął mi się żołądek, Meryl Streep również pokazała klasę. Podobały mi się zdjęcia, podobały piękne głosy aktorów.

Nie nastawiałam się na film wybitny i byłam nawet całkiem zadowolona z tego, co zobaczyłam, przynajmniej dopóki nie odszukałam sobie fabuły oryginalnego musicalu (wspominałam już, że wolę czytać niż oglądać?). Disney niektóre wątki obciął, inne ugrzecznił i w efekcie powstało coś, co nie do końca jest dla dzieci (przynajmniej nie dla tych młodszych), a dla dorosłych może być zbyt proste. Ładne, ale i trochę rozczarowujące.


Poranne światło jest zupełnie inne niż to południowe czy wieczorne :) Niestety, wczesne wstawanie o tej porze roku mnie przerasta :)





A tu już złota godzina ;)


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...