To nie są demotywatory. To autentyczne reklamy.
Po latach te obrazki bawią? Więcej można znaleźć tutaj. Dobrze, jeśli tylko bawią, chociaż całkiem często mam wrażenie, że te reklamy wcale nie mają 60 lat, lecz są nam bardzo współczesne. Zmieniła się może estetyka, lecz... Myślę, iż niektórym (p)osłom marzyłby się powrót do tamtych czasów.
Pozwolę sobie przytoczyć komentarz autorów zestawienia:
"Internetowy magazyn Business Pundit przygotował
ranking 10 najbardziej seksistowskich reklam prasowych z XX wieku. Wszystkie ukazały się w latach 50-tych ubiegłego wieku. To czas przed
rewolucją seksualną, jaka odbyła się w kolejnych dekadach. Seksizm w
reklamach wówczas był nie tylko tolerowany, ale wręcz pożądany. Dziś taka reklama skazywałaby produkt na klęskę. Business Pundit nazywa
te reklamy relikwiami minionej epoki, w której seksizm, rasizm i inne
formy nietolerancji były powszechne. Ranking nie jest także jedynie przyczyną do śmiechu, ale także daje do
myślenia, jak daleko zaszliśmy od tamtej pory – komentują autorzy
opracowania."
Łatwo jest sprowadzać hasła głoszone przez feministki do propagowania wolnych (wyuzdanych, niemoralnych, deprawujących) związków czy aborcji, trudniej pamiętać, że bez ich determinacji rola kobiety wyglądałaby dziś nieco inaczej (sama nie uważam się za feministkę, choć niektóre z ich poglądów są mi bliskie). Zresztą przemiany społeczne są zbyt złożone, zależne od wielu grup i czynników, by można było wskazać tak po prostu na tych "dobrych" i "złych".
Tak na marginesie - ktoś kojarzy plakaty propagandowe z PRL-u? Dziś również śmieszą, chociaż one przynajmniej wydają się bardziej postępowe - głoszą równouprawnienie ;) I taki mały paradoks - popularne jest krytykowanie tamtej epoki, wytykanie jej błędów i traktowanie jako ciemnego okresu w naszej historii... A mimo to wtedy właśnie prawie nie było bezrobocia, kobietom przysługiwały płatne roczne (!) urlopy macierzyńskie, a dzieci mogły liczyć na ciepły posiłek - przynajmniej w szkole. Co z tego, że kazali się uczyć tych różnych śmiesznych haseł... Dzisiaj za to nadal są popularne konkursy na przodownika pracy, chociaż nikt ich już tak nie nazywa. Po prostu - trzeba harować, coraz dłużej i dłużej...
Zaprezentowałam mężowi moje nowe szpilki z 15-centrymetrowym obcasem (całe szczęście, że wzrostu to mu natura nie poskąpiła). Wyglądał na bardzo zadowolonego, choć nie wiem, czy buty nie były jedynie pretekstem do jego wyrażenia.
Nie można mieć wszystkiego, ale coś się od życia należy.
Przyrządziłam sobie grzańca (gdzie te czasy, gdy ogrzewało się go na kaloryferze lub w czajniku elektrycznym??), mogę usiąść do jakiejś przyjemnie rozpraszającej lektury...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz