Sobotnią "kawę" tradycyjnie zaczęłam od lektury "WO" (można się czepiać sposobu, w jaki dobierane są tematy, zawsze jednak łatwiej mi przekartkować najpierw tę gazetę niż pozostałe, już mniej kolorowe). Moją uwagę przyciągnęły wypowiedzi dziewczyn, zwolenniczek radykalnej prawicy (zajawka tutaj).
Zawsze starałam się podchodzić do opinii innych z uwagą, wysłuchać, kierować się tolerancją. Mimo to czytając wypowiedzi tych młodych kobiet, szczególnie jednej z nich ("Wiem, że mam radykalne poglądy. A jeśli się mylę? Nie, jestem pewna, że się nie mylę.", "Feministka w ogóle kojarzy mi się tylko z legalizacją aborcji, nic więcej.", "Jestem przeciwna wszelkim formom przemocy czy dewastacji, jednak jeśli ktoś jest na tyle odważny, że staje naprzeciwko nas, to musi się liczyć, że nie pozostaniemy bierni.", "Nawet z lesbijką podyskutowałabym przy piwie, chociaż pewnie nie zaufałabym takiej osobie."). Może dlatego, że będąc od nich starsza o dekadę nie jestem już idealistką, może dlatego, że zawsze niepokoi mnie bezkrytyczna wiara w ideologię, brak szerszego spojrzenia - zarówno w ujęciu ludzkim, społecznym, jak i historycznym. Bo raczej nie chodzi o to, że zawsze było mi bliżej do poglądów lewicowych (nie, żebym i tych stronnictw nie krytykowała)...
Cieszę się, że są (młodzi!) ludzie, którzy chcą coś zrobić dla tego kraju.
Martwi mnie, iż ich radykalizm i agresja. Historia uczy, aby być ostrożnym.
Dla mnie to nie ojczyzna jest wartością nadrzędną, lecz człowiek. Wolność osobista każdego z nas ograniczona jest wolnością innych.
"W nacjonalizmie trzeba poświęcić jednostki, które są przeciwne. Nie odbieram nikomu prawa do życia, ale jestem przeciwna niektórym grupom i liczę, że sprowadzimy je do marginesu."
Mam w pamięci taką myśl Karla Rahnera, iż tolerancja to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie. Cóż, wychodzi na to, że w odniesieniu do przytoczonej akapit wyżej wypowiedzi tolerancyjna to ja nie jestem.
Są takie dni, że bardzo bym chciała rzucić wszystko i uciec jak najdalej... Siedziałam dziś z ręką na telefonie zastanawiając się, czy dzwonić już po pogotowie czy jeszcze nie :/ Boję się, przychodzą chwile, gdy ciężko sobie z tym poradzić. Ale nie ma nikogo, kto by mnie zastąpił, więc muszę jakoś dawać radę :/
Te skrawki komentarzy które przytoczyłaś aż wywołały u mnie dreszcze...szok!
OdpowiedzUsuńKochana...martwi mnie strasznie co się dzieje, musisz też zadbać o siebie!