Ostatni ciągle brakuje mi sił, wieczorami tylko snuję się po kątach, a przecież moja aktywność fizyczna o tej porze roku zdecydowanie spada. Ostatnio przy okazji zakupów w apteko-drogerii zatrzymałam się przed ogromnym, kolorowym regałem z suplementami, których opakowania obiecują cuda.
Nieee... Zawsze byłam i nadal jestem nieufna.
I tak na co dzień już łykam dolomit, bo to dobry wapń i magnez, kwas foliowy, z przyzwyczajenia, oraz tabletki z wyciągiem ze skrzypu polnego, bo paznokciom dobrze byłoby pomóc. To i tak już za dużo chemii jak dla mnie.
Witamin i siły poszukam gdzie indziej.
Niepokoją mnie natomiast coraz częstsze sygnały o tym, że wiele suplementów nie spełnia norm, a ich stosowanie może być wręcz szkodliwe dla zdrowia (szczególnie w połączeniu z innymi lekami). Sprzedaż można wszystko, firmy farmaceutyczne ostro walczą o rynek obiecując cuda, ludzie natomiast... Można powiedzieć, że sami są sobie winni, jeśli w te cuda wierzą. Te zgłoszone produkty można sprawdzić na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego (tutaj), to jednak nie gwarantuje ich skuteczności.
Zawsze byłam przekonana, że dobrym, naturalnym środkiem jest tran. Niedawno znajoma zaskoczyła mnie wyśmiewając to oświadczenie. Jej zdaniem Norwedzy hodują łososie w warunkach, które nie mają nic wspólnego z naturalnymi i taki tran nie jest za wiele wart (wiem, że miała podstawy, aby wydawać sądy). Ona sama polecała olej cedrowy, a kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć do sklepu, gdzie takowy oferowali, sprzedawczyni zrobiła wielkie oczy...
Pozostaje nie popadać w skrajności i polegać na zdrowym rozsądku. Własnym.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz