środa, 14 listopada 2012

Szarzyzna




Szaro, buro, listopadowo. Najlepiej zwinąć się pod kocem z kubkiem czegoś rozgrzewającego. W tym roku pierwszy śnieg miałam okazję oglądać jeszcze w październiku.


Na takie dni, o ile tylko uda się wygospodarować trochę czasu, najlepiej jest zafundować sobie od rana peeling kawowy :) Wystarczą dwie łyżki mielonej (nie rozpuszczalnej!) kawy, takiej najzwyklejszej, byle ładnie pachniała, do tego trochę oliwki do ciała albo płynu do kąpieli (świetnie komponuje się z wiśniowym), ewentualnie rozgrzewającego cynamonu, i pod prysznic. Działa lepiej niż espresso, a zapach na skórze utrzymuje się przez prawie cały dzień :)

Ostatnie rozdziały "Alpine" idą mi wyjątkowo opornie. Chociaż materiału na sceny mam w głowie całkiem sporo, ciężko mi się zmobilizować do ubrania tego w słowa. Zanim zabiorę się za drugą część planuję zrobić dłuższą przerwę. Ciąg dalszy z pewnością jednak powstanie i po cichu, bardzo po cichu mogę powiedzieć, że akcja opowiadania przeniesie się do Mason City w Iowa ;)




- Kochanie, co tu jest napisane?

- Ma-ma.

- Bardzo dobrze. A tutaj? - pytam pokazując kolejny obrazek z podpisem.

- B... R... A... T...

- Czyli całe słowo razem?

- Chłopiec!

---

Składanie słów idzie Skrzatowi zdecydowanie lepiej, kiedy "studiuje" napisy na murze w przejściu  podziemnym ;)


Zdjęcia jeszcze październikowe, teraz balkon jest już pusty i szary...


2 komentarze :

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękną miałaś balkonową jesień!
    Skrzat jest bystry, przecież brat to chłopiec :)

    Ten peeling stosowałam często dopóki nie zapchałam sobie kawą odpływu spod prysznica :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...