Dobrze jest spędzić cztery całe dni z najbliższymi. Dobrze jest mieć obu chłopaków przy sobie, obserwować, jak sobie radzą, jak się docierają. Szkoda, że tak nie może być na co dzień.
Pomimo katarów czy innych drobnych niedogodności wydłużony weekend upłynął przyjemnie. Nie udał się nam wypad do lasu, dokończyłam za to, na ile pozwalał mi wciąż zapuchnięty palec, porządki w ogródku: ścięłam zaschnięte już kwiaty, wkopałam nowe obrzeża, okryłam posadzone cebule korą. Pozostało jeszcze zabezpieczyć przed zimą budleję i róże... Z drugą parą rąk, silniejszych niż moje własne, wszystko idzie szybciej. Udało się odhaczyć kilka zaległych spraw w domu, wynieśliśmy z balkonu letnie meble, zapędzone do mieszkania kwiaty nie mieszczą się na parapetach. Szkoda, że pelargonie nie przetrzymały tych pierwszych przymrozków; w tym roku wyjątkowo wcześnie się poddały.
Czekam na wiosnę.
Czas jest nieubłagany, biegnie swoim rytmem, zwykle szybciej niżbyśmy sobie tego życzyli. Zawsze jednak, kiedy nadchodzi ta zimna, szara pora roku, wolałabym, aby minęła szybciej. Mam dość ponurych myśli i bez tej jesiennej szarugi, chłodu, błota.
A na wiosnę...
Nie trzymam się nadziei, bo ta tylko prowadzi do łez. Staram się po prostu robić swoje, przejść przez każdy dzień świadomie, najlepiej, jak potrafię. Na brak zajęć narzekać nie mogę. Na wypadek wolnej chwili - mam całą listę pomysłów, czym jeszcze mogłabym się zająć.
A na wiosnę...
Znów wyciągnę mój stolik, krzesła. Będę pić kawę na balkonie. Będę patrzeć na moje kwiaty, cieszyć oczy ich świeżymi kolorami. Jakoś to będzie, choć może nie tak, jak być miało.
Ależ piękne zdjęcia a ta kawka...ja tylko przykryłam pokrowcem meble na balkonie, nie mam ich gdzie upchać.
OdpowiedzUsuńPogoda fakt nie sprzyja spacerom i nie zachęca do aktywności. Mnie pochłonęło całkowicie lenistwo, nic mi się nie chce, praca idzie tak powoli, że mam ciągłe telefony z ponagleniami.