wtorek, 14 lipca 2015

"Żona psychopaty" Teresa Ewa Opoka


Długo nie mogłam zabrać się za tą książkę. Wiedziałam, o czym jest - tytułu nie można nazwać przesadzonym. Czytałam recenzję, wiedziałam, że opowieść jest napisana bardzo realistycznie, i choć bardzo chciałam ją przeczytać, ciągle odsuwałam to od siebie.

"Żona psychopaty" to nie jest lekka pozycja na wolny wieczór. Mi pozostał po niej gniew, bunt, żal i strach - historia Majki, kobiety latami dręczonej, krzywdzonej i upokarzanej mogła wydarzyć się za ścianą, w sąsiednim budynku i nikt by o tym nie wiedział. Czułam się, jakbym siedziała przy stoliku obok bohaterki i słuchała opowieści o jej życiu. To trudna lektura, przytłaczająca, moim zdaniem warto jednak przez nią przejść. Choćby po to, by zrozumieć.

Kiedy mężczyzna z czułego amanta zmienia się nagle w potwora, kobieta najpierw szuka przyczyn, później próbuje ratować siebie i związek, ale na końcu musi podjąć decyzję.
Majka – młoda, radosna dziewczyna, na początku studiów poznaje Edwarda – mężczyznę, który na każdym kroku okazuje jej swą miłość i uwielbienie. Wkrótce biorą ślub – i nagle wszystko się zmienia.
Mąż pokazuje swe prawdziwe oblicze – okrutnego i bezwzględnego psychopaty. Zazdrosnego w nieracjonalny sposób człowieka, który traktuje żonę jak swoją własność. Dla otoczenia Edward jest czarującym kochanym mężem; gdy zostają sami, zmienia się w wyrafinowanego sadystę. Po trzynastu latach męczarni Majka decyduje się odmienić swój los – walczyć o własną godność, spokój dzieci, prawo do szczęśliwego życia. Szybko się jednak przekonuje, jak trudna to będzie walka. 

Przemoc pojawia się w wielu książkach. Czasem mam wrażenie, że tzw. literatura kobieca jest nią wręcz przesycona - nie przemocą jako bieżącym elementem fabuły, ale przemocą z przeszłości bohaterów, taką czy inną traumą. Niejedna bohaterka została głęboko skrzywdzona, przeszła swoje piekło i powieść pokazuje, jak sobie z tym radzi (bądź nie radzi - czekając na rycerza na białym koniu). Niektóre z tych historii są naprawdę drastyczne - tak bardzo, że tracą swoją realność. To coś, o czym czytamy, współczujemy, ale tak nie ogarniamy umysłem. Tak wiele zła staje się abstrakcyjne. Czasem mam wrażenie, że ta literatura popularna oraz filmy znieczuliły odbiorcę na prawdziwą krzywdę i coś lżejszego niż pobicie skutkujące pobytem na OIOM-ie nie robi już wrażenia.

Historia opowiedziana w "Żonie psychopaty" jest inna. Bohaterka nie zostaje pobita do nieprzytomności ani pocięta nożem, nic tak dramatycznego. Krzywdy, jakich doznaje Majka, są drobne, przynajmniej z początku. Ciąg mniejszych czy większych upokorzeń, zdarzeń, które nie są zbyt widowiskowe i nie brzmiałyby dobrze w jednej z tych opowieści w ładnych okładkach, których pełne są księgarnie. 

Ale właśnie ta historia opowiedziana jest tak realistycznie, że czytając trudno nie zadawać sobie pytań, jak postąpiłoby się na miejscu bohaterki. Przejmująca relacja kobiety dręczonej latami - po cichu, zawsze bez świadków. Bohaterki zaplątanej w okropny układ, gdzie nie mogła liczyć na niczyje wsparcie: ani matki, ani swoich dzieci, ani przyjaciół. Smutna, przytłaczająca prawda o życiu nie tylko tej jednej kobiety.
Wymyśliła wreszcie, że powinna ten incydent ukryć przed światem w najodleglejszym zakamarku mózgu. Otoczy go wysokim murem, zasiekami, zasypie, żeby nic się nie przedostało na zewnątrz, nie zatruło dobrych ludzi. 
(...)
Do pokonania własnego wstydu trzeba więcej heroizmu aniżeli do znoszenia upokorzeń.

Ja wciąż na nią krzyczałam. Źle mi się czytało, gdyż z góry wiadomo było, ku czemu to wszystko zmierza. Wiadomo było, gdyż opowieść o życiu Majki została poprzecinana scenami z jej późniejszego życia. Starałam się mieć na uwadze, że akcja zaczęła się w Polsce lat 70-tych, gdy inna była świadomość społeczna, gdy o przemocy właściwie się nie mówiło, a rozwody były rzadkie. Do dzisiaj zresztą to nie są łatwe sytuacje - wciąż wiele kobiet pozwala wciągnąć się w tak toksyczne związki. Poza tym Majka wplątała się w swój, gdy była bardzo młoda, naiwna i w ciąży. Na samym początku swej dorosłej drogi, bez tej pewności siebie, która może stanowić zbroję przeciwko wykorzystaniu przez innych. Rozumiałam to, ale i tak nie wiedziałam, czy dam radę dobrnąć do końca. Nawet język, jakim prowadzona jest narracja, przypomina bardziej pamiętnik, poszarpane wspomnienia niż elegancką, literacką prozę. Często przeplatają się ze sobą czasy przeszły i przyszły, chronologia zdarzeń odgrywa raczej drugorzędną rolę. Dialogów jest mało, właściwie opisów "otoczenia" też niewiele - tekst składa się przede wszystkim z prostego zrelacjonowania wydarzeń, wzbogaconego o odczucia bohaterki (ale bez przesadnego skupiania się na nich - tak lakoniczny zapis robi większe wrażenie, niż gdyby autorka rozpamiętywała i analizowała każdą emocję).

Lektura tej książki to przygnębiające doświadczenie. Gdyby ktoś chciał podsumować, jakiego rodzaju krzywda spotkała Majkę - trudno byłoby to ująć w kilku słowach. Każda z tych rzeczy, którymi dręczy ją Edward, to sama w sobie drobna sprawa, tak by się mogło wydawać. Te wszystkie wyzwiska, upokorzenia, przykrości czy groźby... Czytając tylko streszczenie z okładki trudno pojąć, jaki wpływ na bohaterkę ma ich nagrodzenie przez lata. Jakże łatwo kogoś ocenić - nawet po wysłuchaniu historii życia - zapominając, że do określonej sytuacji prowadził szereg innych sytuacji, okoliczności.

Najpierw przez wiele lat cierpiała upokarzana i poniżana przez swojego dręczyciela, a kiedy wreszcie się od niego uwolniła, społeczeństwo zaczęło wywierać na nią presję, by przebaczyła, ponieważ wybaczanie stało się kulturową normą wbijaną ludziom do głów. A po raz trzeci skrzywdzili ją ci, którzy powtarzali, że widocznie jest masochistką, skoro tyle lat trwała w tak toksycznym związku. A może to polubiła? Godność skrzywdzonej osoby można podeptać i zniszczyć na różne sposoby.
Nawet po latach, gdy wydawało się już, że Majka uwolniła się od potwora, jego cień wciąż wisiał nad nią. Autorka nie podsuwała słodkiego, łatwego zakończenia - wiele ze scen nawet z najbliższymi, z dziećmi, które nie nigdy zorientowały się, że ojciec dręczył matkę, było przejmujących. Bohaterowie nie zostali wyidealizowani, wręcz przeciwnie - pełni wszystkich odcieni szarości, jak to w życiu. Kiedy Majka zdecydowała się odmówić prośbie córki i zadbać o siebie - biłam jej brawo i sama odetchnęłam z ulgą. W kilku miejscach płakałam z nią z bezsilności.

Co niezwykłe, książka do ostatniej strony trzyma w niepewności, czy Majce uda się wyjść na prostą. Jej walka była trudna, rozłożona na wiele lat i najróżniejszych zakrętów. Lektura tej książki budzi wiele pytań,  a niektóre z nich pozostają otwarte. Czytelnik może spróbować sam sobie na nie odpowiedzieć.

"Żona psychopaty" Teresy Ewy Opoki z pewnością nie jest relaksującą ani lekką pozycję, polecam jednak jej lekturę. Nie wyjaśnia ona wszystkiego, nie podpowiada, jak ustrzec się tego rodzaju dramatu, jaki musiała przejść Majka, lecz pozwala więcej zrozumieć: dlaczego prześladowani nie uciekną natychmiast od swego dręczyciela oraz ile kosztuje ich walka o siebie, jak krzywdzące mogą być oceny i jak niewiele wiemy o drugim człowieku, nawet kiedy zna się go od dawna. Być może, dzięki tej książce, kiedyś ktoś komuś pomoże? Polecam.

Gdyby całe to zło od Edwarda zwaliło się na mnie za jednym zamachem, nie wytrzymałabym takiego udręczenia. Żaden człowiek, żadne zwierzę by tego nie zniosło. Popełniłabym samobójstwo, zabiła jego lub siebie. Dlaczego tak się nie stało? Ponieważ on mi dawkował te tortury jak truciznę rozpuszczaną w małych radościach życia: dziecko uśmiechnęło się do mnie, mlecz zakwitł pod murem, przyjaciółka napisała list.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...