Choć kilka miesięcy temu deklarowałam, że kończę z pisaniem, nie potrafiłam całkiem zaprzestać. Lubię nasz piękny język polski, lubię zabawę słowami oraz snucie historii. Na razie nie mam czasu ani cierpliwości na nic nowego, wzięłam więc raz jeszcze na warsztat moje najstarsze opowiadanie - "Złe wspomnienia".
Nie jest ono moim ulubionym, prawdę powiedziawszy w ogóle niezbyt mi się podoba, za każdym razem jednak, kiedy o nim myślałam, czułam zażenowanie: z powodu licznych błędów, okropnego języka i naiwnie poprowadzonej fabuły. Napisałam je w 2010 w ciągu... 2 miesięcy? I zdecydowanie nie miałam tego do końca przemyślanego.
W tej nowej wersji: zmieniłam narrację z pierwszoosobowej na trzecioosobową, nadałam bohaterom nie-fickowe imiona, poprawiłam tekst i dopisałam kilka nowych scen, a także całkiem nowy epilog. Fabuła zasadniczo pozostała taka sama, choć... w kilku miejscach ma teraz nieco inny przebieg, pojawiły się też postaci, które w pierwszej wersji nie występowały. Nie wszystko dało się naprawić, starałam się jednak, by brzmiało to choć trochę lepiej.
Nadal nie jestem z tego opowiadania zadowolona - sama nie czytam tego typu romansów, tak "normalnych" (och, jak kusiło mnie, by wprowadzić tam coś "paranormalnego", cokolwiek...), nie odpowiada mi również jego przekaz. Poza tym żeby wiarygodniej przedstawić relację głównej pary bohaterów, opowiadanie musiałoby być ze dwa razy dłuższe - w tym brakuje miejsca na odpowiednie sceny i zbyt wiele informacji przekazywanych jest ustami/myślami postaci, a nie wynika wprost ze scen. Na dobrą sprawę w miejscu, w którym ja skończyłam, można byłoby dopiero zacząć...
Na pewno dałoby się to napisać lepiej, lecz zabrakło mi cierpliwości oraz serca. Tak już musi zostać.
Na pewno dałoby się to napisać lepiej, lecz zabrakło mi cierpliwości oraz serca. Tak już musi zostać.
Poniżej - dwa z nowo napisanych fragmentów. Pierwszy rozdział znajdziecie tutaj, całość - na moim chomiku (o hasło można pytać poprzez skrzynkę kontaktową na blogu albo przez wiadomość na chomiku, tam jednak rzadziej zaglądam).
Ulica po drugiej
stronie szyby była szara, lekko zamglona w zapadającym zmroku. Nieliczni
przechodnie poruszali się w pośpiechu, jakby próbowali umknąć przed
przenikającym wszystko chłodem. Brenna nie odzywała się.
- Dlaczego nie
powiedziałaś? – spytał łagodnie, lecz teraz do jego głosu przedarł się ból.
Przez moment zastanawiała
się, czy nie skłamać, nie uciec od tematu, który sprawiał, że na jej sercu
ciążyła bryła lodu. Tak byłoby na pewno prościej, ale z Joshuą łączyła ją
szczególna więź. Tam, gdzie Connora od zawsze traktowała jak brata, Joshua nie
był przyjacielem, przynajmniej nie na początku. Zbliżyli się dopiero później, jako
dwoje ludzi kierujących się wspólnym celem.
- Nie chciałam
powiedzieć – szepnęła poprzez ucisk w gardle.
Miała wrażenie, że
powietrze stało się cięższe, przytłaczało jej pierś niczym głaz. Z głębi
kafejki dobiegały ściszone głosy krzątającej się barmanki, na zewnątrz, na
ulicy, ktoś zatrąbił. Joshua westchnął i sięgnął ponad stołem, by ująć dłoń
dziewczyny w swoje ręce.
Na moment
skrzyżowała z nim spojrzenie dostrzegając w oczach mężczyzny żywy, niczym
nieprzesłonięty żal. Uciekła wzrokiem.
- Przykro mi – powiedział
równie cicho.
Proste słowa, które
niosły w sobie aż zbyt za dużo emocji. Brenna wiedziała, iż za nimi kryło o wiele
więcej treści, lecz żadne z nich nie potrzebowało wypowiadać tego na głos.
Ciepłe, silne palce mężczyzny zacisnęły się na dłoni brunetki.
(...)
Wciągnęła głęboko powietrze,
zrobiła kilka uspokajających wdechów. Otaczali ją ludzie, którzy próbowali o
nią dbać, nie powinna się oburzać za tą troskę.
A Joshua
najprawdopodobniej przyjechał do Seattle tylko po to, by przez chwilę
posiedzieć z nią przy kawie. Powinna to docenić.
- Łatwiej byłoby,
gdybym to w tobie się zakochała – powiedziała tak cicho, że sama ledwo słyszała
własne słowa.
Mężczyzna zamrugał
powoli, na kilka sekund zamarł w bezruchu.
- Nigdy nas do
siebie nie ciągnęło, Bee-Bee.
- Wiem – przytaknęła
obojętnym tonem. – Opowiedz lepiej coś przyjemnego. Jak radzi sobie Jenny?
Przez chwilę jeszcze
wpatrywał się w nią zamyślony, po czym uśmiechnął się łagodnie, a jego dłoń
przeczesała króciutkie włosy.
Kiedy godzinę
później wyszli na zewnątrz, powitał ich zimny wiatr. Brenna zaciągnęła wysoko
zamek od kurtki i wcisnęła ręce w kieszenie. Joshua przyglądał się jej w
milczeniu, jakby nieobecny, w końcu dotknął dłonią jej policzka, po czym lekko
pocałował w usta.
- Gdybyś to mnie
pokochała, wszystko wyglądałoby inaczej – powiedział nie kryjąc smutku.
Brenna nie potrafiła
wykrztusić żadnej odpowiedzi, skinęła więc tylko nieznacznie głową. Jaki sens
miało rozpatrywanie przeszłości, której nikt już nie mógł zmienić?
Joshua objął ją
ramieniem.
***
Myśli chłopaka w
jednej chwili rozsypały się, mógł tylko gapić się na nią nieprzytomnie.
Brunetka potrząsnęła głową, zacisnęła powieki.
- Zapomnij, że to
powiedziałam – wykrztusiła cofając się jeszcze o krok.
- Brenna…
Nie odpowiedziała,
tylko odwróciła się gwałtownie i ruszyła przed siebie. Uciekała! To pomogło mu
się otrząsnąć z szoku. W jego głowie wciąż panował chaos, nie potrafił
przetrawić tych paru nieprawdopodobnie brzmiących słów, lecz potrzeba kontaktu
była silniejsza.
- Zaczekaj! –
krzyknął za nią.
W kilku krokach
dogonił ją i łapiąc delikatnie rękoma zatrzymał, zastąpił jej drogę. W oczach
Brenny błyszczały łzy, ale i ciche ostrzeżenie. Uniosła brodę w cichym
wyzwaniu. Ethan bezradnie przeczesał włosy, rozpaczliwie próbował zebrać myśli.
Boże, jak on miał na to odpowiedzieć?
- Nie możesz rzucać
czegoś takiego i oczekiwać, że zupełnie nie zrobi to na mnie wrażenia – wymamrotał
bardziej sam do siebie. – Lecz nie zniechęcisz mnie też w ten sposób.
- To mało wiarygodna
deklaracja – szepnęła zdławionym głosem. – Nic o mnie nie wiesz.
Ethan uniósł rękę,
by musnąć policzek dziewczyny, założył za ucho zbłąkany kosmyk. Nadal był
wstrząśnięty, wpatrując się jednak w oczy brunetki dostrzegał w nich przede
wszystkim głęboko skrywany ból. W tym momencie wydawała mu się tak drobna,
wręcz krucha, a jednocześnie... Nie kuliła się w kącie, nie czekała na litość
czy współczucie.
- Zdaję sobie z tego sprawę – odpowiedział
łagodnie. – Nie pytam cię o twoje tajemnice, kochanie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz