Po książki Kaya sięgam w ciemno, nie sprawdzając nawet opisów, ale też robię to rzadko, rzadziej niż bym chciała. Dzięki temu wciąż jeszcze pozostało mi kilka do przeczytania :)
"Tiganę" czytałam już kiedyś dawno, dawno (dwadzieścia lat?) temu, przed paroma miesiącami kupiłam własny egzemplarz, który jednak długo czekał na półce na swoją kolej. Książek tego autora nie da się "połykać" - w jeden wieczór, w biegu, na szybko... Kay snuje swoje opowieści leniwie, raz po raz zatrzymuje się, by przywołać jakieś wspomnienie czy podzielić się wrażeniami, bez pośpiechu wprowadza czytelnika w świat, który wydaje się zupełnie nieznany, a jednak... gdzieś tam wciąż przebija się coś znajomego. Przy takiej lekturze zawsze sama się odprężam, a spokojny rytm książki pomaga odnaleźć nieco równowagi w zabieganej codzienności :) W dzisiejszym świecie, który nieustannie gdzieś się spieszy, to wyjątkowo cenne chwile.
Osadzona w realiach włoskiego renesansu, pełna intryg poruszająca opowieść o pasji, miłości i zdradzie Tigana odwołuje się do tradycji rodów Medyceuszy i Borgiów i historii politycznych waśni rywalizujących księstw włoskich...
Opis jak zwykle nie oddaje niczego z treści tej pięknej opowieści. Akcja toczy się na Półwyspie Dłoni, podzielonym - niegdyś na 9 małych księstw, zwykle ze sobą skłóconych, obecnie pomiędzy dwóch tyranów. Dwadzieścia lat temu dwóch czarnoksiężników - Brandin i Alberico - dokonało brutalnego najazdu dzieląc półwysep między siebie. Tam, gdzie Brandin, król leżącego za morzem Ygrathu, jest pewnym siebie i - chciałoby się powiedzieć (gdyby nie jeden drobny mankament) - światłym władcą, to Alberico - marzący o powrocie do ojczyzny oraz zdobyciu tronu impreratora - jest wyjątkowo okrutny, podły.
Większość mieszkańców wydaje się mniej lub bardziej pogodzona z losem, lecz niewielka grupa zdecydowana jest walczyć o wolność. W tej grupie, skupionej wokół Alessana, znajduje się garstka ludzi pochodzących z tytułowej Tigany, jednego z podbitych księstw, które spotkał najgorszy los. Ponieważ to na ziemi Tigany zginął ukochany syn Brandina, czarnoksiężnik użył swojej magii i sprawił, że nikt poza ludźmi urodzonymi w Tiganie, nie jest w stanie zapamiętać czy wymówić nazwy tej krainy. Dumna Tigana stała się najbardziej uciemiężoną prowincją, wspaniałe domy zrównano z ziemią, a wielu mieszkańców zmuszono do ucieczki. By odzyskać imię Tigany, jej ludzie muszą pokonać nie tylko Brandina, ale i Alberico. Zadanie, które z początku wydaje się zupełnie nierealne.
Czytając "Tiganę" po raz kolejny złapałam się na rozważaniach o tym, co kształtuje historię: czy większy wpływ mają te bardziej ogólne prądy w społeczeństwach, np. narastające latami problemy ekonomiczne, czy też raczej decydujące są dążenia jednostek. Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku, Kay jednak pozwala czytelnikowi zastanawiać się nad tym, co by było gdyby - i to dotyczy nie tylko świata przedstawionego w powieści, ale i tego naszego, wcale nie tak odmiennego. Czytelnicy interesujący się historią mogą doszukiwać się w losach Tigany oraz Półwyspu Dłoni aluzji do wojen włoskich toczonych u schyłku XV i w pierwszej połowie XVI wieku, zmagań Francji oraz Hiszpanii, ale i innych potęg, o władzę nad półwyspem. Nawet jednak bez znajomości tego tła książka wzbudza emocje. Czy zemsta jest ważniejsza od miłości? Czy walka o wolność uświęca każdy środek? Bohaterowie, jednostki, które poznajemy, ludzie ze wszystkimi swoimi słabościami, marzeniami, są małymi kamyczkami przy toczącym się kole historii i nie zawsze mają wpływ na to, jak potoczy się ich życie.
Narracja dość często przeskakuje pomiędzy bohaterami, dzięki czemu możemy spojrzeć na historię ich oczyma. Poznajemy Devina, młodego śpiewaka, który dopiero co odkrył swoje prawdziwe pochodzenie i musi szybko nauczyć się, co jest w życiu ważne. Jest też Catriana, która za uszczypliwością kryje zagubioną, niepewną dziewczynę, Baerd z rozdartym przed laty sercem. Jest Alessan, o którym można powiedzieć, że jest nieco przerysowany, zbyt szlachetny i zbyt doskonały, choć... Jemu również zdarzają się potknięcia, słabości, a chwilami można kwestionować słuszność jego decyzji. Sporo uwagi autor poświęca również Dianorze, bohaterce niemal tragicznej - zamknięta w saiszanie Brandina, właściwie na własne życzenie, od lat zmaga się ze sprzecznymi pragnieniami. Cokolwiek Dianora nie wybierze, to złamie jej serce. Dla niej nie ma dobrego rozwiązania. A sam Brandin? Gdyby tylko poniechał zemsty, byłby chyba moim ulubionym bohaterem.
Przy tak naszkicowanej sytuacji z góry wiadomo, że to się nie może dla wszystkich skończyć dobrze.
W "Tiganie" nie wszystko jest proste i oczywiste. Autor podsuwa czytelnikowi wątki, które budzą moralny opór lub co najmniej wzburzenie. Jak to, co zaszło między Dianorą a jej bratem, jak początkowa interakcja między Catrianą a Devinem (której prawdziwą wagę poznajemy dopiero później), stosunki między Sandre a jego synem, wybory Brandina, zachowanie Alienor czy Eleny, a także wiele innych sytuacji. Również sam pobyt Dianory w saiszanie, wśród tylu innych nałożnic, ciągłe czekanie i poznawanie własnych, sprzecznych uczuć. I Rhun, ta bolesna tajemnica, której już nikt nie pozna.
W książce nie brakuje patosu, nieco wyidealizowanych bohaterów, tak lojalnych wobec spraw, którym się poświęcili. Walka o ojczyznę, nawet przy ogromnych kosztach. Przyjaźń. Zemsta silniejsza niż miłość. Dużo emocji, ale tak wspaniale opisanych - nie wprost, nie natrętnie - że to nie raziło.Uwielbiam styl pisania Kaya, te jego niedopowiedzenia, delikatne sugestie pozwalające czytelnikowi na domysły.
Zakończenie, jak zwykle u Kaya, było poruszające. Nie do końca szczęśliwe, mimo wszystko trudne do zaakceptowania. To drugi powód - obok wymuszonego przez piękny styl autora niespiesznego czytania - dla którego rzadko sięgam po te książki. Potrzebny jest czas, by odetchnąć między jedną a drugą :)
Moja ocena: 9/10
Kay właśnie Cię podlinkował na swoim Twitterze ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Tiganę", to książka bardzo u nas niedoceniana, a wg mnie jedna z najlepszych w gatunku.