Ponury, chłodny dzień. Słońce skryte gdzieś głęboko za chmurami, w powietrzu zimna wilgoć, która przenika dreszczem aż do kości. Mijam krzak forsycji, na którym zebrało się chyba z kilkadziesiąt wróbli, każdy z nich napuszony tak, że wydaje się dwukrotnie większy. Ćwiergolą, jazgoczą, rajcują, aż od razu robi mi się cieplej, weselej.
Poranek kilka dni temu. Ciemno, bo jeszcze przed wschodem słońca. Z brodą skrytą w kołnierzu płaszcza maszeruję w pośpiechu, jak co rano. Ale tego dnia jest inaczej - mijam wysokie drzewa, na których ukryły się ptaki wyśpiewujące radosne trele. Zupełnie, jakby już był ciepły, przyjemny kwiecień. Jeszcze dzień wcześniej ich nie było, zimowe dni takie ciche.
Niemal codziennie, gdy wracamy ze Skrzatem ze szkoły, widujemy pod jednym z drzew - jarzębiem, nie mylić z jarzębiną - ładnego ptaka wybierającego zaschnięte owoce. To chyba kwiczoł, choć wciąż nie mamy pewności. Zawsze zatrzymujemy się chwilę popatrzyć, a i on nas obserwuje, przekrzywiając łebek. Może boi się, czy nie sprzątniemy jego prywatnej stołówki? Ze śmiechem oddalamy się, by dłużej go nie stresować.
Takie drobne rzeczy, tuż obok. Nie tylko ptaki. Warto je zauważać, znaleźć w nich powód do uśmiechu w tej zbyt często zwariowanej, zbyt frustrującej codzienności.
Niemal codziennie, gdy wracamy ze Skrzatem ze szkoły, widujemy pod jednym z drzew - jarzębiem, nie mylić z jarzębiną - ładnego ptaka wybierającego zaschnięte owoce. To chyba kwiczoł, choć wciąż nie mamy pewności. Zawsze zatrzymujemy się chwilę popatrzyć, a i on nas obserwuje, przekrzywiając łebek. Może boi się, czy nie sprzątniemy jego prywatnej stołówki? Ze śmiechem oddalamy się, by dłużej go nie stresować.
Takie drobne rzeczy, tuż obok. Nie tylko ptaki. Warto je zauważać, znaleźć w nich powód do uśmiechu w tej zbyt często zwariowanej, zbyt frustrującej codzienności.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz