O Mikołaju.
- Mama, dziś na religii dowiedziałem się ciekawej rzeczy... - zaczął, lecz zaraz zawiesił głos i zerknął na mnie podejrzliwie. - Czy to prawda, że św. Mikołaj nie żyje?
Och...
- Rozmawialiście na pewno o tym biskupie, prawda? - odpowiadam spokojnie. - Nazywał się Mikołaj, a ponieważ był bardzo dobrym człowiekiem, został świętym. Świętym Mikołajem. To prawda, ten biskup żył dawno temu, więc już go nie ma.
Skrzat otwiera szeroko oczy.
- To kto przynosi teraz prezenty?
Powstrzymuję uśmiech i tylko unoszę brew.
- Dobre pytanie. Też jestem ciekawa.
*
O gotowaniu.
Odrabiamy zadania domowe - przyszła kolej na rozróżnianie "ę" i "ą". Próbuję wytłumaczyć na przykładzie odmiany czasowników:
- Jak się mówi? Ja gotuję, ty gotujesz, on gotuje...
Skrzat z zainteresowaniem przechyla głowę.
- My gotujemy, wy... - zawieszam głos.
- Nie gotujecie!
W porządku, może być i tak.
- A oni?
- Zjadają!
O listach.
Skrzat jak co roku wystosował list do pewnego świętego z brodą, a ponieważ ma dobre serduszko, złożył zamówienie od razu dla całej rodziny, wujka czy prababci nie wyłączając. Trzeba powiedzieć, że naprawdę starał się dla każdego wymyślić coś ciekawego.
- Mama, na pewno nie możesz się już doczekać choinki i tego jak dostaniesz swoją czerwoną sukienkę, prawda?
- O tak... - odpowiadam z uśmiechem. - Nie jestem tylko pewna, czy ją dostanę. Może nie byłam dość grzeczna.
Przez jego twarz przebiega cień niepokoju.
- Ty nie byłaś grzeczna?
Wzruszam ramionami.
- No, to się okaże - mruczę enigmatycznie. - Poza tym czerwona sukienka była w twoim liście. A skąd wiesz, o co ja prosiłam Mikołaja w swoim? Może o coś zupełnie innego?
Chwila konsternacji, pionowa zmarszczka na czole.
- Mama... A o co prosiłaś w swoim liście do Mikołaja dla mnie?
*
O logice.
- Kochanie, zjadłeś dziś w szkole śniadanie?
- Tylko kanapkę, banana już nie dałem rady.
- Nie dałeś rady?
Wzdycha ciężko i głaszcze się po brzuchu.
- Przejadłem się...
- Tą jedną kanapką? - upewniam się.
- Dwiema - prostuje z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Kochanie, miałeś w śniadaniówce tylko jedną kanapkę.
- Tak, ale zjadłem też kanapkę Patryka!
Biorę głęboki wdech.
- Dlaczego zjadłeś kanapkę Patryka? - pytam spokojnie.
- Bo fajnie wyglądała - wyjaśnia beztrosko. - Jego jabłko było nadgryzione, więc jego nie chciałem. Poza tym, mama, ja tą kanapkę od Patryka pożyczyłem!
W porządku.
- Kiedy mówisz, że coś pożyczyłeś - tłumaczę powoli - to znaczy, że później musisz to oddać. Jak zamierzasz oddać kanapkę, którą już zjadłeś?
- No jak? Ja zjadłem tą kanapkę, a jego mama kupi mu drugą!
- Jak się mówi? Ja gotuję, ty gotujesz, on gotuje...
Skrzat z zainteresowaniem przechyla głowę.
- My gotujemy, wy... - zawieszam głos.
- Nie gotujecie!
W porządku, może być i tak.
- A oni?
- Zjadają!
*
O listach.
Skrzat jak co roku wystosował list do pewnego świętego z brodą, a ponieważ ma dobre serduszko, złożył zamówienie od razu dla całej rodziny, wujka czy prababci nie wyłączając. Trzeba powiedzieć, że naprawdę starał się dla każdego wymyślić coś ciekawego.
- Mama, na pewno nie możesz się już doczekać choinki i tego jak dostaniesz swoją czerwoną sukienkę, prawda?
- O tak... - odpowiadam z uśmiechem. - Nie jestem tylko pewna, czy ją dostanę. Może nie byłam dość grzeczna.
Przez jego twarz przebiega cień niepokoju.
- Ty nie byłaś grzeczna?
Wzruszam ramionami.
- No, to się okaże - mruczę enigmatycznie. - Poza tym czerwona sukienka była w twoim liście. A skąd wiesz, o co ja prosiłam Mikołaja w swoim? Może o coś zupełnie innego?
Chwila konsternacji, pionowa zmarszczka na czole.
- Mama... A o co prosiłaś w swoim liście do Mikołaja dla mnie?
*
O logice.
- Kochanie, zjadłeś dziś w szkole śniadanie?
- Tylko kanapkę, banana już nie dałem rady.
- Nie dałeś rady?
Wzdycha ciężko i głaszcze się po brzuchu.
- Przejadłem się...
- Tą jedną kanapką? - upewniam się.
- Dwiema - prostuje z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Kochanie, miałeś w śniadaniówce tylko jedną kanapkę.
- Tak, ale zjadłem też kanapkę Patryka!
Biorę głęboki wdech.
- Dlaczego zjadłeś kanapkę Patryka? - pytam spokojnie.
- Bo fajnie wyglądała - wyjaśnia beztrosko. - Jego jabłko było nadgryzione, więc jego nie chciałem. Poza tym, mama, ja tą kanapkę od Patryka pożyczyłem!
W porządku.
- Kiedy mówisz, że coś pożyczyłeś - tłumaczę powoli - to znaczy, że później musisz to oddać. Jak zamierzasz oddać kanapkę, którą już zjadłeś?
- No jak? Ja zjadłem tą kanapkę, a jego mama kupi mu drugą!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz