Kilka miesięcy temu trafiłam na ciekawą dyskusję o ulubionym typie bohatera romansów. Nie udało mi się napisać o tym od razu, tak to bywa, dopiero teraz się zebrałam.
W swoim poście Michelle Sagara (tutaj) snuje rozważania o mężczyźnie w typie alfy. Przy czym, trzeba od razu zaznaczyć, alfa nie musi oznaczać bohatera romansów paranormalnych. Zasadniczo takim mianem można określać wielu dominujących mężczyzn, których siła wynika nie tyle z zajmowanego stanowiska (ono jest raczej konsekwencją tej siły), co z ich samych.Taki alfa wie, czego chce i wie jak to osiągnąć, co więcej - potrafi zrobić to sam. Nie przejmuje się tym, co myślą o nim inni, "nie stara się zaimponować, po prostu jest imponujący".
Autorka posta (sama będąca pisarką) zastanawia się, dlaczego czytelnikom odpowiada taki typ bohatera. "Romans to fantazje. To spełnianie życzeń. Rdzeniem historii jest wyidealizowana romantyczna miłość." Taki mężczyzna alfa, kiedy już spotka kobietę, która go zaintryguje, nie przejmuje się tym, czy ma ona odpowiedni status ani co pomyślą o niej/o ich związku inni ludzie.
"Alfa ma wiarę w siebie. On nie traktuje miłości jako sposobu na wzmocnienie (nieistniejącej) pewności siebie. Udowodnił, że potrafi, proszę bardzo, być silny bez związku określającego go. Ale... jest świadomy, że czegoś brakuje.
(...)
Jak powiedziałam: mężczyzna alfa jest wyidealizowany. Bo on jest fantazją. I to jego pewność i zaangażowanie oraz brak kobiecej odpowiedzialności (bohaterki) za inną osobę sprawiają, że ten wątek jest atrakcyjny. Jeśli bohaterce brakuje pewności, to nie ma znaczenia; on ma tą pewność siebie. Jeśli ona jest niepewna, czy chce go, boi się zaangażować się bardziej, że on jest pewny.
(...)
W romansie mężczyzna alfa chce bohaterkę dla niej samej. I jest zupełnie, całkowicie, pewny tego pragnienia. On jest na tyle pewny siebie, że pokonuje wątpliwości i niepewność bohaterki wynikające po prostu z bycia kobietą. Dużą zaletą mężczyzn alfa w romanse - rzeczą, która jest fantazją - jest to, że wszystkim zajmują się sami (...). Są bogaci, mają wysoki status, są (zazwyczaj) wspaniali - nie potrzebują, aby ktoś ich podbudowywał. Nie są zainteresowani kobietą-ozdobą. Są tak pewni swojego statusu, że nie potrzebują ozdób. Można powiedzieć: to jest nierealne. Nie będę się kłócić. Ale to dlatego, że to fantazja. "
W swojej polemice (tutaj) Elizabeth Vail, inna pisarka, napisała o typie bety - mężczyznach może mniej ambitnych niż alfy, nie tak agresywnych, ale nie mniej pewnych siebie:
"Mężczyźni beta są tak samo zdeterminowani, aby podążać za tym, czego pragną, jak mężczyźni alfa. Bety różnicą się jednak od alf w swoim podejściu do sprawy. Jeśli Alpha kontrolują, to bety są manipulatorami. Uwodzenie w wykonaniu bety będzie raczej werbalne i intelektualne niż fizyczne i agresywne.
Często zostają sparowani z silnymi, ale uszkodzonymi i ostrożnymi bohaterkami - tak że uwodzenie przez betę musi odbywać się ukradkiem, by uniknąć uruchomienia emocjonalnych zapalników bohaterki. Dla mnie to zawsze nadaje dodatkowego smaczku kreatywności, oczekiwania i wzrastania napięcia w stosunkach, jak w emocjonalnym filmie kryminalnym. Potrzeba więcej niż karzącego pocałunku, by zdobyć bohaterkę - mężczyzna beta musi być przebiegły.
(...)
Ich niepewność, słabości i wady są często tak samo częścią historii jako problemy bohaterki. Z własnego doświadczenia, wadliwy i niepewny bohater beta wzbogaca historię, ponieważ pokazuje, że mężczyzna ma taki sam udział i rozwój postaci w narracji, oraz że obydwoje bohaterowie mają coś do zaoferowania drugiej stronie."
Oczywiście, oba rodzaje bohaterów - alfy i bety - nie wyczerpują wszystkich typów pojawiających się w romansach. To byłoby zdecydowanie nudne :) Komentarze pod obydwoma postami dorzucają garść interesujących uwag oraz obserwacji.
Zastanawiałam się, jakiego typu bohater mi bardziej odpowiada... Z założenia nie czytam "zwykłych" romansów, takich rozgrywających się współcześnie, w całkiem realnym świecie. Wolę "bajki" - wszelkie historie z wątkami paranormalnymi, magicznymi, fantastycznymi czy przynajmniej rozgrywające się w realiach historycznych. Trudno mi więc odnieść się do współczesnych mężczyzn alfa :)
Patrząc jednak na przykładzie romansów paranormalnych oraz mojej ulubionej autorki, Nalini Singh, i jej serii "Łowca Gildii", takim alfą bez wątpienia będzie Rafael, a betą - chociażby Janvier.
Uwielbiam ich obu, ale jeśli miałabym wybierać, o kim chciałabym przeczytać więcej, bez wahania wskazałabym na Rafaela :) Przeglądając w pamięci inne książki stwierdzam, że faktycznie, to typ alfy bardziej mnie intryguje. Co nie musi oznaczać, iż tych właśnie bohaterów bardziej lubię - alfy ze swoją arogancją, próbami zdominowania bohaterki często budzą we mnie irytację :) Och, nieraz to ostrą irytację :)
Czy tak, jak napisała Michelle Sagara, wolę alfy, gdyż nie potrzebują niczego od swoich partnerek? Rozumiem przedstawione w cytowanym przeze mnie poście argumenty, jestem świadoma funkcjonowania opisanych tam mechanizmów. Dla mnie jednak istotniejsze wydaje się coś innego - lubię czytać o silnych kobietach. Niezależnych, w sposób zdecydowany broniących swoich pozycji. I kiedy taka silna bohaterka trafia na alfę, który próbuje jej coś narzucić, będzie z nim walczyć. Tak sobie myślę, że to właśnie ta walka najbardziej mi odpowiada - gdy okazuje się, że kobieta wcale nie ustępuje mężczyźnie :) Alfa - dominujący, agresywny i pewny siebie - musi uznać równość bohaterki, nauczyć się ją akceptować. Oczywiście, historia niedoskonałego bety oraz jego wymagającej wsparcia/uzdrowienia bohaterki również może być interesująca, lecz dla mnie nie aż tak bardzo jak starcie alfy i silnej, silnej kobiety.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz