O językowych zagadkach
Skrzat kartkuje książkę ze swoimi ulubionymi superbohaterami, potem wraca do okładki.
- Mama, dlaczego to pisze się "marwel", a czyta się "awendżers"?
*
O ważnych odkryciach
- Mamo, wiesz? W końcu udało mi się ustalić, że u mnie to nie mózg kieruje wszystkim, tylko umysł!
*
O zegarze
Największą zaletą weekendowych poranków jest możliwość dłuższego wylegiwania się w łóżku. Niekoniecznie oznacza to jednak dłuższy sen, gdyż Skrzat ma doskonale wyregulowany zegar biologiczny i weekend nie weekend, budzi się tak samo wcześnie. Ponieważ ostatnio został posiadaczem pięknego, czerwonego budzika, takiego staroświeckiego, umówiłam się z nim, że w weekendy śpimy co najmniej do godziny ósmej.
Było jeszcze ciemno, gdy usłyszałam dochodzący z jego pokoju głos.
- Mama, mogę zapalić światło? Bo nie widzę...
Zakopana w ciepłej pościeli i objęciach męża, mocno rozespana odkrzyknęłam niewyraźnie:
- Śpij, śpij, jest jeszcze bardzo wcześnie...
Zdążyłam zasnąć, kiedy Skrzat zawołał ponownie.
- Mama! Teraz już widzę! Wskazówki pokazują godzinę ósmą!
Półprzytomnie sprawdziłam na telefonie - równo 8.00.
- Mama, mogę już do was przyjść?
*
O św. Mikołaju
Jak do tej pory udało się nam utrzymać w tajemnicy sposób, w jaki co roku pod zielonym drzewkiem pojawiają się prezenty. Pamiętam, że jako dziecko miałam wiele frajdy z wypatrywaniem starszego pana w czerwonym kubraczku, więc staramy się, żeby jak najdłużej podtrzymać tą tradycję. To jednak coraz trudniejsze. Niedawno Skrzat rozmawiał z kolegą na temat zbliżających się Świąt.
- Ułożyłem sobie plan i w tym roku już dowiem się, kto jest tym Świętym Mikołajem - oświadcza konspiracyjnym tonem Skrzat. - Zamierzam razem z dziadkiem zaczaić się na niego.
- No coś ty? - odpowiada zaskoczony kolega. - Przecież Mikołaj to rodzinka!
Ugh... Szybko zagadałam ich na inny temat, może jeszcze trochę uda się podtrzymać tę tajemnicę?
*
O byciu meteopatą
- Mamo, włosy mnie bolą.
- Główka cię boli?
- Nie, włosy, o tutaj, na środku. Czuję się, jakby ktoś mnie za nie ciągnął.
*
O przyjemnościach
Przygotowałam specjalną "kawę". Tzn. dla siebie i męża kawę, dla Skrzata kakao (takie prawdziwe, nie to zwykłe, słodzone), doprawiłam przyprawą korzenną, na wierzchu udekorowałam bitą śmietaną i czekoladą. Gorące, aromatyczne i smakowite :) Skrzat próbuje, mlaska, mruży z ukontentowaniem oczy, w końcu wydaje werdykt.
- Mmm... Mama, zimowa promocja!
Dziękuję Aniu za porcję śmiechu w ten szary dzień :)
OdpowiedzUsuń