- Wiesz mama, ona przypomina mi tą panią z gabinetu pani dyrektor.
Rzucam mu podejrzliwe spojrzenie.
- A ty byłeś w gabinecie pani dyrektor?
- No pewno! - odpowiada nonszalanckim tonem. - Trzy razy.
Acha.
- I co pani dyrektor mówiła?
Beztroskie wzruszenie ramion.
- Że powinienem się starać lepiej zachowywać.
Nie mam w tym momencie ochoty na pogadanki, odbywamy je i tak zbyt często, ale co do jednej kwestii chcę się upewnić.
- Kochanie, a ty wiesz, że pani dyrektor to najważniejsza osoba w szkole? To ona kieruje szkołą.
- Nieprawda mama, to woźna jest najważniejsza! To ona ma wszystkie klucze!
Piękne kwietniowe słońce, wracamy niespiesznie do domu.
- I wiesz, mama, z tymi falami jest tak, jak powiedział Einstein. Jedna cząsteczka uderza o drugą, ta druga o następną i tak dalej.
Może nie Einstein to powiedział, ale poza tym się zgadza. Uśmiecham się i pocieram lekko jego ramię.
- A wiesz, mama, że radioaktywność jest niewidzialna? Jak powietrze.
- Masz rację - mruczę leniwie.
- Ale za to można ją wyczuć nogą!
Zerkam na niego zaskoczona, a on uśmiecha się z tą znajomą mi już pewnością siebie.
- No, wystarczy wysunąć nogę i można jej dotknąć.
- Mama, a co to są cycki?
I jeszcze jedno, a zapale badacza: Skrzat z dziadkiem znaleźli gdzieś w garażu zasuszonego pająka. Tzn. wygląda to to jak pająk, ma przepisowe osiem nóg, ale jest nieprzepisowo wielki. Nie wiedziałam, że u nas takie żyją na wolności. Brrrr... Lubię różne robaki - fotografować. Wtedy mam pełną kontrolę nad sytuacją, nie zbliżam się do nich zanadto. Ale nie znoszę być przez nie zaskakiwana. Skrzat natomiast (z pomocą dumnego dziadka) umieścił pajęcze truchło w plastikowym pojemniku i trzyma teraz na honorowym miejscu w pokoju. To jeszcze nie byłoby takie złe, gdyby wciąż go ze sobą nie zabierał - i tak znajduję pająka to na kanapie pod poduszką, to w łóżku, to na stole. Przeźroczystego plastiku nie widać w pierwszej chwili, za to wielkiego, włochatego stwora owszem. Brrr...