- O ile mi wiadomo, to nie.
- To niesprawiedliwe! Małpa i pies były!
***
Skończyłam czytać w książce "Świat w obrazkach" czy coś w tym rodzaju fragment o wyborach i przymknęłam oczy czekając na pytania. Skrzat rozmyślał przez dłuższą chwilę.
- Mama, a ty brałaś udział w wyborach?
- Tak, głosowałam. Być może nie pamiętasz, ale mi pomagałeś. Wrzucałeś głos.
- A na kogo głosowałaś?
Wbrew pozorom to pytanie nie jest podchwytliwe.
- Na prezydenta, na posłów... - wyliczam spokojnie.
- Co to znaczy posłów? - spytał z nagłym ożywieniem.
- Poseł to ktoś wybrany w wyborach - staram się tłumaczyć w możliwie przystępny sposób. - Posłowie zbierają się, by wymyślać przepisy, nowe prawa.
Ok, może to nie było najzręczniej sformułowane.
- Ale skoro oni je wymyślają, to te przepisy nie są prawdziwe?
- Nie, kochanie, to nie tak działa. Oni ustanawiają prawdziwe prawa, których trzeba przestrzegać.
Skrzat znów chwilę się zastanawia, a kiedy układam sobie w głowie możliwe wyjaśnienia, dlaczego powinniśmy się tych praw trzymać, słyszę zupełnie inne słowa.
- Wiesz, mama, tak sobie myślę, że w słowie poseł kryje się połowa słowa osioł.
- Mama - oświadcza stanowczo stając w drzwiach - czegoś nie rozumiem.
Zdarza się.
- Tak?
- Pan Jezus wcale nie był mięśniakiem.
Hę? Mięśniakiem?
- Co masz na myśli?
- No przecież sam widziałem! - wykrzykuje z oburzeniem. - Na filmie!
Acha, dziś na religii oglądali film. Nadal jeszcze nie łapię związku.
- I...? - podpytuję ostrożnie.
- No nie rozumiem, jak on mógł odrzucić ten kamień! Wcale nie wyglądał jak mięśniak.
Głęboki oddech, parę sekund na zebranie myśli i odszukanie właściwych słów.
- Pan Jezus jest Bogiem. Kamień miałby go zatrzymać?
Skrzat mruga, w jego oczach pojawia się zaintrygowany błysk.
- To on ma moc?
- Można tak powiedzieć. Jest Bogiem, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.
To wyjaśnienie okazuje się wystarczające. Kiwa głową wracając do swojego pokoju. Cóż, przynajmniej tym razem nie wspomina nic o Jedi.
Muszę zająć się obiadem, więc Skrzat zdany sam na siebie wyciąga grę planszową, której istota sprowadza się do rzucania kostką i jak najszybszym dotarciu do mety.
- Wygrałem! - oznajmia po chwili.
- Gratuluję - mruczę znad rosołu. - A może teraz zagrasz dwoma pionkami? Będziesz rzucał na zmianę, raz dla jednego, raz dla drugiego.
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panuje cisza, dzięki czemu mogę skończyć szykować sałatkę. Kiedy znów podnoszę wzrok w stronę stołu, Skrzat siedzi z głową ciężko opartą na dłoniach i z wyjątkowo markotną miną.
- Co się stało?
- Przegrałem.
Ha, grunt to uczciwość, nawet w grze z samym sobą.
***
- Mama...
Skrzat chodzi za mną z książką o średniowiecznym zamku i próbuje wyjaśnić jakieś szczegóły odnośnie techniki polowania z sokołami. Na pewno ciekawe, ale po męczącym dniu moja zdolność koncentracji jest na wyczerpaniu, a muszę skupić się na czymś innym.
- Kochanie, mam coś do zrobienia. Później to przeczytamy, a teraz potrzebuję, żebyś przez chwilę był cicho.
Milczenie trwa parę sekund.
- Mama, to ja będę ci tak szeptem opowiadał...
***
- Mama...
Skrzat chodzi za mną z książką o średniowiecznym zamku i próbuje wyjaśnić jakieś szczegóły odnośnie techniki polowania z sokołami. Na pewno ciekawe, ale po męczącym dniu moja zdolność koncentracji jest na wyczerpaniu, a muszę skupić się na czymś innym.
- Kochanie, mam coś do zrobienia. Później to przeczytamy, a teraz potrzebuję, żebyś przez chwilę był cicho.
Milczenie trwa parę sekund.
- Mama, to ja będę ci tak szeptem opowiadał...
Lepsze niż niektóre kabarety, na wieczór Skrzat mnie bardzo rozbawił :)
OdpowiedzUsuń