poniedziałek, 3 marca 2014

Plany? Może fantasy?


Przygoda z PTA tak naprawdę dopiero się zaczyna, podejrzewam, że z tym opowiadaniem spędzę jeszcze sporo czasu. Obiecałam sobie jednak, iż będzie to moje ostatnie fanfiction - kolejne historie, jeśli będę dalej pisać, nie będą już zmieniane na ff.

A o czym one będą? Jeszcze nie wiem. Od dawna już chodzi za mną, żeby napisać coś z gatunku fantasy, takiej klasycznej - z własnym światem... W głowie mam póki co bardzo zamglony jeszcze obraz, bardziej listę paru wątków, które chciałabym rozwinąć, pierwsze niejasne wyobrażenia o postaciach. Za wcześnie, bym mogła cokolwiek opowiedzieć :) Mam jednak pewien fragment, który nie dawał mi spokoju, dopóki go nie spisałam. Nie wiem, czy to wykorzystam, czy akcja będzie rozgrywać się w takiej właśnie scenografii, ale... To takie pierwsze podejście.


Nie związali jej dłoni, a mimo to nie byłaby w stanie ich unieść, aby się bronić. To zresztą nie miało sensu, oznaczałoby jedynie szybszy koniec. Strach przypominał zimny, mokry sznur krępujący jej ciało i odbierający wolę. Nogi poruszały się sztywno, nieporadnie, całą uwagę skupiała więc na tym, by się nie potknąć. To dałoby pretekst milczącemu olbrzymowi za jej plecami, by przytrzymać ją za ramię.
Starała się na nich nie patrzeć, wbijała wzrok w ciemną posadzkę pod stopami, lecz i tak wiedziała, że spomiędzy wąskich szczelin ich niepokojących masek śledziły ją czujne oczy. Dłonie obu mężczyzn, zbyt wysokich i zbyt potężnych, skrywały rękawice pokryte kolcami.

Nie potrafiła stwierdzić, czy prowadzący ją strażnicy byli w ogóle ludźmi.

Wciągając drżący oddech z powrotem skupiła się na stawianiu równych kroków. Nie za szybko, choć jej los i tak został już przypieczętowany. Buty jeszcze nigdy nie wydawały się tak ciężkie, spódnica plątała się między nogami, lepiła do zwilżonego potem ciała.

Poranek, gdy bawiła się z siostrami w ogrodzie, odpłynął daleko, z każdą chwilą stając się mniej realny. Ile czasu minęło, odkąd po nią przyszli? Kilka godzin?

Odrętwiałymi wargami bezgłośnie szeptała modlitwę, jedną z tych, których dawno temu nauczyła ją niania. Jedyne, co wiedziała o tym miejscu, to że nikt, kto przekroczył czarny próg, nie wrócił już do swoich. Nic nie mogło ją przed tym uchronić, nawet pozycja jej ojca.

Mroczny korytarz ciągnął się bez końca, choć w rzeczywistości pokonali go szybciej niż się spodziewała. Kiedy stanęli przed wysokimi na parę metrów drzwiami, dusiła się już z braku powietrza. To nie gorset był przyczyną, to przerażenie dławiło pierś.

Chciała żyć, nie chciała tu umrzeć.

Kolejnych dwóch strażników poruszyło się bezszelestnie otwierając masywne skrzydła. Walcząc z narastającą w niej paniką, głosem, który nie słuchając rozsądku krzyczał, by uciekała, by skuliła się w łkający kłębek, nie potrafiła się poruszyć. Świadomość, iż nie miała szans się wymknąć oraz że nie powinna ich rozdrażniać, niczego nie zmieniała.

Delikatne pchnięcie na plecach zmusiło ją, by jednak zrobiła sztywny krok naprzód, w głąb ogromnej sali. Niezwykłe wnętrze na moment oderwało jej myśli od niebezpieczeństwa przed nią. Czegoś takiego nie widziała jeszcze w żadnej z eleganckich domów, w których bywała, w żadnej z okazałych rezydencji znajomych jej rodziców. Ściany komnaty, otoczone kolumnadą, niknęły w półmroku, jakiego nie mogły przełamać rozmieszczone gęsto świece. Nastrój grozy potęgowała wszechobecna czerń: gładki lśniący kamień na posadzce, ciemne mury po bokach.

W końcu zwróciła spłoszony wzrok prosto przed siebie, ku grupie mężczyzn, którzy rozmawiali cicho skupieni dookoła centralnej postaci na masywnym, bogato zdobionym krześle.

Na tronie, pomyślała nieprzytomnie.

W cienia za tronem wyłaniał się straszliwy łeb mitycznego stwora, jego monstrualne skrzydła unosiły się po bokach, jakby osłaniały siedzącą na podniesieniu postać. Dłuższe, ciemne włosy mężczyzny, wydawały się przetkane srebrnymi pasmami, to jednak w żaden sposób nie odejmowało mu powagi. Odziany w czerń wyglądał prawie normalnie. Prawie, gdyż nawet z tej odległości wyczuwała otaczającą go aurę grozy. Gdyby tak się nie bała, sparaliżowana ciemnym spojrzeniem, wolałaby skupić się na młodszym mężczyźnie, który teraz nieco się przesunął stając z boku tronu. Wydawał się bardziej ludzki, choć to były jedynie pozory.

Naciskana przez milczącą obecność koszmarnych strażników zmusiła mięśnie do wysiłku i powoli kroczyła przez salę. Kątem oka dostrzegała ciemność kłębiącą się w kącie po lewej. To wyglądało nienaturalnie, cienie nie powinny gromadzić się w jednym miejscu. Zdawało się jej, że coś się tam poruszyło. Wbiła paznokcie w dłonie walcząc o panowanie nad sobą. Cokolwiek czaiło się tam w mroku, nie mogło być bardziej niebezpieczne od potwora na tronie.

Chciała przeżyć, choć szanse wydawały się niewielkie.

Oddech dziewczyny przyspieszył, wzdłuż kręgosłupa spłynęła strużka lodowatego potu. Pokonanie ostatnich metrów wydawało się niemożliwością, w końcu więc zatrzymała się, gdyż nogi się pod nią uginały.

Mężczyzna w czerni, a tylko on się teraz liczył, lekko przechylił głowę obserwując ją z okrutną uwagą. Nie potrafiła na niego patrzeć, spuściła więc wzrok dostrzegając jednak, że w ciemności po lewej rozbłysły dwa jasne, lśniące srebrzyście punkty.

Para oczu.



2 komentarze :

  1. Już czuję ten dreszcz niepokoju na plecach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz.. Aura i klimat opowiadania juz mi się podoba.. Z niecierpliwością będę czekała na wiecej :) Mam jednak nadzieje, że to jeszcze nie ostateczna decyzja o zakończeniu przygody z ff po tym opowiadaniu..

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...