Trudno zakwalifikować mi tą książkę do jakiegoś gatunku: niby jest zagadka kryminalna (i ciało), ale samym zabójstwem nikt (poza może tylko policją) nikt się nie przejmuje, niby dzieją się sprawy dziwne, niemalże magiczne i są one stopniowo wyjaśniane, ale... nie do końca. Właściwie trudno powiedzieć, o co w tej historii chodzi - jest ona wspaniale pokręcona i nic w niej nie ma sensu.
Co opętało młodego programistę, że wspiął się po rynnie na drugie piętro
kamienicy, żeby włamać się do mieszkania swojej dziewczyny?
Co ukrywa profesor Reg Chronotis i czym tak naprawdę zajmuje się Katedra Chronologii?
Co wspólnego mogą mieć kot Schrodingera, albatros z wiersza Samuela Taylora Coleridge`a, duch oraz kanapa?
W celu uzyskania odpowiedzi przeczytaj tę książkę (a jeszcze lepiej KUP, a potem przeczytaj) albo skontaktuj się z Holistyczną Agencją Detektywistyczną Dirka Gently`ego.
Co ukrywa profesor Reg Chronotis i czym tak naprawdę zajmuje się Katedra Chronologii?
Co wspólnego mogą mieć kot Schrodingera, albatros z wiersza Samuela Taylora Coleridge`a, duch oraz kanapa?
W celu uzyskania odpowiedzi przeczytaj tę książkę (a jeszcze lepiej KUP, a potem przeczytaj) albo skontaktuj się z Holistyczną Agencją Detektywistyczną Dirka Gently`ego.
Streszczanie fabuły w przypadku książki Douglasa Adamsa mija się z celem. Jest na to zbyt zawikłana i czytając miałam wrażenie, że nie ona była najważniejsza. Przyjemność z czytania nie wiązała się w tym przypadku ze śledzeniem losów bohaterów, lecz ze specyficznym, bardzo pokręconym, sposobem narracji oraz porozrzucanymi w tekście smakowitymi intelektualnymi kąskami. Pierwsze dwa rozdziały prawie zniechęciły mnie do lektury. Na szczęście były na tyle krótkie, że nie zniechęciły mnie skutecznie. Moja wiedza, dość podstawowa, z zakresu fizyki, pozwalała mi prześledzić wywody dotyczące fal muzycznych i fizyki kwantowej (ledwo, ledwo), lecz w odniesieniu do działań ducha (właściwie dwóch) czy mnicha zupełnie się pogubiłam. Nie udało mi się też uchwycić, jaką rolę miał do odegrania zaginiony kot (poza tym, że się odnalazł - chyba). Zdecydowanie nie wszystkie zagadki zostały rozwiązane, nie na wszystkie pytania otrzymałam odpowiedź (co zrobili Coleridge'owi? czy w jakiś sposób wpłynęło to na sytuację Gordona?), ale nie przeszkadzało mi to aż tak, jak mogłabym się spodziewać. Zwroty akcji były tak absurdalne, że po prostu musiałam się przy nich dobrze bawić (alternatywą byłoby jedynie rzucenie książki w kąt), szczególnie, że autor zdawał się szanować inteligencję czytelnika i serwował mu niedpowiedzenia oraz aluzje zamiast przeżutej papki.
PS. Na podstawie tej serii powstał serial - nie oglądałam, rzadko cokolwiek oglądam - ale tak sobie myślę, oceniając na podstawie książki, że serial w tym przypadku mógłby być lepszym pomysłem niż książki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz