czwartek, 23 kwietnia 2015

Takie czasy?


Dane statystyczne wskazują, że wynagrodzenia w Polsce rosną, a bezrobocie spada. Statystycznie na tle Europy nie wyglądamy najgorzej, ba - jesteśmy podobno jednym z najbardziej przedsiębiorczych społeczeństw (dzięki tym wszystkim, którzy zamiast umowy o pracę mają własną działalność).

Ale jak to mówią... Statystycznie, kiedy człowiek idzie z psem na spacer, każdy z nich ma po trzy nogi. Z rozmów zasłyszanych na ulicy, w sklepie, z internetowych forów czy choćby prasy wyłania się zupełnie inny obraz. Na przełomie XIX i XX wieku robotnicy walczyli o skrócenie czasu pracy, zabezpieczenie społeczne, etc. Czasem mam wrażenie, że jeśli chodzi o dzisiejszą sytuację na rynku pracy, niepostrzeżenie cofnęliśmy się o dobre sto lat...

Poniżej pesymistyczny przegląd prasy.



"– Ogromna część polskich firm to poligony czołgania pracowników. I nie jest to tylko problem supermarketów, Amazona czy wielkich fabryk, które kojarzą się nam z wyzyskiem. Przeciwnie – korporacje, nowocześni pracodawcy, urzędy, małe i średnie firmy, często rodzinne, które bywają postrzegane jako dobrzy pracodawcy, są skażone przemocą, i to na każdym możliwym poziomie. Od ekonomicznej przez fizyczną, a nawet seksualną – gorzko mówi nam Anna Makowska z Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego. – Oczywiście część z tych nagannych zachowań nie wypełnia kodeksowych ram mobbingu lub jest trudna do udowodnienia, więc poddawani im pracownicy nawet nie próbują się oficjalnie skarżyć. Co więcej, przyzwyczajeni w kolejnych miejscach do takiego traktowania nawet nie wiedzą, że są krzywdzeni. Na zewnątrz wydają się spełnieni, z karierami i osiągnięciami, czasem nie najgorzej zarabiający, a tak naprawdę zawodowo zniszczeni. Są traktowani jak chłop pańszczyźniany, który niby nie był niewolnikiem, ale jednak był własnością swojego pana – dodaje Makowska. – I tak też jest dziś. Szefowie, właściciele czy czasem menedżerowie są panami swoich pracowników: ich urlopów, weekendów, czasu wolnego, tego, czy i kiedy mogą zjeść, jak wyglądają, z kim się spotykają. Narzucając reguły, które niestety często nie mają nic wspólnego ze zdrowymi stosunkami społecznymi – dodaje."


"Przemoc psychiczna w pracy jest tak naprawdę problemem globalnym. I to problemem silnie powiązanym ze zmianami ekonomicznymi, jakie zachodzą we współczesnych gospodarkach – uważa Barbara Surdykowska. – Od dłuższego czasu mamy do czynienia ze zjawiskiem stagnacji w płacach. Rośnie PKB, ale wynagrodzenia stoją w miejscu. Co więcej, niespecjalnie jest nadzieja na ich ponowny wzrost i poprawę sytuacji gospodarczej. To budzi w ludziach frustrację. Nie tylko w szeregowych pracownikach, ale i w ich przełożonych. A taka frustracja przekłada się na negatywne zachowania – tłumaczy.
I dodaje, że w połączeniu z otwarciem na globalne rynki i napływem taniej siły roboczej, także do sektora usług, zaczęły się coraz bardziej psuć stosunki pracy. – Umowy cywilnoprawne, które zamiast alternatywą, stają się powszechnym rozwiązaniem. Brak pewności zatrudnienia. Ogromna konkurencja. To zjawiska we wszystkich gospodarkach świata. Podobnie jak powiązana z nimi przemoc psychiczna – dodaje."


"NEWSWEEK: Kilka miesięcy temu cała Polska usłyszała o szwaczkach z podkrakowskich Myślenic. Pracują za 1300 zł. miesięcznie, przez osiem godzin dziennie z 15-minutową przerwą, szyły marynarki w ukropie i w atmosferze zastraszenia...
AUGUSTYN BAŃKA: Niestety, są w Polsce miejsca, szczególnie właśnie na prowincji, gdzie mentalność pracodawców niewiele się zmieniła od czasów, gdy Reymont opisał tragiczny los szwaczek z XIX-wiecznej Łodzi. Wybitny socjolog Zygmunt Baumann, nazwał takie osoby „ludźmi na przemiał”.
(...)
NEWSWEEK: Tymczasem szwaczki z Myślenic, gdy zaprotestowały przeciw swojej krzywdzie usłyszały od nadzorców, zapewne sąsiadów, cytuję: trzeba zdusić to robactwo, uciszyć roboli. Ostatecznie te kobiety, które protestowały najgłośniej, zwolniono.
AUGUSTYN BAŃKA: To bardzo smutne, szwaczki potraktowane zostały jak trybiki w maszynie, do wymiany. A przecież te kobiety mają dzieci, utrata pracy to dramat nie tylko dla jednostki, często dla całej rodziny, dla całej społeczności."


"Coraz mniej osób wykonuje obowiązki od godz. 7 do godz. 15, pod kierownictwem jednej osoby, codziennie na tym samym stanowisku, bo ubywa miejsc pracy w sektorze produkcji. Rośnie natomiast zatrudnienie w usługach. A w tym sektorze praca ma bardziej koncepcyjny charakter, wymaga większej dyspozycyjności, można ją świadczyć nie tylko w siedzibie firmy, ale także np. w domu, przy użyciu służbowego laptopa czy smartfona. Coraz więcej osób pracuje więc dłużej niż przepisowe 40 godzin tygodniowo. Z badania CBOS wynika, że 34 proc. Polaków wykonuje obowiązki pracownicze także w domu bez dodatkowego wynagrodzenia, a jednemu na czterech zdarzało się zostawać w pracy po godzinach, mimo że firma nie sygnalizowała takiej konieczności. Aż 59 proc. z tych, którzy kiedykolwiek pracowali zawodowo, deklaruje, że zdarzyło im się dobrowolnie i bezpłatnie wykonywać zadania nienależące do ich obowiązków.
– Zamazuje się granica między pracą a czasem wolnym. Nie twierdzę, że tę tendencję można odwrócić, ale warto zdawać sobie sprawę z wpływu, jaki ma ona na nasze życie. Dla przykładu wolny strzelec, który chce otrzymać zlecenie na jakąś usługę, musi szukać klientów, przygotować ofertę, przesyłać ją do firm. Jeśli nie uda się nikogo zainteresować, to całą tę pracę wykona na darmo i za darmo – tłumaczy Barbara Surdykowska."


To problem nie tylko w Polsce, źle się dzieje w całej Europie (nie wspominając o reszcie świata), choć mam wrażenie w przypadku wielu polskich przedsiębiorców ich mentalność i podejście do drugiego człowieka pozostają daleko w tyle za średnią europejską.

"Pomimo ogólnej zamożności Unii Europejskiej, ubóstwo na jej obszarze utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie 16,9 procent. To oznacza, że 85 milionów osób jest zagrożonych ubóstwem względnym, a ponad 124,2 miliona, czyli 24,8 proc., ubóstwem i wykluczeniem społecznym, żyjąc w głębokim niedostatku. Bieda to realny i niestety mało dostrzegany problem Unii. Takie są wyniki najnowszego raportu "Ubóstwo i nierówności w Unii Europejskiej”.
- W Luksemburgu, Holandii, Austrii i Szwecji 15 do 18,5 proc. ludności jest zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, w Polsce 25,8 proc,. podczas gdy w Bułgarii i Rumunii jest to 40 proc.- mówi Ryszard Szarfenberg, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci przeciw Ubóstwu (EAPN Polska). (...)
Choć zatrudnienie jest kluczową drogą wyjścia z ubóstwa, nie każda praca jest wystarczająco opłacana, by wydźwignąć kogoś z ubóstwa. W 2012 r., 9,1 proc. osób zatrudnionych żyło poniżej progu ubóstwa. Ubóstwo pracujących w latach 2006-2011 wzrosło na terenie 1/3 państw członkowskich UE: w Bułgarii, Danii, Francji, Niemczech, Irlandii, na Malcie, w Holandii, Rumunii, Słowenii i Hiszpanii."


"W Polsce średnie roczne zarobki w badanym okresie wynosiły 21 570 zł netto rocznie, czyli 1797 zł miesięcznie. Granicę ubóstwa na jedną osobę stanowił dochód 12 940 zł rocznie (1078 zł miesięcznie). (...) W Polsce zagrożonych ubóstwem jest prawie 6,5 mln obywateli, a w skrajnym ubóstwie (poniżej poziomu minimum egzystencji) żyje 2,8 mln.

Dane za GUS, Eurostat, Numbeo. Wartości ustawowego progu podatkowego obowiązują na dzień 29.10.2014 r."

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...