Dane statystyczne wskazują, że wynagrodzenia w Polsce rosną, a bezrobocie spada. Statystycznie na tle Europy nie wyglądamy najgorzej, ba - jesteśmy podobno jednym z najbardziej przedsiębiorczych społeczeństw (dzięki tym wszystkim, którzy zamiast umowy o pracę mają własną działalność).
Ale jak to mówią... Statystycznie, kiedy człowiek idzie z psem na spacer, każdy z nich ma po trzy nogi. Z rozmów zasłyszanych na ulicy, w sklepie, z internetowych forów czy choćby prasy wyłania się zupełnie inny obraz. Na przełomie XIX i XX wieku robotnicy walczyli o skrócenie czasu pracy, zabezpieczenie społeczne, etc. Czasem mam wrażenie, że jeśli chodzi o dzisiejszą sytuację na rynku pracy, niepostrzeżenie cofnęliśmy się o dobre sto lat...
Poniżej pesymistyczny przegląd prasy.
"– Ogromna część
polskich firm to poligony czołgania pracowników. I
nie jest to tylko problem supermarketów, Amazona czy
wielkich fabryk, które kojarzą się nam z
wyzyskiem. Przeciwnie – korporacje, nowocześni
pracodawcy, urzędy, małe i średnie firmy,
często rodzinne, które bywają postrzegane jako
dobrzy pracodawcy, są skażone przemocą, i to
na każdym możliwym poziomie. Od ekonomicznej przez
fizyczną, a nawet seksualną – gorzko
mówi nam Anna Makowska z Krajowego Stowarzyszenia
Antymobbingowego. – Oczywiście
część z tych nagannych zachowań nie
wypełnia kodeksowych ram mobbingu lub jest trudna do
udowodnienia, więc poddawani im pracownicy nawet nie
próbują się oficjalnie skarżyć. Co
więcej, przyzwyczajeni w kolejnych miejscach do takiego
traktowania nawet nie wiedzą, że są
krzywdzeni. Na zewnątrz wydają się
spełnieni, z karierami i osiągnięciami, czasem
nie najgorzej zarabiający, a tak naprawdę zawodowo
zniszczeni. Są traktowani jak chłop
pańszczyźniany, który niby nie był
niewolnikiem, ale jednak był własnością
swojego pana – dodaje Makowska. – I tak też
jest dziś. Szefowie, właściciele czy czasem
menedżerowie są panami swoich pracowników: ich
urlopów, weekendów, czasu wolnego, tego, czy i
kiedy mogą zjeść, jak wyglądają, z
kim się spotykają. Narzucając reguły,
które niestety często nie mają nic
wspólnego ze zdrowymi stosunkami społecznymi
– dodaje."
"Przemoc psychiczna w pracy jest tak
naprawdę problemem globalnym. I to problemem silnie
powiązanym ze zmianami ekonomicznymi, jakie
zachodzą we współczesnych gospodarkach –
uważa Barbara Surdykowska. – Od
dłuższego czasu mamy do czynienia ze zjawiskiem
stagnacji w płacach. Rośnie PKB, ale wynagrodzenia
stoją w miejscu. Co więcej, niespecjalnie jest
nadzieja na ich ponowny wzrost i poprawę sytuacji
gospodarczej. To budzi w ludziach frustrację. Nie tylko
w szeregowych pracownikach, ale i w ich
przełożonych. A taka frustracja przekłada
się na negatywne zachowania – tłumaczy.
I dodaje, że w połączeniu z
otwarciem na globalne rynki i napływem taniej siły
roboczej, także do sektora usług, zaczęły
się coraz bardziej psuć stosunki pracy. –
Umowy cywilnoprawne, które zamiast alternatywą,
stają się powszechnym rozwiązaniem. Brak
pewności zatrudnienia. Ogromna konkurencja. To zjawiska
we wszystkich gospodarkach świata. Podobnie jak
powiązana z nimi przemoc psychiczna – dodaje."
"NEWSWEEK: Kilka miesięcy temu cała Polska usłyszała o
szwaczkach z podkrakowskich Myślenic. Pracują za 1300 zł. miesięcznie,
przez osiem godzin dziennie z 15-minutową przerwą, szyły marynarki w
ukropie i w atmosferze zastraszenia...
AUGUSTYN BAŃKA:
Niestety, są w Polsce miejsca, szczególnie właśnie na prowincji, gdzie
mentalność pracodawców niewiele się zmieniła od czasów, gdy Reymont
opisał tragiczny los szwaczek z XIX-wiecznej Łodzi. Wybitny socjolog
Zygmunt Baumann, nazwał takie osoby „ludźmi na przemiał”.
(...)
NEWSWEEK: Tymczasem szwaczki z Myślenic, gdy zaprotestowały
przeciw swojej krzywdzie usłyszały od nadzorców, zapewne sąsiadów,
cytuję: trzeba zdusić to robactwo, uciszyć roboli. Ostatecznie te
kobiety, które protestowały najgłośniej, zwolniono.
AUGUSTYN BAŃKA:
To bardzo smutne, szwaczki potraktowane zostały jak trybiki w maszynie,
do wymiany. A przecież te kobiety mają dzieci, utrata pracy to dramat
nie tylko dla jednostki, często dla całej rodziny, dla całej
społeczności."
"Coraz mniej osób wykonuje obowiązki od godz. 7 do
godz. 15, pod kierownictwem jednej osoby, codziennie na tym
samym stanowisku, bo ubywa miejsc pracy w sektorze produkcji.
Rośnie natomiast zatrudnienie w usługach. A w tym
sektorze praca ma bardziej koncepcyjny charakter, wymaga
większej dyspozycyjności, można ją
świadczyć nie tylko w siedzibie firmy, ale
także np. w domu, przy użyciu służbowego
laptopa czy smartfona. Coraz więcej osób pracuje
więc dłużej niż przepisowe 40 godzin
tygodniowo. Z badania CBOS wynika, że 34 proc.
Polaków wykonuje obowiązki pracownicze także w
domu bez dodatkowego wynagrodzenia, a jednemu na czterech
zdarzało się zostawać w pracy po godzinach,
mimo że firma nie sygnalizowała takiej
konieczności. Aż 59 proc. z tych, którzy
kiedykolwiek pracowali zawodowo, deklaruje, że
zdarzyło im się dobrowolnie i bezpłatnie
wykonywać zadania nienależące do ich
obowiązków.
– Zamazuje się granica
między pracą a czasem wolnym. Nie twierdzę,
że tę tendencję można odwrócić,
ale warto zdawać sobie sprawę z wpływu, jaki
ma ona na nasze życie. Dla przykładu wolny
strzelec, który chce otrzymać zlecenie na
jakąś usługę, musi szukać
klientów, przygotować ofertę,
przesyłać ją do firm. Jeśli nie uda
się nikogo zainteresować, to całą tę
pracę wykona na darmo i za darmo – tłumaczy
Barbara Surdykowska."
To problem nie tylko w Polsce, źle się dzieje w całej Europie (nie wspominając o reszcie świata), choć mam wrażenie w przypadku wielu polskich przedsiębiorców ich mentalność i podejście do drugiego człowieka pozostają daleko w tyle za średnią europejską.
"Pomimo ogólnej zamożności Unii Europejskiej, ubóstwo na jej obszarze utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie 16,9 procent. To oznacza, że 85 milionów osób jest zagrożonych ubóstwem
względnym, a ponad 124,2 miliona, czyli 24,8 proc., ubóstwem i
wykluczeniem społecznym, żyjąc w głębokim niedostatku. Bieda to realny i
niestety mało dostrzegany problem Unii. Takie są wyniki najnowszego
raportu "Ubóstwo i nierówności w Unii Europejskiej”.
- W Luksemburgu, Holandii, Austrii i Szwecji 15 do 18,5
proc. ludności jest zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, w
Polsce 25,8 proc,. podczas gdy w Bułgarii i Rumunii jest to 40 proc.- mówi Ryszard Szarfenberg, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci przeciw Ubóstwu (EAPN Polska). (...)
Choć zatrudnienie jest kluczową drogą wyjścia z ubóstwa, nie każda praca
jest wystarczająco opłacana, by wydźwignąć kogoś z ubóstwa. W 2012 r.,
9,1 proc. osób zatrudnionych żyło poniżej progu ubóstwa. Ubóstwo
pracujących w latach 2006-2011 wzrosło na terenie 1/3 państw
członkowskich UE: w Bułgarii, Danii, Francji, Niemczech, Irlandii, na
Malcie, w Holandii, Rumunii, Słowenii i Hiszpanii."
"W Polsce średnie roczne zarobki w badanym
okresie wynosiły 21 570 zł netto rocznie, czyli 1797 zł miesięcznie.
Granicę ubóstwa na jedną osobę stanowił dochód 12 940 zł rocznie (1078
zł miesięcznie). (...) W Polsce zagrożonych ubóstwem jest prawie 6,5 mln
obywateli, a w skrajnym ubóstwie (poniżej poziomu minimum egzystencji)
żyje 2,8 mln.
Dane za GUS, Eurostat, Numbeo. Wartości ustawowego progu podatkowego obowiązują na dzień 29.10.2014 r."
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz