Promień słońca połaskotał mnie w powiekę. Potarłam twarz dłonią, próbując odgonić natręta. Na szczęście przynajmniej był cicho. Nie czując się gotowa, aby się przywitać z nowym dniem, odwróciłam głowę w poszukiwaniu zacisza nocy.
Nic z tego.
Zaczepił mnie z drugiej strony, w ciepłej, lecz natarczywej pieszczocie. Poddałam się więc i otworzyłam oczy, by napotkać roztańczoną światłem firankę. Poranek za oknem kusił śpiewem ptaków i łagodnym kołysaniem wiosennych liści.
Wystawiłam bosą stopę za próg, a biała piaszczysta ścieżka zaprowadziła mnie prosto w objęcia pachnącego żywicą lasu. Gra światła i cieni na mojej skórze. Ciche zaułki kolejnych polanek. Roziskrzone brylantami rosy klejnoty pajęczyn. Znikający za drzewem rąbek zwiewnej sukni elfa. Cichy trzask gałązek, kiedy siadam na ziemi, wtapiając się w ten łańcuch życia.
Gdy zamknę oczy, spływa na mnie ukojenie. Z dala od cywilizowanego betonu i nowoczesnej technologii miejskich spalin czuję się tak bardzo na swoim miejscu. Nie myślę już, nie zastanawiam się. Rozkoszuję się świeżą, nieskażoną jeszcze zielenią.
Gdzieś za drzwiami wciąż czają się mroczne cienie. Odwracam od nich wzrok, niech przez choć krótki moment jeszcze zostaną z daleka od mojego serca.
yes yes...była sesja zdjeciowa, wydalo się ;)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki, zaczarowane! te z zachodem słońca...cudne, bzy - moje kochane bzy!
zdjecia cudne ale i jaki opis do tego cudny :) Milo sie czytalo! Wyjazdu zazdroszcze, mi tez juz teskno zeby sie wyrwac z miejskiego gwaru (choć tu na tej mojej wsi wcale źle nie jest ;) ).
OdpowiedzUsuńSesja... Pokazesz nam wiecej, mam nadzieję? ;))