Kiedy udało mi się trafić na nową urban fantasy - dla odmiany napisaną przez mężczyznę, z mężczyzną jako głównym bohaterem - zabrałam się za nią z entuzjazmem. Magia utrzymywana w ukryciu przez potężne zaklęcie Pax Arcana, tajemniczy rycerze, dużo dziwacznych stworzeń, jeszcze więcej humoru... A mimo to lektura trochę mnie rozczarowała. Być może staję się zbyt wymagająca :)
John Charming isn't your average Prince...
He comes from a line of Charmings — an illustrious family of dragon slayers, witch-finders and killers dating back to before the fall of Rome. Trained by a modern day version of the Knights Templar, monster hunters who have updated their methods from chainmail and crossbows to kevlar and shotguns, he was one of the best. That is — until he became the abomination the Knights were sworn to hunt.
That was a lifetime ago. Now, he tends bar under an assumed name in rural Virginia and leads a peaceful, quiet life. One that shouldn't change just because a vampire and a blonde walked into his bar... Right?
He comes from a line of Charmings — an illustrious family of dragon slayers, witch-finders and killers dating back to before the fall of Rome. Trained by a modern day version of the Knights Templar, monster hunters who have updated their methods from chainmail and crossbows to kevlar and shotguns, he was one of the best. That is — until he became the abomination the Knights were sworn to hunt.
That was a lifetime ago. Now, he tends bar under an assumed name in rural Virginia and leads a peaceful, quiet life. One that shouldn't change just because a vampire and a blonde walked into his bar... Right?
John Charming jest... Nie do końca człowiekiem. Sam tytuł jest aluzją, gdyż angielskie "Prince Charming" w wolnym tłumaczeniu oznacza tyle co "książę z bajki". John księciem jednak nie jest i w pierwszej scenie poznajemy go, kiedy ukrywa się pod przybranym nazwiskiem przed ścigającymi dawnymi towarzyszami broni. A potem do baru, gdzie pracuje, wchodzą wampir oraz blondynka.
W książce na pewno nie brakuje humoru. Historia opowiedziana jest w narracji pierwszoosobowej, na sam koniec autor puszcza do czytelnika oko tłumacząc, dlaczego w ogóle została napisana. Podobały mi się autoironiczne uwagi głównego bohatera, jego mentalne komentarze, a także tytuły rozdziałów. Ba, jeden rozdział składał się dosłownie z dwóch zdań i nosił tytuł "najkrótszy rozdział w tej książce".
Na uznanie zasługuje również sposób, w jaki autor wykreował swój świat: zaklęcie Pax Arcana, narzucone przez fae, powstrzymuje ludzi przed odkryciem, że ich świat pełen jest różnych nadnaturalnych stworzeń. Elliott James dobrze się przygotował i czytając nie mogłam zarzucić mu niekonsekwencji - od historii templariuszy oraz pustoszącej Europę Czarnej Śmierci, przez świetnie dobrane wyjaśnienia, jak działa magia, skąd wzięły się niektóre wierzenia czy rytuały, po szczegółowe instrukcje, dlaczego takie a nie inne sposoby działają na poszczególne nadnaturalne stworzenia. Czytając te wywody trudno się nie śmiać :)
I to chyba ten humor przeważył, że jednak dotarłam do końca. W trakcie czytania trafiłam na kilka elementów, które mi się nie podobały. Nierówno rozwijająca się akcja (sceny walki - zbyt szczegółowo opisane jak na mój gust, zwłaszcza że ze względu na super-moce zaangażowanych toczyły się w mgnieniu oka - były przerywane przydługimi rozmyślaniami Johna, to znów nieco nieoczekiwanymi rozmowami z bohaterami pobocznymi; brakowało mi w tym równego rytmu) to najmniejszy problem. Bardziej zirytowały mnie tendencyjne opisy mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej i przytaczane w treści dowcipy o Polakach. Co prawda główny bohater dystansował się do nich, a wśród postaci nie było Polaków, to najwyraźniej autor koniecznie chciał coś wcisnąć, a że Polish jokes są popularne... Cóż, mnie nie bawiły, ani żarty ani sposób, w jaki sportretowano - w porównaniu z innymi bohaterami - postaci o słowiańsko brzmiących nazwiskach. Nastawiło mnie to negatywnie i być może z tego powodu oceniam "Charming" surowiej niż na to zasługuje.
Nie odpowiadało mi także to, jak autor zdecydował się rozwiązać wątek Sig i jej kochanka. Sam pomysł wprowadzenia tego rodzaju konfliktu - wiecznie młodej dziewczyny i jej nieubłaganie starzejącego się partnera, jej poczucia winy oraz jego stopniowego zatracania się w zazdrości - był interesujący, jednakże moim zdaniem autor zmarnował ten potencjał. Raz, że Sig - będąca tak doskonałym znawcą ludzkich charakterów, co było w treści wielokrotnie podkreślane - zachowywała się w tym przedmiocie niedojrzale, wręcz niezrozumiale, dwa, że pomysł autora na rozwiązanie "problemu" wydaje się pójściem na łatwiznę.
Podsumowując - "Charming" Elliotta Jamesa, będący pierwszym tomem cyklu, to dużo dobrego humoru i konsekwentnie wykreowany świat magii przenikającej naszą codzienność, a także kilka zgrzytów, które mogą (choć może mniej czepialskim czytelnikom nie muszą) popsuć satysfakcję z lektury.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz