piątek, 18 marca 2016

"Piętno rzeki" Patricia Briggs


Lekturę serii Patricii Briggs o Mercedes Thompson zakończyłam na piątym tomie, "Silver Borne" - znużył mnie trochę już oklepany schemat - Mercy "pakuje się" w kłopoty, wszyscy mają do niej o to pretensje, stado wścieka się, że znów coś na nich ściągnęła, a Adam zgrywa bohatera. Ostatnio jednak, z braku czegoś nowego pod ręką, wróciłam do tej serii i przypomniałam sobie dotychczasowe tomy. A skoro już je sobie przypomniałam, uznałam, że warto sięgnąć po kolejny tom.

Mercy Thompson is a shapeshifter, a talent she inherited from her long-gone father. And she's never known any others of her kind. Until now. As Mercy comes to terms with this new information, an evil is stirring in the depths of the Columbia River. Something deadly is coming, facts are thin on the ground and Mercy feels ill at ease.
***
Mercedes Thompson, kojot nie całkiem pospolity. Nie boi się złego wilka, ale pęka przed własną matką. Bohaterka pełną gębą. Nic dziwnego, że ciągle wpada w kłopoty po uszy.

Zawsze wiedziała, że jest inna. I nie chodziło tylko o to, że potrafi reperować silniki Volkswagenów. Mercy to zmiennokształtna. Cechę tę odziedziczyła po swoim ojcu. Nigdy nie poznała nikogo ze swojego gatunku. Aż do teraz.

Zło mieszka w dorzeczu rzeki Kolumbia – tylko jeden człowiek może mu stawić czoła. Mercy i jej towarzysz Wilkołak alfa, będą potrzebować jego pomocy. Jeśli chcą przeżyć...


O moich wrażeniach na temat pierwszych pięciu tomów serii pisałam tutaj. Dla niezaznajomionych z tą serią wspomnę tylko, że jej bohaterką jest Mercy Thompson - zmiennokształtna półkrwi Indianka, zmieniająca się w kojota, a na co dzień pracująca jako mechanik Volkswagena. Świat, w którym rozgrywa się akcja, pełen jest nadnaturalnych istot: wampirów, wilkołaków, fae (co można przetłumaczyć jako wróżki, elfy, choć mi najbardziej podoba się tłumaczenie z polskiego wydania - "nieludzie"), czarownic i innych nieoczekiwanych stworzeń. Niektóre z nich (nieludzie i wilkołaki) ujawniły swoje istnienie reszcie społeczeństwa, o pozostałych wiedzą tylko nieliczni wtajemniczeni. Mercy, która jak kojoty, jest osobą towarzyską, upartą, lojalną, ale i nietrzymającą się ściśle zasad (a wręcz ignorującą je, kiedy uzn to za lepsze rozwiązanie), raz po raz pakuje się w kłopoty, z których wyciągają ją przyjaciele, a najczęściej Adam Hauptman, jej sąsiad i partner, alfa lokalnego stada wilkołaków.

Co wyróżnia Mercy na tle innych bohaterek urban fantasy, to nie tylko nietypowy zawód (podczas gdy typowa kobieca postać tego gatunku jest detektywem, policjantką, etc), ale i brak super-mocy. Ok, Mercy zmienia się w kojota (który jednak nie posiada siły, a jedynie potrafi szybko uciekać), widzi duchy i ćwiczy karate, lecz większość otaczających ją istot (wilkołaki, wampiry, nieludzie) jest od niej znacznie potężniejsza. Nie lubię książek powtarzających uparty schemat, dlatego zawsze podobało mi się to, iż siła Mercy nie polegała na tężyźnie fizycznej czy posługiwaniu się magią, ale na jej uporze oraz bezinteresownym poświęceniu dla ważnych dla niej ludzi.

"Piętno rzeki" okazało się interesującą odmianą. Akcja zaczyna się w Tri-Cities (i to dość nieoczekiwanymi, zabawnymi wydarzeniami - ach, te motyle!), dość szybko jednak przenosi się w nowe miejsce: Mercy i Adam wybierają się w podróż tylko we dwoje. Tak, jak lubię inne postaci z tej serii (Warrena, Bena), tak brakowało mi uwagi poświęconej wyłącznie Mercy i Adamowi. To był chyba najbardziej odświeżający element - bez wiszącego nad nimi stada wilkołaków, bez nieustannego ich grymaszenia, gierek, w końcu miałam okazję przekonać się, jak ewoluował związek naszej pary. Autorka pozytywnie mnie zaskoczyła - do tej pory Adam prezentował się jako stereotypowy alfa, zaborczy, dominujący i paranoiczny, tutaj jednak pokazał, że ufa swojej partnerce, wierzy w jej siły oraz intuicję. Podobało mi się to, jak pracowali nad rozwiązaniem konfliktów oraz jak dbali o siebie nawzajem.

Co ciekawe, tym razem to nie Mercy ściągnęła na siebie kłopoty - można powiedzieć, że "wina" leżała bardziej po stronie Adama. Tym bardziej rzucała się w oczy jego wiara w Mercy i zaufanie, kiedy - szczególnie w finałowej scenie - mógł tylko bezradnie patrzyć, jak jego partnerka walczyła o życie.

Do tej pory z rodziny Mercy czytelnicy mogli poznać jej nieco szaloną, nieprzewidywalną matkę, w "Piętnie rzeki" dowiadujemy się więcej o jej ojcu oraz dziedzictwie, jakie po nim otrzymała. Przyzwyczaiłam się już do sposobu, w jaki autorka wprowadza do akcji nadnaturalne istoty - znane z folkloru oraz podań ludowych - i podoba mi się to, że robi to konsekwentnie oraz z umiarem. Nie za dużo, nie zaśmieca krajobrazu duszkami, niezliczonymi stworkami, wprowadza za to ograniczenia, dzięki którym wszystko wydaje się zdumiewająco logiczne :)

Akcja rozwijała się w dobrym tempie, przez większość czasu na mojej twarzy gościł naprawdę szeroki uśmiech, a tajemnica, którą musieli rozwikłać Mercy i Adam została wprowadzona tak, by stopniowo podsycać zainteresowanie. Podsumowując, "Piętno rzeki" podobało mi się bardziej niż wcześniejsze tomy i zdecydowanie przywróciło zainteresowanie tą serią :)





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...