Już jakiś czas temu zdecydowałam, że jedynym sposobem na zbyt szalone tempo dzisiejszego życia, to... zwolnienie tego tempa. Banalne, co? Można narzekać, że wszystko dookoła zbyt szybko się toczy, że świat zwariował i doba stała się zbyt krótka, ale dopóki samemu czegoś się w swoim życiu nie zmieni, to będzie tylko puste narzekanie.
Staram się więc coś zmieniać - w ramach naszej małej rodziny patrzymy na to, co dla nas jest ważne, na czym nam zależy, a nie co robią inni. Zrezygnowaliśmy z kablówki, nie odbieramy telewizji naziemnej. Oglądanie filmów jest limitowane i wszyscy są z tego zadowoleni. Nawet Skrzat przyznaje, że dzięki temu ma więcej czasu na zabawę. Dodatkowe zajęcia? Jeśli są na tyle fajne, by wynagrodzić stres związany z pośpiechem, to czemu nie, ale nigdy tylko z tego powodu, że wszyscy inni już na nie chodzą.
Zakupy (jedynie te niezbędne, bo żadne z nas nie znosi chodzenia po centrach handlowych) lepiej wcisnąć w plan gdzieś wieczorem, a weekend spędzić wspólnie - na miłej wycieczce, grach czy choćby rodzinnym czytaniu książek (każdy swoją, ale pod wspólnym kocem). Internet to okno na świat, ale wycieka przez nie zbyt wiele czasu, warto więc narzucić sobie ograniczenia. Coraz rzadziej włączam w domu komputer i dobrze mi z tym.
Za gotowaniem nigdy nie przepadałam, ale stopniowo nauczyłam się, jak przy stosunkowo niewielkim nakładzie czasu przygotowywać zdrowe posiłki - bez chemii, bez gotowych półproduktów. To procentuje na wielu polach.
Zaczęłam sobie odpuszczać - porządki muszą być zrobione, jasne, ale nie startuję w konkursie na najbardziej lśniący dom. Bez pośpiechu. A że jakiś projekt w ramach hobby i teraz nie chce mi się dokończyć? Przecież robię to tylko dla siebie, nie zamierzam się więc tym dręczyć.
Powolutku, bez pośpiechu, ale udaje się wygospodarować wolny czas, przyjemne godziny, które możemy spędzić tak, jak nam to odpowiada.
Powolutku, bez pośpiechu, ale udaje się wygospodarować wolny czas, przyjemne godziny, które możemy spędzić tak, jak nam to odpowiada.
Myślę, że nie ma uniwersalnej recepty, każdy musi znaleźć sposób dla siebie: ocenić, co jest ważne, a z czego można zrezygnować. I kiedy komuś zależy - uda mu się zwolnić tempo, świadomie przeżywać każdy dzień. Inaczej może się okazać, iż któregoś dnia obudzi się z pytaniem, jak to się stało, że życie uciekło mu pomiędzy palcami?
Bardzo podobne ostatnio na brzegu Pilicy widziałem :D
OdpowiedzUsuńTa wiosna nagle wybuchła, tydzien temu magnolia, którą obserwuję w drodze do pracy jeszcze spała a dziś kwiaty w pełni...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znalazłam sposobu na dobre wykorzystanie czasu, mam wrażenie ciągłego zabiegania, ciągłego bałaganu panującego w domu i niekończących się spraw do załatwienia. Jednocześnie czuję, że za mało czasu poświęcam Bartkowi (choć staram się naprawdę) i zaniedbuję siebie i własne potrzeby. Po prostu muszę przestać chodzić do pracy :P
Ok, łatwo mi mówić, bo nie pracuję na pełen etat. Mimo to tak właśnie się czułam - zabiegana, bez kontroli nad upływającym czasem - jeszcze rok temu, dwa lata temu. I obiecałam sobie to zmienić. Powoli, jakoś się udało.
UsuńTrzymam kciuki, Anetko. Znajdziesz sposób dla siebie :)