Kontynuując temat (poprzedni post) uzupełniam listę książek Skrzata, które coraz trudniej nam pomieścić na półkach. To już taka nasza rodzinna słabość - gromadzimy książki, raz po raz do nich wracamy i żal nam pozbywać się tych już przeczytanych :)
Do poczytania z siedmio-, ośmiolatkiem, ale i przez niego samodzielnie :)
Poprzednim razem pisałam o fantastycznym cyklu Andrzeja Maleszki - "Magiczne drzewo". Od tego czasu nasza biblioteczka wzbogaciła się o kilka kolejnych tomów, a każdy z nich okazał się przebojem. I nam i Skrzatowi trudno było się od tych opowieści oderwać! Wartko tocząca się akcja trzyma w napięciu, jej zwroty zaskakują, a niezwykłe przygody grupy dzieciaków pozwalają na chwilę (dłuższą!) zapomnieć o rzeczywistości. Gorąco polecam!
W ostatnich miesiącach sporo czasu spędziliśmy nad klasyką polskiej literatury młodzieżowej. To takie dziwne uczucie, wracać do książek, które pamiętam - choć czasem niejasno - z własnego dzieciństwa. Inaczej niż w wielu współcześnie pisanych książkach nie ma tam superbohaterów o niezwykłych mocach, nie ma trzęsień ziemi ani fantastycznych stworzeń, jest za to przyjaźń oraz przygoda - takie całkiem zwyczajne, a przez to naprawdę niezwykłe.
Myślę, że takich książek jak "Wakacje z duchami" Adama Bahdaja czy seria książek o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego (m.in. "Wyspa złoczyńców", "Niesamowity dwór", "Księga strachów", "Pan Samochodzik i templariusze") nikomu zachwalać nie trzeba, za to dobrze się bawiłam tłumaczeniem - tak dziecko, kiedyś nie było komórek /
tabletów / konsoli, a telewizor stanowił rzadki luksus. Zdumiewające, że nawet po tylu latach książki nie straciły aktualności - czasy się zmieniły, ale przecież przyjaźń, odwaga, lojalność, uczciwość są uniwersalne. Podziewałabym wręcz, że dzisiaj wartości te są nawet cenniejsze, gdyż coraz rzadsza. Tym bardziej warto podsuwać dzieciakom lektury, które o tym przypomną!
A
po zakończonych książkach - siadaliśmy do ekranizacji - tych starych,
jeszcze z lat sześćdziesiątych. Czarno-białych, często niewyraźnych, bez efektów specjalnych
:) Chociaż sama rzadko cokolwiek oglądam (już jakiś czas temu zrezygnowaliśmy z kablówek, dekoderów czy innych przyłączy i telewizji jako takiej w ogóle nie oglądamy), na te filmy zerkałam raz po raz z miłym rozrzewnieniem. Ach, kiedy to było! Byłam dumna ze Skrzata, że nie przekreślił tych staroci na wstępie, lecz oglądał z zaangażowaniem. Jeszcze bardziej dumna, kiedy potem stwierdził, że filmy podobały mu się, ale książki były jeszcze lepsze!
Z tych "klasycznie" młodzieżowych pozycji warto wymienić jeszcze "Awanturę w Niekłaju" Edmunda Niziurskiego - wielowątkową, zwariowaną i pełną szalonych przygód, potyczek piratów z kolonistami, tropienia złodziei, ale i poszukiwania swojego miejsca w grupie, testowania przyjaźni oraz zaufania, lojalności i podejmowania trudnych decyzji. Podobało mi się to, jak wielu bohaterów przewinęło się przez tą książkę, każdy inny, z innym podejściem do sprawy, innymi słabościami czy troskami. Myślę, że każdy mógłby w niej odnaleźć siebie :)Obecnie chwilowo odeszliśmy od literatury polskiej sięgając po pierwsze trzy tomy cyklu pani Rowling o Harrym Potterze, po nich jednak chyba zrobimy przerwę - bohaterowie zbyt szybko dorastają, muszą więc trochę jeszcze zaczekać.
Skrzat ma półki pełne różnego rodzaju leksykonów, książek typu "dlaczego, po co" czy "najdziwniejsze pytania". Powodzeniem cieszą się nie tylko "encyklopedie wiedzy", lecz również książki o historii czy choćby "podręcznik dobrych manier" (z czytaniem tego było sporo uciechy, szkoda - że przeczytane rady tak szybko wietrzeją z główki). Niedawno trafiliśmy na pięknie, zabawnie napisane "Mity dla dzieci" Grzegorz Kasdepke (byłam pod wrażeniem, jak zręcznie autor przedstawił mity greckie, z których przecież większość w wersji oryginalnej nie nadaje się do opowiedzenia dzieciom). Niedługo później kupiłam zbiorcze opracowanie "Mitologie świata" i teraz Skrzat uwielbia odpytywać mnie z różnych dziwnych imion z mitologii nordyckiej, indyjskiej i innych...
Najczęściej czytamy do poduszki, ale nie tylko, bo Skrzat chętnie
korzysta z okazji, jeśli uda mu się namówić kogoś, by poczytał mu
również w ciągu dnia. Zwykle nie odmawiamy, w końcu trzeba dbać o dobre nawyki, a że sami lubimy lekturę...
W tym miejscu powinnam wspomnieć - z dumą! - że Skrzat ma już na swoim koncie pierwsze samodzielnie przeczytane książki. Z początku były to duże litery, dość prosty tekst i odpowiednio
zwariowana treść. Dla mnie nieszczególnie może zachwycające - z serii o
"Koszmarnym Karolku" - lecz to nie o mój zachwyt chodziło. Entuzjazm, z
jakim Skrzat podszedł do czytania, to, jak się przy tym rozkręcił pochłaniając stronę za stroną - to cieszyło :) Potem przyszła pora na takie książki jak "Tajemnica szkoły" M. Widmark, H. Willis (z cyklu "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai") czy "Klub poszukiwaczy przygód - Zmora Doktora Melchiora" Agnieszki Stelmaszyk.
Teraz już idzie mu to coraz lepiej, powiedziałabym wręcz, że połyka książki i pozostawiony sam na sam z np. "Przygodami Mikołajka" aut. Sempe/Goscinny potrafi zniknąć na dobre pół godziny, chichocząc tylko sam do siebie, zanim sobie przypomni o rodzinie. Sam zagląda do szkolnej biblioteki i buszuje po regałach. Lektury, które ma do przeczytania w szkole, na początku drugiej klasy, połyka za jednym zamachem.
Skrzat jest na tym etapie, że niektóre sceny, tj. te przedstawiające relacje z dziewczynami, są dla niego zbyt krępujące. Na filmach - zwykle zasłania oczy albo wychodzi w jakiejś pilnej kwestii z pokoju, a przy książkach... Hę, kiedyś przyłapałam go, jak czytał sobie zasłaniając dłońmi uszy :)
Wybieranie książek dla dziecka, zabieranie go w niezwykłą podróż do krainy wyobraźni - to niesamowita przygoda. Warto poświęcić czas i uwagę, aby zaszczepić miłość do książek, w końcu one towarzyszą nam przez całe życie, pozwalają zaspokoić ciekawość świata i ludzi, znaleźć wytchnienie od codzienności :)
Teraz już idzie mu to coraz lepiej, powiedziałabym wręcz, że połyka książki i pozostawiony sam na sam z np. "Przygodami Mikołajka" aut. Sempe/Goscinny potrafi zniknąć na dobre pół godziny, chichocząc tylko sam do siebie, zanim sobie przypomni o rodzinie. Sam zagląda do szkolnej biblioteki i buszuje po regałach. Lektury, które ma do przeczytania w szkole, na początku drugiej klasy, połyka za jednym zamachem.
Skrzat jest na tym etapie, że niektóre sceny, tj. te przedstawiające relacje z dziewczynami, są dla niego zbyt krępujące. Na filmach - zwykle zasłania oczy albo wychodzi w jakiejś pilnej kwestii z pokoju, a przy książkach... Hę, kiedyś przyłapałam go, jak czytał sobie zasłaniając dłońmi uszy :)
Wybieranie książek dla dziecka, zabieranie go w niezwykłą podróż do krainy wyobraźni - to niesamowita przygoda. Warto poświęcić czas i uwagę, aby zaszczepić miłość do książek, w końcu one towarzyszą nam przez całe życie, pozwalają zaspokoić ciekawość świata i ludzi, znaleźć wytchnienie od codzienności :)
Przyznam, że o niektórych pozycjach w ogóle nie słyszałam. Super, że Skrzat tak bardzo lubi czytać (pewnie ma to po mamie :)). My staramy się codziennie wieczorem jakieś książeczki czytać, są dwie ulubione, a jak sięgamy po inne to B. idzie się bawić autami, a półka ugina się od książek.
OdpowiedzUsuńZawsze myślę, że może jeszcze przyjdzie czas na takie wspólne wieczorne czytanie i słuchanie.
Pewno, że jeszcze przyjdzie czas. A nawet, jeśli bawi się przy czytaniu - to przecież słucha :) Samo osłuchiwanie się z językiem, nowym słownictwem, rytmem, etc. daje tyle korzyści :) Choćby nawet proste wierszyki czy rymowanki. Fabułę nauczy się doceniać później.
OdpowiedzUsuń