"The Iron Wyrm Affair" Lilith Saintcrow to pierwsza część nowej serii Lilith Saintcrow, "Bannon&Clare". Trafiłam kiedyś na recenzję tej książki i opis zaintrygował mnie na tyle, że chciałam ją przeczytać pomimo tego, po dwóch tomach przygód Dante Valentine nie spieszyło mi się do kolejnego spotkania z tą autorką.
Teraz mam problem ze stwierdzeniem, czy ta lektura mi się podobała...
Teraz mam problem ze stwierdzeniem, czy ta lektura mi się podobała...
Emma Bannon, forensic sorceress in the service of the Empire, has a mission: to protect Archibald Clare, a failed, unregistered mentath. His skills of deduction are legendary, and her own sorcery is not inconsiderable. It doesn't help much that they barely tolerate each other, or that Bannon's Shield, Mikal, might just be a traitor himself. Or that the conspiracy killing registered mentaths and sorcerers alike will just as likely kill them as seduce them into treachery toward their Queen.
In an alternate London where illogical magic has turned the Industrial Revolution on its head, Bannon and Clare now face hostility, treason, cannon fire, black sorcery, and the problem of reliably finding hansom cabs.
The game is afoot..
Czarodziejka Emma Bannon, w służbie Jej Królewskiej Mości, oraz mistrz logiki, mentat Archibald Clare ruszają w drogę przez mroczny, pełen zasadzek Londyn, aby rozwiązać tajemnicę serii zabójstw.
Dwie rzeczy na pewno mi się podobały.
Dwie rzeczy na pewno mi się podobały.
Pierwsza to świat wykreowany przez autorkę - jej Londyn, a właściwie Londinium, jest mroczny, pełen niebezpiecznych stworzeń i dziwacznych zjawisk. Dotyczy to nie tylko istot zapełniających ulice miasta, ale i wspomnianej kilka razy przeszłości: Wiek Płomieni, śpiące smoki. Opisy robią wrażenie swoim bogactwem, chwilami wydają się niemal poetyckie - w przejmujący, mroczny i ponury sposób. Ta różnorodność, nasycenie nierealnymi elementami nie raziła, lecz układała się w dość spójną całość. Magia, którą posługiwali się czarodzieje, sprawiała wrażenie niemal normalnej, zrozumiałej :) Nie było w tym przesady ani sztuczności (ok, poza wizytą w Collegia, gdyż to jedynie mnie rozśmieszyło). Choć wiele elementów brzmiało znajomo (półmechaniczne istoty, homunculus, gryfy), niektóre pomysły autorki zasługiwały na uznanie, jak na przykład postać młodziutkiej królowej Victrix, inkarnacji Brytanni, ponadczasowego ducha Imperium:
Zresztą w przeciwieństwie do wielu książek, w których akcja toczy się w szybkim tempie, tutaj autorce udało się zachować doskonałą równowagę pomiędzy doskonałymi opisami - gdy czas zdawał się zwalniać, a czytelnik mógł spokojnie rozejrzeć się po zaczarowanym, chwilami wręcz upiornym mieście - a rozwijającą się w równym tempie fabułą. Pod koniec, gdy wydarzenia nabierają dramatycznego tempa, narracja przeskakuje pomiędzy Emmą a Clare, przebywającymi w dwóch różnych miejscach, sceny były na tyle krótkie, że napięcie utrzymywało się na równym poziomie.
The Queen tapped her lips with a slim white finger; under the cloak her red robe was patterned with gold-thread fleur-de-lis. The shadow of age and experience passed more clearly over her face, features changing and blurring like clay under water. (...) Deep lines etched themselves on the Queen’s soft cheeks. The fine hairs on Emma’s arms and legs and nape rose, tingling as if she stood in the path of a Greater Work or even the unloosing of a Discipline. The gryphons stirred again, and a blue spark danced in the Queen’s pupils as the power that was Britannia woke further and peered out of her chosen vessel.
Zresztą w przeciwieństwie do wielu książek, w których akcja toczy się w szybkim tempie, tutaj autorce udało się zachować doskonałą równowagę pomiędzy doskonałymi opisami - gdy czas zdawał się zwalniać, a czytelnik mógł spokojnie rozejrzeć się po zaczarowanym, chwilami wręcz upiornym mieście - a rozwijającą się w równym tempie fabułą. Pod koniec, gdy wydarzenia nabierają dramatycznego tempa, narracja przeskakuje pomiędzy Emmą a Clare, przebywającymi w dwóch różnych miejscach, sceny były na tyle krótkie, że napięcie utrzymywało się na równym poziomie.
Druga duża zaleta tej książki to wątek Mikala, który zresztą był - moim zdaniem - znacznie bardziej interesujący niż główny bohater, Clare.
Poza tym - miałam z tą książką parę problemów.
Choć książka jest reklamowana jako steampunkowa, to czytelnik znajdzie tam sporo, całkiem sporo magii. Nie spotkałam się dotychczas z takim połączeniem, dlatego aż sprawdziłam definicję w Wikipedii:
Bogate słownictwo, o którym wspominałam wyżej, przysporzyło mi też sporo trudności: jak się okazuje moja znajomość angielskiego, choć wystarczająca w przypadku wielu współczesnych, popularnych książek z gatunku urban fantasy, fantasy czy paranormal romance - tutaj niemal poległa na stylizowanych opisach rodem z epoki wiktoriańskiej, skomplikowanych wywodach technicznych (ach, te pruskie kondensatory!) czy używanym przez niektóre postaci (londyńskim?) slangu. Czytałam już wcześniej książki tej autorki, również w oryginale, i nie miałam takich problemów. Tego jednak nie uważam za wadę książki, lecz moją własną słabość.
Tym, co mi najbardziej przeszkadzało, był brak jakiegokolwiek wprowadzenia na początku - czytelnik zostaje wrzucony niemal prosto w akcję i musi długo, długo czekać, zanim pojawią się jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie, nie ma osobnego akapitu, który zawierałby choć podstawowe wiadomości - trzeba się ich samemu domyślać, wyłapywać kawałek po kawałku z tekstu. Oczywiście, w pewnym momencie czytelnik uzbiera wszystkie elementy układanki, to jednak nie jest zbyt komfortowa lektura. Lubię, kiedy autor pozostawia czytelnikowi pole do domysłów, kiedy zmusza do wysiłku umysłowego, a nie opisuje wszystko na wstępie, w przypadku tej książki czułam się jednak, jakbym zaczęła oglądać film w połowie, gdy wszystkie najważniejsze wydarzenia już nastąpiły, a bohaterowie tylko ścigali się z czasem, by uciec przed jakimiś niezrozumiałymi zagrożeniami. Miałam wrażenie, że wiele ważnych wskazówek mi umyka, podczas gdy ja próbowałam połapać się, o co w tym wszystkim chodzi. Jaka znów magia i po co Emmie ta biżuteria? Kim dokładniej są Tarcze? Co to za Tideturn i duch Brytanni?
Przeglądałam na opinie na Goodreads i stwierdziłam, że to nie tylko mi przeszkadzał ten brak wprowadzenia, a poczucie dezorientacji nie wynikało wyłącznie z niewystarczającej znajomości języka.
Emma jest czarodziejką i to - jak się w pewnym momencie okazuje - dość potężną. Z początku zupełnie nie mogłam sobie tego poukładać, pojęcie "czarodziejki" kojarzyło mi się z zupełnie innym gatunkiem. W dodatku Emma nie jest typowo kobiecą bohaterką - jest dość chłodna, oszczędna w słowach i - pozornie? - bezwzględna. Brak informacji wprowadzających, o którym wspomniałam, sprawiał, że w pierwszych rozdziałach to wydawało się dziwne: Emma wciąż powtarza (sobie i innym), iż jest Prime, w związku z czym potrafi o siebie zadbać, lecz rozwój wydarzeń zdaje się temu przeczyć - kobieta trzęsie się na schodach Bedlam, ledwo uchodzi z życiem, raz po raz zostaje ranna i nie wymaga pomocy innych.
Autorka sugeruje pewne fakty z przeszłości Emmy, zarówno dotyczące jej dzieciństwa, jak i całkiem niedawnych wydarzeń, lecz oszczędność, z jaką są one dawkowane, sprawia, że tak naprawdę czytelnik niewiele się dowiaduje o tej postaci. Może z tego powodu wydaje się zbudowana dość niekonsekwentnie - z jednej strony zimna, pełna dystansu czarodziejka, z drugiej kobieta nosząca w sercu ból, tęskniąca za ludźmi, których utraciła. Raz twarda, ambitna (co sugerowały rozmowy z Llewellynem czy fakt, że skłamała królowej), to znów gotowa do poświęceń za przyjaciół, mająca zbyt miękkie serce, by odmówić przyjęcia pod swój dach kolejnego wyrzutka. Oczywiście, to wszystko mogłoby ze sobą ładnie współgrać, lecz zabrakło mi czasu spędzonego z tą Emmą w spokojnych okolicznościach, zabrakło wiedzy o tym, jaka jest naprawdę.
Równie ciekawą postacią był Valentinelli :) O nim również niewiele się dowiedziałam, ale polubiłam go bardziej niż głównego bohatera.
Zważywszy na to, co napisałam, mogłoby się wydawać, że zawiodłam się na tej książce. Na pewno wywołała trochę frustracji, ale... Całkiem dobrze się przy niej bawiłam. Pojawiały się ciekawe pytania, jak samo zderzenie logicznego umysłu oraz nielogicznej magii - czy na pewno są sobie tak przeciwstawne, jak to się mogło wydawać? Finałowa bitwa może poddać to w wątpliwość. Były też kwestie lojalności, motywów, jakimi kierują się ludzie, zaufania oraz potrzeby oparcia się na drugim człowieku. Lektura wciągała, w książce nie zabrakło humoru i na koniec byłam niemal tak samo niezadowolona jak Clare, gdy nie otrzymałam wszystkich odpowiedzi :)
Trudno mi ocenić tą książkę :) Choć wystawiłam jej 7/10, to punkty te przecież niewiele mówią. Lektura sprawiła mi sporo przyjemności, ze względu na bogaty język była wręcz wyzwaniem, a nawet - co mi się nie zdarza przy książkach tego gatunku - wywołała parę refleksji. Mimo to raczej nie planuję szukać kolejnych tomów :)
Steampunk – nurt stylistyczny w kulturze (literatura, film, komiks, moda), odmiana fantastyki naukowej, boczna gałąź cyberpunku. W przeciwieństwie do cyberpunku, technika otaczająca bohaterów nie jest oparta na elektronice lecz na mechanice (np. odpowiednikiem komputera jest maszyna różnicowa). Charakterystyczne dla steampunku zainteresowanie rozwojem techniki często prowadzi do kreowania wynalazków nieznanych w naszej historii, dlatego nurt ten bywa zaliczany do tzw. historii alternatywnych. Akcja utworów steampunkowych przeważnie rozgrywa się w epoce wiktoriańskiej – erze rewolucji technicznej, wieku pary (stąd nazwa gatunku: steam, ang. – para).Bez wątpienia w "The Iron Wyrm Affair" sporo jest elementów typowych dla steampunk: różnego rodzaje alteracje, jak mechaniczne konie czy zmienieni ludzie z mechanicznymi częściami ciała. Technika, logiczna i racjonalna, skonfrontowana z nielogiczną i nieracjonalną magią, stanowi zresztą jeden z głównych wątków powieści.
Bogate słownictwo, o którym wspominałam wyżej, przysporzyło mi też sporo trudności: jak się okazuje moja znajomość angielskiego, choć wystarczająca w przypadku wielu współczesnych, popularnych książek z gatunku urban fantasy, fantasy czy paranormal romance - tutaj niemal poległa na stylizowanych opisach rodem z epoki wiktoriańskiej, skomplikowanych wywodach technicznych (ach, te pruskie kondensatory!) czy używanym przez niektóre postaci (londyńskim?) slangu. Czytałam już wcześniej książki tej autorki, również w oryginale, i nie miałam takich problemów. Tego jednak nie uważam za wadę książki, lecz moją własną słabość.
Tym, co mi najbardziej przeszkadzało, był brak jakiegokolwiek wprowadzenia na początku - czytelnik zostaje wrzucony niemal prosto w akcję i musi długo, długo czekać, zanim pojawią się jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie, nie ma osobnego akapitu, który zawierałby choć podstawowe wiadomości - trzeba się ich samemu domyślać, wyłapywać kawałek po kawałku z tekstu. Oczywiście, w pewnym momencie czytelnik uzbiera wszystkie elementy układanki, to jednak nie jest zbyt komfortowa lektura. Lubię, kiedy autor pozostawia czytelnikowi pole do domysłów, kiedy zmusza do wysiłku umysłowego, a nie opisuje wszystko na wstępie, w przypadku tej książki czułam się jednak, jakbym zaczęła oglądać film w połowie, gdy wszystkie najważniejsze wydarzenia już nastąpiły, a bohaterowie tylko ścigali się z czasem, by uciec przed jakimiś niezrozumiałymi zagrożeniami. Miałam wrażenie, że wiele ważnych wskazówek mi umyka, podczas gdy ja próbowałam połapać się, o co w tym wszystkim chodzi. Jaka znów magia i po co Emmie ta biżuteria? Kim dokładniej są Tarcze? Co to za Tideturn i duch Brytanni?
Przeglądałam na opinie na Goodreads i stwierdziłam, że to nie tylko mi przeszkadzał ten brak wprowadzenia, a poczucie dezorientacji nie wynikało wyłącznie z niewystarczającej znajomości języka.
Emma jest czarodziejką i to - jak się w pewnym momencie okazuje - dość potężną. Z początku zupełnie nie mogłam sobie tego poukładać, pojęcie "czarodziejki" kojarzyło mi się z zupełnie innym gatunkiem. W dodatku Emma nie jest typowo kobiecą bohaterką - jest dość chłodna, oszczędna w słowach i - pozornie? - bezwzględna. Brak informacji wprowadzających, o którym wspomniałam, sprawiał, że w pierwszych rozdziałach to wydawało się dziwne: Emma wciąż powtarza (sobie i innym), iż jest Prime, w związku z czym potrafi o siebie zadbać, lecz rozwój wydarzeń zdaje się temu przeczyć - kobieta trzęsie się na schodach Bedlam, ledwo uchodzi z życiem, raz po raz zostaje ranna i nie wymaga pomocy innych.
Autorka sugeruje pewne fakty z przeszłości Emmy, zarówno dotyczące jej dzieciństwa, jak i całkiem niedawnych wydarzeń, lecz oszczędność, z jaką są one dawkowane, sprawia, że tak naprawdę czytelnik niewiele się dowiaduje o tej postaci. Może z tego powodu wydaje się zbudowana dość niekonsekwentnie - z jednej strony zimna, pełna dystansu czarodziejka, z drugiej kobieta nosząca w sercu ból, tęskniąca za ludźmi, których utraciła. Raz twarda, ambitna (co sugerowały rozmowy z Llewellynem czy fakt, że skłamała królowej), to znów gotowa do poświęceń za przyjaciół, mająca zbyt miękkie serce, by odmówić przyjęcia pod swój dach kolejnego wyrzutka. Oczywiście, to wszystko mogłoby ze sobą ładnie współgrać, lecz zabrakło mi czasu spędzonego z tą Emmą w spokojnych okolicznościach, zabrakło wiedzy o tym, jaka jest naprawdę.
“Mr Clare.” Quietly, but with great force. “Kindly do not become distracted, sir. I have a dead body in my study that grows no fresher, and I cannot question the man’s shade effectively unless and until I have some answers from you.” Her tone grew sharper. “And Ludo, darling? Stop whistling, or I shall sew your lips together.”Clare jest mentatem, swego rodzaju geniuszem, który funkcjonuje dzięki potędze swego umysłu, logice oraz dokonywanym nieustannie analizom. Ta postać była dla mnie największym rozczarowaniem - mimo pociesznych komentarzy, mężczyzna wydawał się dość bezbarwny. O jego niezwykłym intelekcie czytelnik dowiaduje się przede wszystkim z oświadczeń innych, a nie z błyskotliwych dedukcji, których mi w treści zdecydowanie brakowało. Owszem, Clare rozwiązuje kilka zagadek, nie było to jednak tak imponujące, jak się zapowiadało. I to ciągłe "very interesting, indeed" czy podkreślanie, że bez odpowiednich wyzwań czy trudnych zadań, jego umysł zanudzi się do szaleństwa. Tak a marginesie - o jego przeszłości (w szczególności o wydarzeniu, przez które znalazł się "poza listą") również niewiele wiadomo. Jedynym, co wydawało mi się ciekawe w przypadku tej postaci, było to, jak sobie radził z dyrygującą nim silną kobietą, Emmą - spokojnie, bez problemów akceptował swoją rolę ;)
Inni bohaterowie wzbudzili więcej emocji - przede wszystkim Mikal, tajemnicza i niejednoznaczna postać, Tarcza, którego najważniejszym zadaniem jest ochrona życia czarodzieja. Ale tych zadań ma też więcej :) Emma od początku ma wobec niego sporo podejrzeń, ich relacja pełna jest niedopowiedzeń, subtelnych emocji. Ten wątek zaintrygował mnie. Moim zdaniem Mikal byłby o wiele ciekawszym głównym bohaterem niż Clare, szkoda, że pozostał trochę w cieniu.Were Clare to explain this battle, he would liken it to a game of chess – except with a dozen boards, each board in five dimensions, and each player with as many pieces as he could mentally support without fusing his brain into a useless heap of porridge.
Równie ciekawą postacią był Valentinelli :) O nim również niewiele się dowiedziałam, ale polubiłam go bardziej niż głównego bohatera.
Zważywszy na to, co napisałam, mogłoby się wydawać, że zawiodłam się na tej książce. Na pewno wywołała trochę frustracji, ale... Całkiem dobrze się przy niej bawiłam. Pojawiały się ciekawe pytania, jak samo zderzenie logicznego umysłu oraz nielogicznej magii - czy na pewno są sobie tak przeciwstawne, jak to się mogło wydawać? Finałowa bitwa może poddać to w wątpliwość. Były też kwestie lojalności, motywów, jakimi kierują się ludzie, zaufania oraz potrzeby oparcia się na drugim człowieku. Lektura wciągała, w książce nie zabrakło humoru i na koniec byłam niemal tak samo niezadowolona jak Clare, gdy nie otrzymałam wszystkich odpowiedzi :)
Trudno mi ocenić tą książkę :) Choć wystawiłam jej 7/10, to punkty te przecież niewiele mówią. Lektura sprawiła mi sporo przyjemności, ze względu na bogaty język była wręcz wyzwaniem, a nawet - co mi się nie zdarza przy książkach tego gatunku - wywołała parę refleksji. Mimo to raczej nie planuję szukać kolejnych tomów :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz