piątek, 27 marca 2015

Recenzja: Ann Patchett "Stan zdumienia"


Książka Ann Patchett "Stan zdumienia" wpadła w moje ręce przypadkiem i... została tam na nieco dłużej. To była niespodzianka, po samym opisie nie spodziewałabym się znaleźć tak niezwykłej lektury. Nie pierwszy raz zresztą przekonałam się, że opis na okładce może spłycić i uprościć treść fascynującej książki...

Marina nie chciała tam jechać. Lubiła śnieg w Minnesocie, swoje laboratorium i bliskość mężczyzny, którego kochała. Ale nie miała wyjścia. Ktoś musiał sprawdzić, co dzieje się z doktor Swenson.
Nie była pewna, co przeraża ją bardziej: spędzenie miesiąca w dzikiej puszczy amazońskiej, w której ciężkie i lepkie powietrze wibruje poruszane skrzydełkami miliona owadów, czy ponowne spotkanie z doktor Swenson. Drobna siedemdziesięcioletnia kobieta, a respekt czuli przed nią wszyscy. Jej badania już niedługo miały odmienić życie kobiet na całym świecie. Jednak dla Mariny nie to było najważniejsze...

Stan zdumienia to opowieść o podróży do jądra ciemności, świata, w którym nic nie jest jednoznaczne, a granica między dobrem i złem niebezpiecznie się zaciera. Relacje międzyludzkie, przyjaźń i miłość zostają wystawione na próbę, a naukowcy każdego dnia muszą odpowiadać sobie na pytanie, jak daleko mogą posunąć się w swoich badaniach. 

Kiedy po przeczytaniu książki zajrzałam do kilku opinii o niej, byłam zaskoczona, jak wiele osób krytykowało ją z uwagi na niespełnienie oczekiwań - że zbyt wolna akcja, że wcale nie tak tajemnicza jak zapowiadały reklamy, że "nie umywa się do J. Conrada", etc. We mnie "Stan zdumienia" obudził tyle nieoczekiwanych myśli, tyle refleksji, że za każdym razem odkładając książkę (a czytałam ją na raty), miałam wrażenie, jakbym budziła się z dziwnego snu...

Marina jest naukowcem, pracuje w koncernie farmaceutycznym i pewnego dnia zostaje wysłana do Brazylii, by sprawdzić, na jakim etapie są prace nad nowym lekiem, a także - by poznać okoliczności śmierci swojego współpracownika. Sama podróż kobiety, jej "przygody" czy tajemnica prowadzonych w głębi dżungli badań - choć pięknie opisane - dla mnie miały drugorzędne znaczenie. Większe wrażenie zrobił sposób prowadzenia narracji - z perspektywy Mariny, lecz z dystansem, jakby obserwowała samą siebie oraz to, co się z nią działo, przez szybę.

Autorka nie epatuje emocjami, nie łapie się tanich sztuczek, lecz przez oszczędne opisy pokazuje, jak różnie może być odebrana ta sama sytuacja w zależności od miejsca, od osoby odbiorcy. Chwilami może się wydawać, że Marina jest apatycznym, pozbawionym emocji robotem. Jej uczucia nie są jednak przedstawione wprost, wyrażają się bardziej w drobnych gestiach, w reakcjach - i to sprawiało, że tym silniej je odbierałam.

Trudno ująć wszystkie kwestie poruszone w tej książce: przyjaźń, zaufanie, potrzebę bliskości, relację uczeń-mentor, etykę naukowca, rodzicielstwo. Każdą z przedstawionych sytuacji można rozpatrywać z różnych stron - to właśnie wzbudziło mój największy zachwyt, jak zgrabnie autorka pokazała te wszystkie perspektywy. Chociażby reakcje na wiadomość o śmierci Andersa Eckmanna - szok Mariny, przechodząca w otępienie rozpacz jego żony Karen, zniecierpliwienie doktor Swenson. Żaden z bohaterów nie jest czarno-biały, żaden nie jest bez wad.

Marina, czterdziestodwuletnia kobieta ze sporym bagażem życiowych doświadczeń, podróżuje nie tylko fizycznie. Ann Patchett subtelnie pokazuje również jej wewnętrzną podróż, po kawałku opowiada historię jej życia i pozwala czytelnikowi wyciągnąć wnioski, jak wydarzenia z przeszłości wpłynęły na miejsce, w którym Marina się znalazła - jej pracę, jej związek, jej relację z Karen Eckmann, etc.

Autorka prowadzi narrację w równym, dobrze wyważonym tempie, pozostawiając odpowiednio wiele miejsca na każdy z etapów. Im dalej od cywilizacji, tym bardziej zmieniała się ocena sytuacji. To, co wydawało się oczywiste z perspektywy sterylnego, uporządkowanego laboratorium czy wygodnego domku na przedmieściach, ma zupełnie inne znaczenie już w Manaus. Choć Marina leciała do Brazylii z określonym planem, została skonfrontowana z czymś, czego się nie spodziewała. Musiała nauczyć się wiele nie tylko o obcym dla niej świecie, ale i - przede wszystkim - o sobie. Później, w dżungli, rzeczywistość, jaką dotychczas znała, wydaje się już tylko snem.

Nie potrafię ocenić, na ile rzetelnie Ann Patchett opisała dżunglę, podobało mi się jednak to, że nie było to ani nadmiernie poetyckie ani przesadnie realistyczne. Zresztą, jak już wspomniałam, w mojej ocenie to nie faktyczne zdarzenia odgrywały najważniejszą rolę. Moją uwagę przykuły raczej doskonale przedstawione relacje między ludzkie: dokładała się do tego każda z postaci pojawiających się w książce, lecz przede wszystkim Marina, pan Fox i doktor Annick Swenson. Ta ostatnia wydawała mi się... przerażająca. Charyzmatyczna i - być może - genialna lekarka, bezwzględna i całkowicie skupiona na własnej pracy. W trakcie lektury zdążyłam ją mocno znielubić, to znów zwątpić w tą ocenę. Czy aby na pewno moralność, tak starannie pielęgnowana w cieplarnianych warunkach naszego cywilizowanego świata, jest czymś uniwersalnym, obiektywnym i obroni się w każdej rzeczywistości? Do tego Lakashi, z tak egzotycznymi zwyczajami, tak obcy, że łatwo zapomnieć, iż oni również są ludźmi i odczuwają bardzo ludzkie emocje - jeszcze jeden wątek, na który warto zwrócić uwagę.

Jedynym minusem jest moim zdaniem zakończenie - na kilku ostatnich stronach dzieje się zbyt wiele, zupełnie jakby autorka straciła cierpliwość. W porównaniu z całą książką w tej końcówce równomierne tempo narracji załamuje się, następuje seria niespodziewanych wydarzeń i czytelnik pozostaje sam na sam z pytaniami. Nie wiem, na ile był to celowy zabieg autorki - być może chciała dać do myślenia, zostawić tą kwestię otwartą, co będzie dalej. Mi zdecydowanie zabrakło paru stron, nawet nie tyle odpowiedzi, co spokojnego pożegnania się z tą historią.

Nie jest to lektura "do połknięcia" - na raz, na szybko. Jeśli ktoś szuka wciągającej przygody, tajemniczej opowieści o dżungli i eksperymentach, będzie czuł się rozczarowany tą książką. "Stan zdumienia" Ann Patchett wymaga spokoju oraz czasu na refleksję.

Moja ocena: 9/10.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...