Czasem karuzela kręci się zbyt szybko. W te dni ściany codzienności zawężają się tak, że trudno oddychać: mam klaustrofobiczne wrażenie, że wszystko na raz wali się, domaga uwagi, że już za parę sekund nastąpi wielki huk. Za dużo spraw niepoukładanych, zbyt wiele dzieje się akurat teraz. Narasta panika, poczucie przytłoczenia, a znużenie i zniechęcenie sprawiają, iż ucieczka wydaje się kuszącą opcją. Całkiem nierealną.
Chciałabym mieć moc zatrzymać czas i spokojnie rozplątać splątane węzełki, poukładać wszystko na swoje miejsce. Cegła po cegiełce.
oh kochana nie wiem czy tak się w ogóle da. Rozwiąże się jedno, zaraz zaczyna się następne. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam na tyle spokojny okres, by mieć wszystko ułożone, spokojnie usiąść i nie mieć myśli zajętych problemami i sprawami do załatwienia. Trzymam kciuki by udało Ci się jak najszybciej wyjść z tego galimatiasu.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś, Anetko - to stan ciągły :/ Sztuka polega na tym, by utrzymać się jakoś na powierzchni, jakoś lawirować w tym chaosie.
OdpowiedzUsuńCzasem jednak człowiek się potknie - ze zmęczenia, nieuwagi - i wówczas to wydaje się przytłaczające, niemalże nie do rozplątania. A potem... Trzeba wstać i iść dalej.