piątek, 5 października 2012

O fotografii: kwiaty


Zastanawiałam się nad czymś w rodzaju foto-poradnika. Nie czuję się jednak na tyle pewnie w tym temacie, bym mogła udzielać rad. Mogę natomiast podzielić się swoimi obserwacjami, metodami, jakich się nauczyłam od innych fotografów tudzież sama wypracowałam.

Posty o fotografii będą oznaczane etykietą "foto", wyszukiwarka jest na panelu po prawej stronie.

Zacznę od mojego ulubionego motywu - kwiatów.

Znakomita większość moich zdjęć pokazuje właśnie kwiaty. Jest tyle gatunków, kolorów, tyle możliwości spojrzenia na nie pod innym kątem, zagrania światłem, że ten temat nigdy mi się nie nudzi. I do tego nie potrzeba żadnych dodatkowych zabiegów czy manipulacji - kwiaty są wystarczająco piękne same w sobie.

Jakich reguł przestrzegam?

1. Nie fotografuję kwiatów z dużej odległości. 

Niektóre rabaty są urzekające, lecz tylko, kiedy patrzymy na nie gołym okiem. Na zdjęciu zwykle giną szczegóły, pulsująca kolorem faktura zmienia się w barwną plamę, nie zawsze interesującą.

Zdecydowanie lepsze efekty osiąga się biorąc na celownik pojedyncze kwiaty, ewentualnie grupę składającą się z najwyżej kilku sztuk. Łatwiej fotografuje się kwiaty średniej wielkości - te bardzo drobne wymagają bowiem makro, w duże trudno jest uchwycić w ciekawej kompozycji. Robiąc zdjęcia ukwieconej gałęzi staram się skupić tylko na jej fragmencie.

Doskonale sprawdza się tu uniwersalna zasada - ktoś, kto ogląda zdjęcie, nie powinien mieć wątpliwości, co jest jego tematem. Kiedy na fotografii zbyt wiele się dzieje, pojawia się kilka obiektów, z których żaden nie jest tym "głównym" (wystarczająco ostrym, umieszczonym w jednym z mocnych punktów zdjęcia), robi się chaos. Taki obrazek może mieć funkcję dokumentacyjną, ale niekoniecznie dobrze się prezentuje.

Dlatego zanim naciśnie się spust migawki dobrze jest wyobrazić sobie efekt, jaki chcemy osiągnąć.

2. Obiektyw na poziomie obiektu lub niżej.

W jednym z podręczników trafiłam na stwierdzenie, że każdy z nas jest przyzwyczajony do oglądania kwiatów z góry. Tak, jak kiedy sam idzie przez ogród. Jeżeli chcemy swoim zdjęciem zainteresować, musimy pokazać to, co znane, z innej strony.

I to zgadza się z moimi własnymi doświadczeniami - dobrze jest się pochylić, uklęknąć, a w razie potrzeby nawet położyć. Robiąc zbliżenia kwiatów trzeba zwrócić uwagę na tło. Czasem wystarczy odrobinę się przesunąć, by zamiast burego chodnika czy pstrokatego kolażu ogrodu uzyskać w tle przyjemną zieleń trawy. Czasem ciekawe efekty daje wycelowanie obiektywu do góry (o ile nie będzie to pod słońce i mamy do czynienia z pogodnym, błękitnym niebem).


3. Kolory.

Osobiście lubię zdjęcia o nasyconych, żywych barwach. Często korzystam z korekty ekspozycji, przyciemniając ją w stosunku do ustawień proponowanych przez mój aparat, a widząc jasny kwiat na tle ciemniejszych raczej liści - wybieram punktowy tryb pomiaru światła (mierząc go na płatkach) - to pomaga zachować głębię otaczającej zieleni.

Tam, gdzie nie udaje mi się to na etapie robienia zdjęcia, pozostaje jego późniejsza korekta: zwykle wystarcza przeciągnięcie centralnej części krzywej jasności w dół, nie trzeba zmieniać nasycenia.

4. Ulubione gatunki.

Nie wszystkie kwiaty, które lubię, są fotogeniczne. Być może to kwestia braku wystarczających umiejętności czy pomysłów, że z niektórymi - pomimo wielu prób - wciąż sobie nie radzę. Na przykład takie fiołki, żonkile, lilie... Nawet róże, choć królewskie w swej urodzie i tak często fotografowane, moim zdaniem wcale nie są łatwym obiektem.

Są też takie odmiany, które zawsze dobrze wypadają i są doskonałym rozwiązaniem, gdy potrzebuję zapomnieć o frustracji: dalie, hiacynty, orliki, rudbekie, gazanie, etc.etc.etc. Nie unikam wyzwań, przymierzam się więc do tych gatunków, które sprawiają mi kłopoty, szukam też nowych sposobów na te już oswojone.

5. Lepiej unikać fotografii w pełnym słońcu.

Gorący, letni dzień nie jest dobry do robienia zdjęć. Pionowo padające światło utrudnia złapanie kolorów, tworzy ostre cienie i ogranicza pole manewru. Zdecydowanie lepsze są pochmurne dni (nie te całkiem ponure, gdyż z braku słońca zdjęcia nie będą kolorowe, tylko takie... z delikatnie zachmurzonym niebem). Warunki idealne - wcześnie rano lub tuż przed zachodem słońca, gdy światło pada pod niewielkim kątem.



Obawiam się, że nic odkrywczego nie napisałam. Każdy, kto bawi się fotografią, wypracowuje prędzej czy później swój własny styl, ma ulubione motywy czy sposoby podejścia do tematu.

A poza tym... Chodzi o to, by robienie zdjęć dawało satysfakcję. Mniejsza o efekt końcowy, nie wiem nawet, czy można mówić o jakichś uniwersalnych kryteriach, które zdjęcia są dobre. De gustibus est non disputandum.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...