Oczywiście wszystko, co "modne", musi mieć swoją nazwę, najlepiej - angielską.
Narzekanie na zwariowane tempo życia stało się na tyle powszechne, że ciężko już mówić jedynie "coraz częściej słyszy się głosy" - powoli zaczyna być to chór. Jeśli tempo jest zbyt duże, najprostszą odpowiedzią jest - "zwolnić". To przecież nie jest ani nowy pomysł, ani szczególnie oryginalny.
Teraz jednak ma "kultową" (och, jak ja lubię to określenie) nazwę.
Downshifting.
Zmęczyła cię codzienna gonitwa, hałas wielkiego miasta, zmieniające się niczym w teledysku twarze? Sprzedaj apartament w wielkim szklanym domu, wyjedź na wieś. Proste.
Kuszące.
Rany, chciałabym...
Pewno byłoby to nawet możliwe, oboje z mężem wykonujemy wolne zawody, pewno dałoby się to jakoś tak zorganizować, żeby uwolnić się od miasta. Zresztą przez jakiś już czas pracowałam on-line, z domu. A i finansowo raczej jakoś byśmy sobie poradzili, może nie tak, jak w marzeniach, lecz za to na spokojnie, na zielono. Ech, mieć ten kawałek trawnika (najwyżej się go nie skosi), mieć więcej czasu dla siebie i bliskich, świadomiej przeżywać każdy dzień.
W tym miejscu zwykle zaczynają się różne "ale", pisząc to też mam ich pod ręką całą listę (głównie krążące wokół tego, iż Skrzat niedługo pójdzie do szkoły)... Być może więc "chciałabym", ale wcale jeszcze nie jestem gotowa.
Ta myśl jednak wciąż jest gdzieś w głębi głowy, nie daje mi spokoju... Może... Może za jakiś czas?
Chciałabym uciec, skryć się gdzieś głęboko, najlepiej w przepastnych ramionach męża. Wypłakać się, wykrzyczeć cały żal i zasnąć. Nie wracać już do świata.
Aniu.. nie wracać już do świata?!.. wiem, że łatwo nie jest.. ba jest cholernie trudno.. ale spójrz ile ten świat ma w sobie fajnych rzeczy.. o których sama piszesz.. taki Skrzat :).. i ten trawnik kiedyś tam.. nawet nieskoszony ;).. bardzo mocno życzę spełnienia Twoich marzeń.. bo oczywiście i jak zawsze myślę o tym, że wpadam do Ciebie na kawkę w takim zielonym, cichym zakątku.. e tam kawka.. winko może oo :D
OdpowiedzUsuńPo tym zwariowanym tygodniu przydałaby mi się taka ucieczka. Byłam taka padnięta, że dzisiaj spałam do południa. Obiecałam Ci komentarz i, ze wstydem przyznaję, słowa nie dotrzymałam. A tu taka niespodzianka. Kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńA u mnie w szkole był wczoraj festyn rodzinny. Cały tydzień przygotowań. Pogoda trochę nie dopisała i musieliśmy część konkursów i atrakcji przenieść pod dach. Wrzawa momentami była ogłuszająca. Ale te uśmiechy dzieciaków ... niesamowite.
A wracając jeszcze do naszej rozmowy - chyba dopiero nastolatki uczą się, jaką moc mają kobiece łzy. Na etapie klas I-III dziewczynki są śmielsze, aktywniejsze, częściej udzielają się społecznie. Chłopcy gorzej znoszą porażki i zupełnie nie chcą przewodzić. Czasami mam wrażenie, że chłopakom dopiero trzeba wmówić, że są macho.
Bardzo mi się podobają te zdjęcia powyżej. Są takie nastrojowe i pełne zadumy.
Dobra, już nie marudzę i idę czytać Alpine.
Buziaki Anuś.
Ropucha