Czytałam dziś przypadkiem kolejny felieton na temat mniej lub bardziej dobrowolnie wprowadzanych parytetów płci na ważnych stanowiskach, zarówno w biznesie, jak i w polityce.
Drażni mnie ta dyskusja. Oczywiście, jestem przeciwko dyskryminacji (z jakiegokolwiek powodu), przeciwko szklanemu sufitowi, ale parytety nie są żadnym rozwiązaniem i to z wielu powodów - bo często powodują "łapankę" (byle tylko kogoś znaleźć), bo wkurza mnie, że musi być specjalny przepis, aby kobieta miała szansę, bo to nie zmienia sedna problemu.
Dlaczego w ogóle taki temat powstał? Dlaczego kobiety rzadziej zajmują kierownicze stanowiska, skoro w tej pracy nie chodzi już o siłę mięśni? Przecież statystycznie - to panie są lepiej wykształcone, a specjaliści twierdzą, że firmy zarządzane przez kobiety osiągają lepsze wyniki. Kobiety są lepszymi przywódcami - mniej agresywne, lepiej komunikują się z otoczeniem, rzadziej podejmują ryzyko - na dłuższą skalę taka polityka procentuje.
Ale też większość kobiet w którymś momencie chce mieć rodzinę. Mężczyźni póki co rodzić nie mogą (chociaż kto wie, medycyna wciąż robi postępy), a wbrew obrazkowi, jaki często kreują media, szybki powrót do pracy po porodzie czy godzenie intensywnej kariery z macierzyństwem wcale nie jest proste.
Owszem, są kobiety, które tego właśnie chcą, którym to się udaje, a jaka jest ich cena za taką drogę... pozostaje ich prywatną sprawą. Jakie będą pokolenia wychowane przez opiekunki i widujące rodziców tylko w weekendy? To się okaże, może dowiemy się czegoś nowego o roli rodziców.
Tak się zastanawiam, na czym naprawdę polega "równouprawnienie" oraz związek partnerski - oboje pracują, oboje zajmują się domem i dziećmi, dzielą obowiązkami. To nieźle brzmi, może nie wnikajmy już w to, że jak ten podział wygląda w praktyce. To, że gdy tatuś pójdzie na leniwy spacer ze słodko śpiącym w wózeczku maleństwem, mama zasuwa po domu odkurzając/piorąc/gotując. W nocy oczywiście to ona będzie musiała wstać, bo przecież cały dzień w domu siedzi, to sobie odpocznie... To, że to ona bierze zwolnienie, kiedy dziecko choruje, etc.
Chodzi mi o coś innego...
Czy te zmiany w społeczeństwie nie postępują za szybko? Czy nie są trochę... sprzeczne z naturą? Kilkadziesiąt lat zmian wobec długich wieków ewolucji to tyle co nic.
Być może się komuś narażę, lecz moim zdaniem kobiety ewolucyjnie przystosowane są do innych zadań, mężczyźni do innych - tego się nie da zmienić ogłaszając wszem i wobec, że "teraz mamy partnerstwo" - to będzie jedynie formalna deklaracja. Bo mężczyzna nadal pozostaje w swoim świecie - codziennej walki, zapewniania bytu rodzinie, a kobieta, gwałtownie (biorąc pod uwagę standardy ewolucji!) musi się zmienić, przystosować - za dnia w pracy poruszać się po typowo męskim świecie, by po powrocie do domu otoczyć rodzinę typowo kobiecym ciepłem, spełnić swoją tradycyjną rolę.
Część pań być może świetnie się odnajduje w takiej pracy, doskonale sobie radzi i nie narzeka, mam jednak wrażenie, że większość... odczuwa w pewnym momencie życia zmęczenie, wewnętrzny dyskomfort, wątpliwości, co w życiu wybrać. O ile w ogóle może wybierać.
Broń Boże, nie chcę zamykać kobiet na powrót w domach! Tak mi tylko chodzi po głowie, że jeszcze nie wypracowano rozwiązania tego problemu - nie zmienią tego ani urlopy ojcowskie, ani wymuszony podział tych wychowawczych. Z pewnością nie zmienią tego parytety.
Być może zacząć należy dużo wcześniej - od zmiany bajek, jakie czytamy dzieciom. Być może to księżniczka powinna chwycić miecz i pokonać smoka, a nie biernie czekać na rycerza? Może książę zamieszka z Kopciuszkiem w chacie i pomoże mu szorować te gary, zamiast porywać ją w baśniowy luksus pałacu? W końcu ktoś musi zająć się kuchnią.
Może za parę pokoleń... role społeczne staną się zgodne z nowym, naturalnym rytmem, nie będziemy czuć się zagubione, zaganiane i niedocenione.
Zdążyłam już zapomnieć, że jesienią posadziłam czosnek. A z pewnością nie spodziewałam się, iż z tamtych niepozornych cebul wyrosną takie piękne kule :) Już zanotowałam, żeby we wrześniu pamiętać o nowych, bo jak siebie znam, zapomnę je latem wykopać...
Kawałek na dziś, moja ulubiona: "Niebieska piosenka" Grzegorz Tomczak.
Hej Anuś !
OdpowiedzUsuńMam problem z pisaniem komentarzy, ponieważ tyle myśli kłębi mi się w głowie, że czasem trudno je ubrać w słowa. Cały czas mam wrażenie, że wyrażam się nieprecyzyjnie.
Aro był u rodziców i rozmawiał ze swoją mamą. Nie chcial mówić, jak rozmowa przebiegła. Zaciskał tylko zęby, więc pewnie było burzliwie. Efekt jest taki, że jego mama pojawi się na ślubie, ale jako gość. Mamy nie liczyć na jakąkolwiek pomoc z jej strony.
W zasadzie wszystko już jest załatwione. Zaproszenia wypisane i gotowe do wysłania, nauki przedmałżeńskie zaliczone suknia się jeszcze szyje, data ustalona. Koszmary po nocach jeszcze mi się nie śnią.
Ale muszę przyznać, że w tym roku czekam na wakacje bardziej niecierpliwie niż moi uczniowie. Najbardziej dała mi w kość chyba ta logopedia. Kończę na poziomie licencjatu, chociaż dyrektor namawia mnie, żebym ciągnęła dalej. Tyle,że wrocławskie ośrodki nie cieszą się dobrą opinią. Najlepszy jest podobno Lublin. A ja już nie mam energii na weekendowe wyjazdy. Po licencjacie mogę prowadzić zajęcia w szkole, a własnej praktyki otwierać nie chcę.
O rany, ale się rozpisałam. A miało być krótko o komentarzach i parytetach.
Buziaki. Ropucha
To też jedna z moich ulubionych piosenek:D Aga
OdpowiedzUsuńJa uważam, że to co napisałaś nadaje się do gazety na artykuł. Czyta się wciąż, że teraz kobiety to są aktywne i macierzyńsko i zawodowo, mając dzieci robią kariery, reklama w TV o tym, że tata pomaga a mama może się realizować....dla mnie to jakaś bajka. Prawda jest taka, że jeśli chce się pracować lub robić karierę trzeba coś poświęcić. Denerwują mnie wypowiedzi, które pokazują kibiety, co dążą w pracy do wysokich stanowisk i daje je się za przykład. Nikt nie wie co się kryje się za zasłonką, jak na tym wychodzą mężowie i a przede wszystkim dzieci i życie rodzinne. Masz być mądra, wykształcona, odnosić sukcesy, dbać o dom, być mistrzynią kuchni, być piekna i zadbana, być najlepszą matką, żona i kochanką.....mnie to trochę przerasta.
OdpowiedzUsuń