Jak tylko wypatrzyłam w przewodniku krótką, dwuzdaniową wzmiankę o tym miejscu, zdecydowałam, że akurat tam musimy dotrzeć. Jeśli tylko mam okazję zajrzeć w jakieś ruiny, nie potrafię sobie odpuścić. A tutaj - była cała opuszczona wioska.
Paleo Perithia, Ano Peritheia, mała osada ukryta w dolinie przy zboczach Pantokratora, w swoich najlepszych czasach miała ok. 120 domów, do 1300 mieszkańców. Jak zresztą wiele wiosek na Korfu leży wysoko w górach - z daleka od morza i ataków piratów. To jedna z najstarszych osad na wyspie. Pierwsze pisane źródła wspominające o niej datowane są na XIV wiek, ale wg badań ludzie osadzali się tam już w VII w n.e. W XVII i XVIII w. przeżywała rozkwit, znacznie rozbudowana, bogata i otoczona winnicami oraz gajami oliwnymi.
Obecnie - jest opuszczona i to od co najmniej kilkudziesięciu lat.
Oczywiście takie miejsca nigdy nie są całkiem puste - wioska przyciąga turystów, w ostatnich latach powstały w niej 4 tawerny, kilka domów zostało starannie odnowionych, trwają prace remontowe m.in. przy kościołach. Mimo to nadal panuje w niej niesamowity klimat. Spacerując i zaglądając do sypiących się ruin, grożących zawaleniem domów miałam dziwne wrażenie, jakbym naruszała ich spokój. Ta cisza (głębsza, gdy słońce schowało się za ponurymi chmurami), chłód kamieni, pył minionych lat... To było bardzo przejmujące. W pewnym momencie, gdy oddaliliśmy się bardziej od "centrum", ciarki biegały mi po plecach.
Nasz Skrzat za to był szczerze rozczarowany, kiedy zaczęliśmy się zbierać do powrotu - bo miał plan odnalezienia tam skarbu, a my przerwaliśmy mu w pierwszej fazie realizacji.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz