Ostatni miesiąc był trudny. Bezradność wobec okrutnej choroby, cierpienia. Nie czekanie, nie pożegnanie, tylko... Nieuchronne, nieubłagane odliczanie do końca. Bałam się odbierać telefon. Jeszcze kilka dni temu trzymałam ją za rękę, opowiadałam o wiośnie za oknem, słuchałam wspomnień. Obiecałam, że wkrótce znów przyjadę.
A teraz już jej nie ma.
Cisza. Pustka. Ból. Żal.
I dziwny spokój, pełen łez...
Przytulam Aniu :(
OdpowiedzUsuńwiem co czujesz, wczoraj też odebrałam telefon... niby wiedziałam, mogłam się spodziewać, ale to zawsze jest trudne, mam nadzieję, że odnalazł spokój przy boku babci :(
Przykro mi, Anetko...
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuje, trzymaj się jakoś Słońce. Miałam takie kilka miesięcy w swoim życiu, w których gdy za każdym razem dzwonił telefon to mnie coś w środku ściskało, zastanawiałam się czy to właśnie ten z wiadomością. Ale jak przyszedł ten moment to oprócz smutku jest ulga, że cierpienie tej osoby się skończyło :( Agnieszka326
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń