14 lutego ma miejsce kolejna odsłona ogólnoświatowej kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet. W całej Polsce, podobnie jak w wielu innych krajach, ludzie zbierają się, by tańcząc do piosenki "Break The Chain". Jeśli ktoś ma czas i ochotę dołączyć - tutaj lista miast.
NAZYWAM SIĘ MILIARD
ONE BILLION RISING
ONE BILLION RISING
POWSTAŃ | PRZEMÓW | TAŃCZ
PRZECIWKO PRZEMOCY WOBEC DZIEWCZĄT I KOBIET 14 LUTEGO 2014
PRZECIWKO PRZEMOCY WOBEC DZIEWCZĄT I KOBIET 14 LUTEGO 2014
"Z badań wynika, że w skali światowej dziewczęta między 15. a 19. rokiem życia stanowią 50 proc. ofiar przemocy seksualnej. Ze statystyk policyjnych wynika, że dziewczęta i kobiety to grupa najbardziej narażona na przemoc, w tym przemoc seksualną. Już kilkuletni, 4-5-letni, chłopcy doskonale wiedzą, że to co dziewczyńskie jest gorsze. I... dziewczynki też to wiedzą. Jeśli nie spróbujemy tego zmienić, to wciąż i wciąż, tysiące dziewczynek będzie niepotrzebnie tracić energię, by latami udowadniać sobie i innym, że nie są gorsze."
Więcej o akcji - TUTAJ.
"W Polsce oficjalnie odnotowuje się jedynie około 8% tego typu przestępstw. Pozostałe 90% to „ciemna liczba”, dane dostępne po przeprowadzeniu badań wiktymizacyjnych. Jak pisze
w tekście Przemoc wobec kobiet Joanna Piotrowska, „w sytuacji przemocy, a zwłaszcza przemocy seksualnej tzw. ciemna liczba ofiar jest ogromna. Według kanadyjskich badań szacuje się, że liczba gwałtów jest dziesięciokrotnie wyższa niż to, co przedstawiają policyjne czy sądowe statystyki”.
Z badań przeprowadzonych przez Beatę Gruszczyńską w roku 2004 wynika, że przemocy (fizycznej i seksualnej) doświadcza w Polsce 800 tys. kobiet, zaś 150 ginie rocznie w wyniku tzw. nieporozumień domowych.
Z kolei według badań Zbigniewa Izdebskiego przeprowadzonych dla OBOP w roku 2005, aż 30% badanych kobiet doznało którejś z form przemocy seksualnej (dotykowej i/lub bezdotykowej), z czego 10% zostało zgwałconych. Ogółem 3% kobiet mających doświadczenia seksualne, zostało zgwałconych. Tylko od 5% do 10% badanych kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej powiadomiło kogoś o tym zdarzeniu, z czego tylko 40% zostało zgłoszonych na policję."
"Ciemne zaułki, alejki w parku czy toalety w barach i
restauracjach. Nawet mieszkanie kogoś, kto dotychczas wydawał się być
kolegą lub nawet przyjacielem. Kobiety padają ofiarami gwałtów w
najrozmaitszych miejscach. Niezmienne jest tylko jedno –
poczucie „rozpadania się na kawałki”, kiedy wszystko się skończy. Wstyd,
strach, społeczny ostracyzm, a często również próby samobójcze.
Skrzywdzone
kobiety opowiadają, że długimi godzinami – niekiedy dniami lub nawet
tygodniami - zastanawiają się, czy komuś o tym opowiedzieć. Czują
się podle, ale jeszcze gorsze jest to, że czują się winne. Winne tego,
że zostały zaatakowane, pobite, wykorzystane seksualnie. Bo tak
funkcjonuje polskie społeczeństwo i polska patriarchalna kultura.
Zgwałcona kobieta zamiast pomocy i współczucia słyszy pytania o to, czy nie prowokowała sprawcy np. makijażem albo czy... nie chce w ten sposób znaleźć męża. A wyroki dla oprawców najczęściej są po prostu śmieszne."
"Choć jest to jeden z czynów najbardziej brutalnych i obrzydliwych, to
wciąż jest tematem tabu. Dla większości z nas jest zbrodnią nie do
pomyślenia, więc większość z nas woli lepiej o tym nie myśleć" - pisze o gwałcie
brytyjski polityk i publicysta Ben Acheson. Brytyjczyk tłumaczy jednak,
że takie myślenie niczego nie zmieni. A zmienić musi, ponieważ na
Wyspach Brytyjskich co roku rośnie liczba ofiar gwałtów.
W ubiegłym roku tylko w Anglii i Walii zgwałconych zostało aż 85 tys.
kobiet. Kolejne 40 tys. zmierzyło się z innego rodzaju napaścią na tle
seksualnym.
Acheson ubolewa, że średnio zaledwie nieco ponad trzy procent zgwałconych Brytyjek może liczyć na to, że ich oprawca stanie przed sądem i spotka go zasłużona kara. Na 15 670 zgłoszeń, zaledwie 1070 gwałcicieli zostało skazanych. Rośnie jednak nie tylko liczba gwałtów. Stale wzrasta także odsetek tych, którzy twierdzą, że ofiary gwałtu często są same sobie winne. Według badań Amnesty International, aż połowa Brytyjczyków ocenia bowiem, że kobieta jest współwinna, gdy w trakcie gwałtu była pijana. 46 procent ocenia tak samo flirt z gwałcicielem, a 30 procent rozgrzesza niejako gwałciciela za zbyt seksowny strój jego ofiary.
Acheson ubolewa, że średnio zaledwie nieco ponad trzy procent zgwałconych Brytyjek może liczyć na to, że ich oprawca stanie przed sądem i spotka go zasłużona kara. Na 15 670 zgłoszeń, zaledwie 1070 gwałcicieli zostało skazanych. Rośnie jednak nie tylko liczba gwałtów. Stale wzrasta także odsetek tych, którzy twierdzą, że ofiary gwałtu często są same sobie winne. Według badań Amnesty International, aż połowa Brytyjczyków ocenia bowiem, że kobieta jest współwinna, gdy w trakcie gwałtu była pijana. 46 procent ocenia tak samo flirt z gwałcicielem, a 30 procent rozgrzesza niejako gwałciciela za zbyt seksowny strój jego ofiary.
Grubo myli się jednak ten, kto czytając te dane sądzi, że w Polsce nie
jest tak źle, jak w Wielkiej Brytanii. Tam przynajmniej kogokolwiek
statystyki gwałtów jeszcze bulwersują. Nad Wisłą opis gwałtu w
świadomości społecznej, który przytoczył Ben Achson pasuje jeszcze
lepiej – to temat tabu, o którym lepiej nie myśleć, być może wtedy
zniknie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz