wtorek, 4 lutego 2014

Da się zmienić ten świat?


W "Wysokich Obcasach" z 25 stycznia br. trafiłam na ciekawą rozmowę z siostrą Teresą Forcades, mieszkającą w klasztorze pod Barceloną benedyktynką, doktor medycyny i teologii. Poglądy siostry Teresy zaintrygowały mnie i zaskoczyły. Pozwolę sobie przytoczyć fragment, całość można znaleźć TUTAJ - serdecznie polecam tą lekturę :)

- Zwolennicy niepodległości Katalonii siostrę uwielbiają.
- Tak, ale nie chodzi tylko o niepodległość. Stoję na czele ruchu [Procés Constituent], który oprócz tego, że opowiada się za niepodległym państwem, działa też na rzecz zmiany społecznej.
- Czyli?
- Społeczeństwa, w którym władza ekonomiczna nie stałaby ponad polityczną. Niepodległa Katalonia - tak, ale nie taka, która jest dla odmiany rządzona przez banki. Tylko wtedy możliwa jest prawdziwa demokracja. Inaczej mamy dyktaturę finansową.

- Wywłaszczenie prywatnych banków, skrócenie dnia pracy, likwidacja przywilejów politycznych, państwo bez armii. Chce siostra rewolucji?

- To nie rewolucja, to zdrowy rozsądek. Ze słowem "rewolucja" jestem ostrożna. Mówię: zrobimy rewolucję, a potem będziemy ją robić od nowa. Nad demokracją trzeba pracować cały czas. Tylko wtedy damy radę stawić czoło nadużyciom kapitalizmu.

- Na czym polega problem z kapitalizmem?

- To problem natury etycznej. Zwolennicy kapitalizmu przedstawiają się jako obrońcy wolności i definiują ją tak: "Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja". Ta definicja promuje rywalizację i indywidualizm. Jeśli ja chcę więcej, ty będziesz mieć mniej. Wolę definicję anarchistów: "Nie będę wolna, dopóki wszyscy nie będą wolni". Kapitalizm mówi o wolności, ale nigdy w swojej historii nie pracował na rzecz wolności wszystkich, tylko małej uprzywilejowanej grupy. Druga sprawa: zasada maksymalnego zysku. Jest na przykład coś takiego jak planowane starzenie. Wiesz, co to jest?

- Nie.

- Produkowanie rzeczy tak, żeby się szybko zepsuły. Rajstop, żarówek, drukarek, telefonów. Tworzy się w ten sposób mało inteligentne ekonomicznie społeczeństwo z górami odpadów, z którymi nie wiadomo, co począć. Chcę innego systemu.

- Jakiego?

- Nazwijmy go roboczo ekonomią kooperacyjną. Systemu, w którym byłoby miejsce dla indywidualnej inicjatywy, ale który opierałby się na współpracy i uniemożliwiał kumulację kapitału w rękach wąskiej grupy. Własność prywatna - tak, ale jeszcze lepiej zbiorowa grupowa własność prywatna jak w spółdzielniach, których członkowie sprawiedliwie dzielą się zyskami. Poza tym kontrola nad podatkami. Teraz, gdy wielkie firmy mają więcej władzy niż państwo, to niemożliwe. Wiesz, że gdyby skutecznie zająć się ściganiem oszustw podatkowych w Hiszpanii, nie byłyby potrzebne cięcia budżetowe?

To nie utopia. Wiemy, jak zmienić świat na lepsze. Brakuje tylko politycznej woli.

- Czy to rola benedyktynki - walczyć o nowy system?

- W latach 60. i 70. Kościół był pionierem, jeśli chodzi o obronę praw społecznych i ekonomicznych. To on upomniał się o płacę minimalną w USA. Teraz wydaje się, że katolika definiuje jego stosunek do antykoncepcji, homoseksualizmu i pigułki "dzień po". Panuje w Kościele rodzaj moralności, który mówi, że zdrada to większy grzech niż wyzysk ekonomiczny. Nie wydaje mi się, żeby to była właściwa perspektywa.

- No, ale zakonnica na czele ugrupowania politycznego?

- To nie partia, to platforma społeczna, który skupia wiele różnych ugrupowań i nurtów. Poza tym nie kandyduję w wyborach.

(…)

- Weźmy medycynę - temat, na którym dobrze się znam. Jestem lekarką z wykształcenia i obroniłam doktorat ze zdrowia publicznego.

W 2009 roku byłam przeciwna szczepieniom przeciw świńskiej grypie. Uważam, że rzekoma pandemia była wymysłem firm farmaceutycznych, które chciały zarobić na szczepionkach. Nawiasem mówiąc, zainspirowała mnie Ewa Kopacz. Bardzo ją podziwiam. Polska jako jedyna w Europie stawiła czoło korporacjom farmaceutycznym i nie kupiła szczepionek. I co? Mieliście tyle samo albo mniej zachorowań niż inni, chociaż straszyli was, że poumieracie. Jest też inny aspekt tej historii. Światowa Organizacja Zdrowia mówi: "wielka epidemia", "stan alarmowy". Po czym daje patent na szczepionkę czterem firmom. Tak nie może być. Jeśli sytuacja jest rzeczywiście poważna, wszystkie laboratoria w kraju powinny się zabrać do produkowania darmowych szczepionek. Interesy czterech firm nie mogą być ważniejsze niż zdrowie milionów ludzi.

Film, w którym wyjaśniam, dlaczego jestem przeciw szczepionkom na świńską grypę, obejrzało na YouTubie 1,2 mln osób. To samo może nastąpić w polityce. Kiedy zacznie się rewolucja, nikt jej nie powstrzyma.

(…)

- Katedra teologii i gender studies. Ciekawie się składa, bo w Polsce trwa wojna Kościoła z "ideologią gender".

- Kiedy Kościół posługuje się tym hasłem, pokazuje, że kompletnie nie rozumie tej debaty. W teologii musi istnieć taka perspektywa, choć ja bym ją raczej nazwała feministyczną. Musi, bo uwrażliwia wierzących na ważne kwestie.

- Jakie?

- Wynosimy z dzieciństwa pewne schematy myślowe i emocjonalne związane z płcią. Sprowadzają się z grubsza do tego: kobieta jest tą, która opiekuje się innymi, mężczyzna jest tym, który opiekę przyjmuje. Jeśli w dorosłym życiu kierujemy się wzorcami z dzieciństwa, jesteśmy niedokończonym, niedojrzałym projektem osoby, także w relacji z Bogiem, który jest ponad płcią.

Można się jednak z nich wyzwolić. Jeśli nie umrzesz, nie będziesz żył - mówi Ewangelia. Pośród rzeczy, które muszą umrzeć, bo blokują duchowy rozwój, jest kurczowe trzymanie się roli przypisanej płci. To widać u mistyków - używają rodzaju męskiego, żeńskiego, jest im to obojętne, ponieważ poruszają się w innym wymiarze, tam, gdzie płeć nie ma znaczenia, bo liczy się tylko to, że każdy z nas jest niepowtarzalną cząstką.

W perspektywie duchowej gender płeć społeczna i kulturowa to trampolina, od której mogę się odbić wyżej. Do życia bardziej nago, w zgodzie z czymś, co nie ma formy.

- Można być lepszym katolikiem, znając tematykę gender?

- Oczywiście! Nie można żyć w XXI wieku i mówić o duchowości, nie biorąc pod uwagę seksualności i płci. W historii chrześcijaństwa była tendencja do platonizacji, myślenia, że ciało jest więzieniem dla duszy. Ale to nie jest zgodne z korzeniami naszej religii. Przecież Jezus też miał ciało.

Na pytanie, czy gender ma coś wspólnego z teologią, odpowiadam: jak najbardziej. Odpowiada na pytanie, kim jesteśmy.

(…)

- To w ogóle możliwe - być zakonnicą i feministką? Jest w końcu siostra częścią strasznie patriarchalnej instytucji.

- Nie uważam, żeby bycie zakonnicą i feministką było dziwne. Dziwne jest być zakonnicą i nie być feministką.

Kościół jest patriarchalną, mizoginistyczną i archaiczną instytucją i potrzebuje radykalnej odnowy. Ale jest też grupą ludzi wiernych Ewangelii, a ja uważam, że feminizm to bycie wierną Ewangelii. Dlatego czuję się w nim jak w domu. W całej jego historii pojawiały się nasiona prawdziwej równości. Coraz lepiej znana jest postać Marii Magdaleny. Wiele wskazuje na to, że była taką samą apostołką jak inni i że też zakładała wspólnoty religijne. Wymazano ją jednak z historii.

(…)

- Można otwarcie mówić o miłości, będąc zakonnicą?

- Trzeba. Kobiety w zakonach są poddane wielkiej presji, idealizuje się je. To bardzo źle.

- Zakonnica jako istota aseksualna.

- Nie tylko bez płci, ale też bez gniewu, gwałtownych uczuć. A tak nie jest. Zakonnica to pełny człowiek, odczuwający czasem agresję, mający porywy i pragnienia, także seksualne. Z całym tym "balastem" doświadcza wezwania Boga i decyduje się na życie we wspólnocie, by dać świadectwo pewnym wartościom. Ale pozostaje normalną osobą.

Postulaty społeczne siostry Teresy bardzo do mnie przemawiają, gdyby była politykiem, na pewno miałaby moje poparcie. Tacy ludzie są potrzebni - z zapałem, wiarą i gorącym pragnieniem, by zadbać o dobro ogółu.

Jej poglądy można określić jako tradycyjnie lewicowe - w Polsce lewica kojarzy się wyłącznie z tym okropnym komunizmem, nikt już się nie zastanawia, czy było w tym cokolwiek dobrego. Chcieliśmy wolnego rynku i kapitalizmu, to go mamy. A że skorzystała na nim stosunkowo nieliczna grupa - to już inna sprawa. To, że są inne formy socjalizmu, że socjalizm z definicji powinien być ukierunkowany na ideę sprawiedliwości społecznej czy upowszechnienie świadczeń socjalnych - o tym to się już zupełnie nie pamięta...

Podziwiam siostrę Teresę za jej pracę, ale też z drugiej strony - wydaje mi się to wyjątkowo utopijne. Wystarczy otworzyć pierwszą z brzegu gazetę, by przekonać się, ile wśród ludzi chciwości, bezwzględnego dążenia do władzy, do pieniędzy - ot chociażby z ostatniego weekendowego przeglądu: o pani prokurator, która od lat blokuje śledztwo w sprawie lekarzy oskarżonych o to, że przez ich zaniedbania zmarło dziecko, a jego matka została okaleczona, o przedsiębiorcy, który pomimo zakazu zburzył unikatowy na skalę Europy zabytek architektury przemysłowej i... sprzedał na złom... Im więcej czytam, tym bardziej krew się gotuje. Trudno mi uwierzyć, że można skutecznie zmienić ten nasz świat. Ludzie zawsze byli i zawsze będą słabi, podatni na pokusę władzy i pieniądza.

Ale... może da się go uczynić choć odrobinę lepszym? Endavant, Forcades! Będę trzymać kciuki!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...