Ten post jest ze specjalną dedykacją dla Anetki :)
Do Twojego obiektywu również można dokręcić soczewki makro, wymigiwać możesz się tylko ewentualnie brakiem czasu :)
W czasie urlopu miałam czas, aby się trochę pobawić, zresztą okolica aż prosiła się o zdjęcia makro. Sprzęt, którym dysponuję, nie jest profesjonalny, mój obiektyw jest raczej z tych prostych, a ja wciąż się uczę, niewielka głębia ostrości bardzo utrudniała zadanie, miałam z tym jednak dużo zabawy.
Większość z tych zdjęć zrobiłam kilka do kilkunastu metrów od domku. Wystarczyło przykucnąć na krawędzi łąki i chwilę zaczekać, przyjrzeć się temu, co siedziało w trawie...
Makrofotografia moim zdaniem najlepiej sprawdza się w przypadku kwiatów - przy bezwietrznej pogodzie. Kwiatek nie ucieknie, można bez pośpiechu wybrać kąt, ustawić ostrość, poobserwować najkorzystniejsza światło.
Natomiast zwierzęta... W Kopernicy aż roiło się od maleńkich żabek - słodkich, ale przemieszczających się w iście ekspresowym tempie. Nie sposób było zrobić im normalnego zdjęcia (leśna ściółka = mało światła), o makro już nie wspominając.
Raz przymierzałam się do jednego z pająków, gdy ten nagle poderwał się i pomknął do krawędzi sieci - zmierzała tam biedronka (dotychczas nie zwróciłam uwagi, jak szybko przemieszczają się te małe, czerwone stwory). Przez chwilę owad i pająk wpatrywały się w siebie, być może o czymś tam sobie dyskutowały, po czym rozeszły się każdy w swoją stronę. Komuś może to się wydawać nudne czy banalne, mi jednak te obserwacje sprawiły frajdę. Podglądanie maleńkiego świata... Zdarzyło mi się obserwować moment, jak trzmiel wpadł w pajęczynę. Wielki pająk już biegł w jego stronę, nie wyglądało to dobrze, lecz udało mu się wyrwać. Niemal wstrzymywałam oddech.
Innym znów razem ustawiałam ostrość na chrząszcza, ale przeszkadzało mi źdźbło trawy. Już je odsuwałam, kiedy wypatrzyłam na nim małego pajączka. Zdjęcie poniżej (pełen kadr, bez przycinania) pokazuje skalę.
Największą frustrację budziły we mnie ważki. To niezwykłe owady, eleganckie i tak zwinne, wspaniale wyglądają w locie, trudno je jednak podejść. Albo od razu uciekają, albo usiądą tak, że nie sposób zrobić im czytelnego zdjęcia. Zresztą nawet, kiedy udawało mi się podejść bliżej (tzn. siadałam na pniaki, dookoła którego sporo ich latało, i czekałam, aż któraś wyląduje), nie umiałam ustawić ostrości tak, by objęła całe skrzydła...
To biedactwo wyłowiliśmy z jeziora. Była ogromna, rozpiętość skrzydeł większa niż moja dłoń. Pomimo wyczerpania walczyła dzielnie - łapała się patyczka z siłą, o jaką nie podejrzewałabym owada. Nie można było mieć wątpliwości, że to drapieżnik - miała w sobie jakąś taką agresję, nie podstawiłabym jej dłoni. Niestety, nie udało się jej uratować - chociaż po wyjęciu z wody i odłożeniu w bezpieczne miejsce trzepotała skrzydełkami, następnego dnia znalazłam ją w tym samym miejscu bez życia.
Kilka razy zdarzyło mi się, iż po przysunięciu obiektywu do mojego celu zamiast zrobić zdjęcie szybko odskakiwałam. Nie wszystkie robaczki miło ogląda się w powiększeniu ;)
Najciekawsze dla mnie, poza tymi niebieskimi żukami gnojakami, były... pająki. Tyle że większość ustawiała się "brzuchem" do widowni, a próba przejścia na drugą stronę groziła zniszczeniem sieci i spłoszeniem modela.
Nad ostrością muszę jeszcze popracować.
Z moich sugestii:
- dobrze, żeby tło nie było jasne, w przeciwnym razie nasz obiekt może wypaść zbyt ciemny, czasem wystarczy odrobinę zmienić kąt patrzenia; nie powinno być też zbyt "pstrokate"
- warto ustawić obiektyw na wysokości fotografowanego celu - nie z góry, nie z dołu :)
Z moich sugestii:
- dobrze, żeby tło nie było jasne, w przeciwnym razie nasz obiekt może wypaść zbyt ciemny, czasem wystarczy odrobinę zmienić kąt patrzenia; nie powinno być też zbyt "pstrokate"
- warto ustawić obiektyw na wysokości fotografowanego celu - nie z góry, nie z dołu :)
Zdjęcia makro wymagają sporo cierpliwości, wielu prób, z pewnością jednak warto się z nimi zmierzyć. To świetna zabawa :) Wciąga :)
Inna rzecz, że po początkowym oszołomieniu, gdy jednego dnia na łące zapełniłam całą kartę, zaczęłam uważniej wybierać cele. Bo tak, jak uwielbiam fotografować, równie wielką przyjemność sprawiało mi po prostu włóczenie się po lesie, sycenie zmysłów tym spokojem.