Dosadna, bezpośrednia. Książka napisana przez kobietę o kobietach - o tym, że każda jest na swój sposób "suką" w oczach innych, że każda musi znaleźć swój sposób na uporanie się z życiem, że prawda pod pomalowaną starannie maską może wyglądać zupełnie inaczej. O wszystkich tych kobiecych bolączkach i problemach, o których czasem trudno porozmawiać nawet z przyjaciółką.
To książka, w której fabuła i mężczyźni stanowią tylko tło opowieści o kobietach.
Suki bywają różne: Wredne, Bezwzględne, Pazerne, Napalone, Durne, Zimne, Bure, Leniwe, Pruderyjne, Agresywne, Wścibskie, Podłe – gorzej gdy: Zaniedbane, Podstarzałe albo wręcz Stare, Zdewociałe czy Nawiedzone.
„Ta Wredna Suka, Ewa Szot, prezeska medialnego imperium i wieloletnia szefowa magazynu dla kobiet, leżała samotnie w wielkim sześcianie bez okien i drzwi, wypełnionym lekkim powietrzem o zapachu ozonu. I ciszą. W firmie, oprócz Wrednej Suki, miała ksywę Ewita. Jej ludzie uważali, że jest kimś w rodzaju latynoskiej dyktatorki. Zarządza imperium medialnym, stroi się w markowe ciuchy, ma setki par pantofli i – co najistotniejsze i najgorsze – nie toleruje sprzeciwu. Wymaga feudalnego posłuchu. Chcesz u mnie pracować? Musisz się podporządkować. Jesteś niewolnicą, albo wasalem".
Opinia suki jej nie przeszkadza, publicznie pokazuje się tylko w dobrej
formie, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, „dobrze wykończona”.
Wygląda na to, że w jej życiu chodzi tylko o pismo i szmal. Wredna Suka
nosi jednak w sobie straszne tajemnice. Czasami musi odreagować. Wtedy
ucieka do Nowego Jorku, gdzie ukrywa się jej jedyny przyjaciel,
pokiereszowany przez rodzinę do tego stopnia, że sfingował własny
pochówek na koszt amerykańskiego podatnika. I gdzie czeka na nią całkiem
obcy psychoterapeuta za 500 USD za godzinę. Tylko z nimi jest szczera.
Prawie… Próbuje uporać się z demonami przeszłości, ale po powrocie do
Polski nieodmiennie i z przyjemnością powraca do roli i szykownych
ciuszków z najlepszych domów światowej mody. Lifestylowe pismo „z górnej
półki” to dobra ucieczka od myśli o śmierci, utraconej miłości,
biedzie, przemocy domowej, starości, ale nie od wyrzutów sumienia…
Zwłaszcza że inna, współpracująca z pismem, Wścibska Suka zaczyna
węszyć. Nawet ona nie może jednak podejrzewać, co wydarzyło się przed
laty w Chruściskach Wielkich.
Ciężko mi się to czytało. Raczej nie dlatego, by książka była źle napisana czy nieciekawa, choć parę zastrzeżeń bym do niej zgłosiła. To jednak zdecydowanie nie mój gatunek - zazwyczaj unikam pozycji opowiadających o prawdziwym życiu, tym realnym, ze wszystkimi jego bolączkami. Tak już mam, że wolę uciekać w świat szeroko pojętej fantasy czy powieści paranormalnych, byle dalej od naszej szarej rzeczywistości, wystarczająco już przygnębiającej.
Od czasu do czasu jednak trzeba przeczytać coś innego i tym razem zdecydowałam się na "Suki" Krystyny Kofty - książkę napisaną przez kobietę, opowiadającą przede wszystkim o kobietach, a to temat, na który zawsze skłonna jestem zwrócić uwagę. Na "Suki" zwróciłam uwagę po przeczytaniu wywiadu z autorką, zaintrygowało mnie, więc wybrałam się do księgarni. Lektura, niestety, zajęła mi sporo czasu - odkładałam ją na półkę zajmując się innymi tytułami. Jak już wspomniałam - to nie mój ulubiony gatunek, skoro jednak się już za to zabrałam, spróbuję podsumować wrażenia. Sam temat (sytuacja kobiet, problemy społeczne) mnie interesuje, czytałam więc z pozytywnym nastawieniem, mimo to trudno było mi przebrnąć. Ale o tym później.
W "Sukach" chodzi przede wszystkim o kobiety. Mężczyźni, jeśli już się pojawiają, sprawiają wrażenie jedynie elementów dekoracji - wpływają na los kobiet, często w znaczący, czasem nawet w okrutny sposób, ale autorka skupia się przede wszystkim na paniach. Sama fabuła również odgrywa drugoplanową rolę i jeśli ktoś szuka trzymającej w napięciu akcji, to się rozczaruje. Narracja często przeskakuje w czasie, a całość złożona jest z wielu krótkich scen opowiedzianych z perspektywy różnych kobiet, czas teraźniejszy przeplata się ze wspomnieniami oraz różnymi refleksjami. To swoisty gobelin utkany z historii wielu kobiet - w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami.
Książka jest dosadna, nie owija niczego w bawełnę, nie szczędzi wyrażeń wprost z języka potocznego, a autorka śmiało porusza tematy, na które większość krępowałaby się rozmawiać nawet w gronie najbardziej zaufanych. Dotyczy to nie tylko kwestii intymnych czy wręcz fizjologicznych, ale i wszelkiego rodzaju "tabu" społecznych: jak na przykład wykorzystywanie seksualne w rodzinie opisane brutalnie naturalistycznie, opieka nad zniedołężniałymi rodzicami czy starzenie się. Pojawiają się aktualne komentarze polityczne, surowe oceny ludzkich postaw oraz motywacji. Niektóre opisy są brutalne, bardzo jednoznaczne. Dla kogoś, kto interesuje się tematyką społeczną, problemami kobiet, nie będzie zaskoczenia, wplecione w książkę historie brzmią prawdziwie. Osoby zmagające się z własną traumą nie powinny tego czytać - jestem zwolennikiem "ostrzeżeń" na okładce, że w treści pojawia się przemoc.
Tytułowymi "Sukami" są kobiety - nazywane tak przez swoje otoczenie, przez obcych. Określenie to pojawia się w tak wielu odmianach, trudno się oprzeć wrażeniu, że każda kobieta może być "suką". Zawsze się znajdzie ktoś, kto rzuci taką uwagę między jednym a drugim zdaniem. Bez zastanowienia. Co smutne, to fakt, że chociaż książka nie pomija problemu przemocy ze strony mężczyzn, przemocy domowej, to większość obelg i złośliwości pod adresem kobiet pochodzi od innych kobiet. Kłamstwa, przemilczenia, fałsz. Obłuda i odreagowywanie na innych. Poza nielicznymi wyjątkami, autentycznymi relacjami, które bohaterki traktują jak kruchy i cenny skarb, "solidarność jajników" wydaje się być mitem.
A do tego wszystkiego prawda ukryta pod maską "suki" często okazuje się zaskakująca. Kobieta podziwiana (nienawidzona) przez otoczenia za odnoszone sukcesy może zmagać się z depresją. Żona podawana za przykład żyjącej w wyjątkowo zgodnej parze - przeżywać w domu piekło z rąk "czułego" męża.
Każda "suka" ma własną historię, własne doświadczenia i może dodać coś od siebie. Każda przynosi inną perspektywę, trochę inne spojrzenie na sprawę. Ważne, by nie zamykać oczu i nie powtarzać na ślepo stereotypów, powierzchownych sądów.
Nam, kobietom, przydałoby się okazywać sobie nawzajem o wiele, wiele więcej solidarności.
Jeśli ktoś szuka powieści z wyraźnie zaznaczoną linią fabuły, rozwijającą się akcją, będzie rozczarowany. Styl autorki bardziej przypomina felieton (czy może cykl splecionych ciasno ze sobą felietonów) niż typową powieść, a jak na taką formę - dla mnie przynajmniej - książka była trochę za długa. Od połowy czułam się już znużona i nie bardzo interesowało mnie, jak się to wszystko zakończy. Ciągłe przeskoki - nieuporządkowane, jakby przypadkowe - wywołują wrażenie chaosu, gubił się wątek i nie potrafiłam stwierdzić, do czego to wszystko zmierza. Właściwie nie wiem, czy w ogóle był w tym jakiś cel. Z drugiej strony takie często są rozmowy kobiet, które siedząc przy kawie w krótkim czasie próbują omówić wiele spraw, a nierzadko pozostawiają tematy niedomknięte. Tylko co innego rozmowy przy kawie, co innego książka. Samo zakończenie sprawiło na mnie wrażenie niedopracowanego, niespodziewanego. Nie ze względu na to, kto się w nim pojawił, ale z powodu tak nagłego urwania wszystkich wątków.
Chociaż "suki" radzą sobie jak mogą, ostrym językiem i pazurami walczą o swoje, wizja społeczeństwa, jaka pozostaje po lekturze, jest dość przygnębiająca. Tak wiele nienawiści, pogardy, zazdrości, tak wiele brudu oraz krzywdy. Można zarzucać autorce, że na swoje bohaterki wybrała panie lepiej usytuowane niż większość polskich kobiet, można zaprotestować, iż ponury obraz jest celowo przejaskrawiony (?), a przecież w prawdziwym życiu zdarzają się również jasne, pozytywne rzeczy. Cóż, tak autorka wybrała, każdy sam oceni, czy się z nią zgadza czy też nie. Jeśli założeniem było wywołanie dyskusji, zwrócenie uwagi na to, co mniej wygodne i przyjemne, to "Suki" spełniają swoje zadanie... O ile czytelnikowi uda się doczytać do końca. Ode mnie wymagało to sporo samozaparcia.
Na koniec jeszcze dodam, że mój mąż połknął tą książkę w trzy dni. Zapytany o opinię stwierdził: "Mocne." Więcej niestety nie udało mi się z niego wyciągnąć... Do lektury (przynajmniej fragmentów zamieszczonych na okładce i skrzydełkach) zabierał się również mój syn, wypatrzywszy "intrygujący" tytuł na półce, musiałam jednak mu to zarekwirować. Dla ośmiolatka to jednak zdecydowana zbyt dosadna pozycja, będzie mógł wrócić do niej w przyszłości.
Od czasu do czasu jednak trzeba przeczytać coś innego i tym razem zdecydowałam się na "Suki" Krystyny Kofty - książkę napisaną przez kobietę, opowiadającą przede wszystkim o kobietach, a to temat, na który zawsze skłonna jestem zwrócić uwagę. Na "Suki" zwróciłam uwagę po przeczytaniu wywiadu z autorką, zaintrygowało mnie, więc wybrałam się do księgarni. Lektura, niestety, zajęła mi sporo czasu - odkładałam ją na półkę zajmując się innymi tytułami. Jak już wspomniałam - to nie mój ulubiony gatunek, skoro jednak się już za to zabrałam, spróbuję podsumować wrażenia. Sam temat (sytuacja kobiet, problemy społeczne) mnie interesuje, czytałam więc z pozytywnym nastawieniem, mimo to trudno było mi przebrnąć. Ale o tym później.
W "Sukach" chodzi przede wszystkim o kobiety. Mężczyźni, jeśli już się pojawiają, sprawiają wrażenie jedynie elementów dekoracji - wpływają na los kobiet, często w znaczący, czasem nawet w okrutny sposób, ale autorka skupia się przede wszystkim na paniach. Sama fabuła również odgrywa drugoplanową rolę i jeśli ktoś szuka trzymającej w napięciu akcji, to się rozczaruje. Narracja często przeskakuje w czasie, a całość złożona jest z wielu krótkich scen opowiedzianych z perspektywy różnych kobiet, czas teraźniejszy przeplata się ze wspomnieniami oraz różnymi refleksjami. To swoisty gobelin utkany z historii wielu kobiet - w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami.
Książka jest dosadna, nie owija niczego w bawełnę, nie szczędzi wyrażeń wprost z języka potocznego, a autorka śmiało porusza tematy, na które większość krępowałaby się rozmawiać nawet w gronie najbardziej zaufanych. Dotyczy to nie tylko kwestii intymnych czy wręcz fizjologicznych, ale i wszelkiego rodzaju "tabu" społecznych: jak na przykład wykorzystywanie seksualne w rodzinie opisane brutalnie naturalistycznie, opieka nad zniedołężniałymi rodzicami czy starzenie się. Pojawiają się aktualne komentarze polityczne, surowe oceny ludzkich postaw oraz motywacji. Niektóre opisy są brutalne, bardzo jednoznaczne. Dla kogoś, kto interesuje się tematyką społeczną, problemami kobiet, nie będzie zaskoczenia, wplecione w książkę historie brzmią prawdziwie. Osoby zmagające się z własną traumą nie powinny tego czytać - jestem zwolennikiem "ostrzeżeń" na okładce, że w treści pojawia się przemoc.
Tytułowymi "Sukami" są kobiety - nazywane tak przez swoje otoczenie, przez obcych. Określenie to pojawia się w tak wielu odmianach, trudno się oprzeć wrażeniu, że każda kobieta może być "suką". Zawsze się znajdzie ktoś, kto rzuci taką uwagę między jednym a drugim zdaniem. Bez zastanowienia. Co smutne, to fakt, że chociaż książka nie pomija problemu przemocy ze strony mężczyzn, przemocy domowej, to większość obelg i złośliwości pod adresem kobiet pochodzi od innych kobiet. Kłamstwa, przemilczenia, fałsz. Obłuda i odreagowywanie na innych. Poza nielicznymi wyjątkami, autentycznymi relacjami, które bohaterki traktują jak kruchy i cenny skarb, "solidarność jajników" wydaje się być mitem.
A do tego wszystkiego prawda ukryta pod maską "suki" często okazuje się zaskakująca. Kobieta podziwiana (nienawidzona) przez otoczenia za odnoszone sukcesy może zmagać się z depresją. Żona podawana za przykład żyjącej w wyjątkowo zgodnej parze - przeżywać w domu piekło z rąk "czułego" męża.
Każda "suka" ma własną historię, własne doświadczenia i może dodać coś od siebie. Każda przynosi inną perspektywę, trochę inne spojrzenie na sprawę. Ważne, by nie zamykać oczu i nie powtarzać na ślepo stereotypów, powierzchownych sądów.
Nam, kobietom, przydałoby się okazywać sobie nawzajem o wiele, wiele więcej solidarności.
Jeśli ktoś szuka powieści z wyraźnie zaznaczoną linią fabuły, rozwijającą się akcją, będzie rozczarowany. Styl autorki bardziej przypomina felieton (czy może cykl splecionych ciasno ze sobą felietonów) niż typową powieść, a jak na taką formę - dla mnie przynajmniej - książka była trochę za długa. Od połowy czułam się już znużona i nie bardzo interesowało mnie, jak się to wszystko zakończy. Ciągłe przeskoki - nieuporządkowane, jakby przypadkowe - wywołują wrażenie chaosu, gubił się wątek i nie potrafiłam stwierdzić, do czego to wszystko zmierza. Właściwie nie wiem, czy w ogóle był w tym jakiś cel. Z drugiej strony takie często są rozmowy kobiet, które siedząc przy kawie w krótkim czasie próbują omówić wiele spraw, a nierzadko pozostawiają tematy niedomknięte. Tylko co innego rozmowy przy kawie, co innego książka. Samo zakończenie sprawiło na mnie wrażenie niedopracowanego, niespodziewanego. Nie ze względu na to, kto się w nim pojawił, ale z powodu tak nagłego urwania wszystkich wątków.
Chociaż "suki" radzą sobie jak mogą, ostrym językiem i pazurami walczą o swoje, wizja społeczeństwa, jaka pozostaje po lekturze, jest dość przygnębiająca. Tak wiele nienawiści, pogardy, zazdrości, tak wiele brudu oraz krzywdy. Można zarzucać autorce, że na swoje bohaterki wybrała panie lepiej usytuowane niż większość polskich kobiet, można zaprotestować, iż ponury obraz jest celowo przejaskrawiony (?), a przecież w prawdziwym życiu zdarzają się również jasne, pozytywne rzeczy. Cóż, tak autorka wybrała, każdy sam oceni, czy się z nią zgadza czy też nie. Jeśli założeniem było wywołanie dyskusji, zwrócenie uwagi na to, co mniej wygodne i przyjemne, to "Suki" spełniają swoje zadanie... O ile czytelnikowi uda się doczytać do końca. Ode mnie wymagało to sporo samozaparcia.
Na koniec jeszcze dodam, że mój mąż połknął tą książkę w trzy dni. Zapytany o opinię stwierdził: "Mocne." Więcej niestety nie udało mi się z niego wyciągnąć... Do lektury (przynajmniej fragmentów zamieszczonych na okładce i skrzydełkach) zabierał się również mój syn, wypatrzywszy "intrygujący" tytuł na półce, musiałam jednak mu to zarekwirować. Dla ośmiolatka to jednak zdecydowana zbyt dosadna pozycja, będzie mógł wrócić do niej w przyszłości.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz