Przyjęłam sobie na te letnie dni dość ambitny plan, chciałam zająć się wieloma zaległymi sprawami. Ale raz, pomimo moich wysiłków doba nijak nie chciała się wydłużyć (a obowiązki wcale nie znikły), dwa - żal mi ciepła, by siedzieć w domu, lepiej spędzić ten czas na powietrzu, w zieleni i wśród kwiatów. Już sama kawa na balkonie, w moim małym azylu, to przyjemność :) Wolałam więc na przykład poczytać gazetę niż szyć czy pisać...
Do tego temperatura jest lekko... ogłupiająca. Powyżej 30 stopni ciężko funkcjonować, mam wrażenie, jakbym unosiła się bezwładnie w gęstej, lepkiej zupie. Takie otumanienie...
Nie narzekam jednak - przynajmniej - nie przesadnie. I tak wolę tą porę roku od tej zimnej. Zresztą pogoda powinna się lada dzień zmienić, jedziemy na urlop i byłoby zbyt pięknie, by utrzymało się ciepło ;)
Lilie sadziłam jesienią, nie spodziewałam się, że tak pięknie rozkwitną! Jestem nimi zauroczona, wieczorami nawet komary mnie nie zniechęcają, mogę przy nich siedzieć i wąchać :)
A to mój patent na skwarne dni :) Kawa rozpuszczona w niewielkiej ilości wrzątku, do tego więcej chłodnej wody, dobre pół szklanki kostek lodu i mleko. Pomaga przetrwać :)
Lilie - moje ulubione kwiaty, żadne inne nie wyglądają i nie pachną tak pięknie ;)
OdpowiedzUsuń