Tym razem na pierwszomajowy wyjazd wybraliśmy Kato Daratso, niewielką miejscowość położoną na obrzeżach Chanii, we wschodniej części Krety. Tak, znowu Krety, zdecydowanie mamy sentyment do tej wyspy.
Nie będę się rozpisywać, niech zdjęcia mówią same za siebie: piękne piaszczyste plaże, malownicze trasy na spacery, ośnieżone góry Lefka Ori na horyzoncie. Jeżeli kogoś interesują bardziej szczegółowe informacje, proszę o wiadomość.
Nasz hotel - Sirios Village - okazał się całkiem sympatyczny, choć nie trafił na szczyt naszego rankingu. Powiedziałabym, że to hotel dla rodzin z nieco starszymi dziećmi - Młody (12 lat) w pełni korzystał ze wszystkich atrakcji, basenów, ale Młoda (2,5) zdana była na jeden maleńki brodzik i dwa skromne place zabaw. Nie narzekaliśmy jednak, nie spędzaliśmy całego czasu w hotelu. Obsługa była miła, jedzenie smaczne (nie wykraczające jednak poza typowe dla tego rodzaju hoteli), co wieczór występy czy inne atrakcje.
Jednego dnia wiatr przywiał chmury pyłu - w powietrzu wisiała mgiełka, niebo było żółtawe i na wszystkim osiadał pył. |
Mały cypelek, z cerkiewką i zagajnikiem tamaryszków. |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz